Urodziła się w dobrze usytuowanej rodzinie. Jak to jednak coraz częściej bywa, nie oznaczało to, że była to rodzina dobra. Ojciec niedługo po jej urodzeniu zostawił ją z matką. Zaczął iść za pewnymi ambicjami politycznymi. Nie zawsze udanie. W konsekwencji zaczął pić. Matka nie dała sama rady wychowywać jedynej córki. Ostatecznie oddała ją teściowej, która w ten sposób miała nadzieję wychować sobie godną zaufania spadkobierczynię. W takim też kierunku szła edukacja naszej bohaterki: późniejsza siostra Adeodata stopniowo i przykładowo wchodziła w obowiązujące w tamtym czasie struktury i wyobrażenia społeczne.
Aż zadziwiające, że zachowała otwartość na świat, a nade wszystko pewien rodzaj idealizmu. Od wczesnych lat nie wystarczało to, co proponowano jej z zewnątrz, nawet usilne starania babci (a i też matki), by znaleźć jej odpowiedniego kandydata na męża. Nie godziła się z perspektywą bezrefleksyjnego przyjęcia przyjętej jej w społeczeństwie roli, która w efekcie oznaczała bezwolne poddanie się komuś narzuconemu z góry, kogo nie była w stanie pokochać. Owszem, powiedzmy, że… próbowała zapoznając się z kolejnymi kandydatami. Może też jednak zadziałała tu trauma związana z relacją do ojca. Nie żeby okazywał wobec niej przemoc. Nie przestawała darzyć go szacunkiem. W pewnym sensie był jakimś niespełnionym ideałem – wbrew częstej opinii, że dzieci alkoholików są zazwyczaj agresywne wobec autorytetów, albo zbytnio przywiązują się do osób, które zdobywają ich zaufanie. W konsekwencji takie postawy miałyby zaburzać obraz Boga Ojca, czyli mocno utrudniać zrównoważony rozwój duchowy. Siostra Adeodata nie miała problemów z rozwinięciem intymnej więzi z Panem Bogiem. Wręcz przeciwnie. Nieustannie okazywała się motorem jej rozwoju i pokoju. Dlatego też wybrała zakon Reguły św. Benedykta, czyli drogę duchową odbywaną pod kierownictwem przełożonej (w przypadku mniszek ksieni), w której wiara widzi w klasztorze zastępczynię Chrystusa, skoro nazywa go Jego imieniem. Mówi przecież Apostoł: Otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!» (Rz 8, 15). Nawet nie zaznawszy nigdy prawdziwej czułości od własnej matki, siostra Adeodata nie miała nigdy wątpliwości w wagę i pomocność takiego podporządkowania w Imię Boga własnego życia komuś innemu.
Pewien ksiądz, który znał nasza bohaterkę jeszcze przed jej wstąpieniem do benedyktynek, opowiadał ze wzruszeniem pewną scenę, którą przypadkiem zauważył na ulicach miasta, w którym mieszkała późniejsza s. Adeodata. W tym mieście mieszkał też jej ojciec. Widywano go w rozmaitych barach, a dużo częściej na ulicach, w mało chwalebnym stanie. Wspominając jego rodzinną pozycję ludzie powtarzali, niestety, nie bez satysfakcji: „Patrzcie, jak można nisko się stoczyć!” I właśnie pewnego popołudnia, gdy ojciec naszej bohaterki zataczając się na ulicy, ostatecznie się przewrócił po czym, próbując oprzeć się o latarnię, usiłował się podnieść, ale bezskutecznie, wzbudzając tylko śmiech zebranych wokoło chłopców, ona sama przechodziła tą samą ulicą. Zobaczywszy zbiegowisko zatrzymała się i podeszła ku latarni. Rozpoznała swego ojca, z którym od wielu lat nie mieszkała, spotykając go bardzo rzadko. Wiedziała tylko, że mieszkał w tym mieście.
Widząc go tak zwiniętego w kłębek pod latarnią, coraz głośniej wyśmiewanego przez otaczających go chłopców, podeszła do niego jeszcze bliżej. Wyszła przed tych chłopców. Pochyliła się nad ojcem. Odwrócił się ku niej. Przyklęknęła i poprosiła o błogosławieństwo. W jej stronach, w jej rodzinie była to ważna tradycja, kultywowana z wielką powagą i przekonaniem – podobnie jak można to wyczytać z kart Reguły św. Benedykta, gdzie mnisi nie tylko proszą opata, ale i siebie nawzajem o błogosławieństwo. Błogosławieństwo ojca miało znaczenie szczególne.
Nie wiedziała do końca dlaczego zdobyła się na ten gest. Ale czuła, że musiała. Tyle myśli i uczuć kłębiło się w jej sercu – od niełatwych wspomnień z dzieciństwa, przez niezmienną tęsknotę za miłością ojca po coraz żywiej płonącą miłość do Boga, który jest najlepszym Ojcem. Być może ważyła w sercu najważniejszą decyzję swego życia.
Leżący pod latarnią ojciec s. Adeodaty na moment znieruchomiał. Wpatrywał się w twarz pochylonej nad nią dziewczyny. Po chwili rozpoznał w niej córkę. Kolejna chwila pokazała, że rozumiał, czego chciała – z przyzwyczajenia czy ze wzruszenia, nie ważne. Wyciągnął jednak rękę i zakreślił w powietrzu nieudolny ślad znaku krzyża. Łza spłynęła mu po policzku, po czym natychmiast znowu opadł na ziemię i zwinął się w sobie, jak poprzednio. Chłopcy na moment przestali się śmiać. Późniejsza s. Adeodata wstała i poszła dalej swoja drogą. Rozeszli się też chłopcy. Jej ojciec został sam pod latarnią, jak poprzednio.
Jakiś czas potem umarł. Jego córka wstąpiła do benedyktynek w tym mieście. Dwadzieścia trzy lata potem została na dwa lata ich ksieni. Dwa lata potem umarła całując krzyż. Sto czterdzieści sześć lat potem została beatyfikowana.
Bernard Sawicki OSB – absolwent Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie (teoria muzyki, fortepian). Od 1994 r. profes opactwa tynieckiego, gdzie w r. 2000 przyjął święcenia kapłańskie, a w latach 2005-2013 był opatem. Studiował teologię w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie oraz w Ateneum św. Anzelma w Rzymie, gdzie obecnie wykłada. Autor felietonów Selfie z Regułą. Benedyktyńskie motywy codzienności oraz innych publikacji.
Fot. Marcin Marecik
Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.
Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.
To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!