[XIX] Bóg, błogosławiona Natura, ponaddoskonała Doskonałość, ponaddobry i ponadpiękny sprawczy Początek wszystkich dobrych i pięknych rzeczy, od zawsze, według swojej tearchicznej idei (Tearchia to według Pseudo-Dionizego Areopagity Trójca Święta sama w sobie, będąca źródłem i początkiem przebóstwienia [zob. Dion. Ar. De div. nom. I 3]. Przymiotnik „tearchiczny” znaczy zatem: boski, trynitarny lub przebóstwiający), wyznaczył człowieka do kontemplowania i umyślnie od początku postawił w sobie ten cel w odniesieniu do niego w czasie, w którym spodobało Mu się go tworzyć. I wziął ciało z materii, a od siebie nałożył duszę, tak jakby w małe włożył jakiś świat, wielki rozległością mocy i wybitnością; za pewnym w teologii Grzegorzem: stworzył człowieka jako „wprowadzonego w zmysłowe stworzenie oraz wtajemniczonego w umysłowe”. A czymże innym jest człowiek niż rzeźbą i zrobionym przez Boga obrazem, opływającym we wszystkie łaski? Dalej, gdy nadał mu też prawo w przykazaniach jako pewną próbę wolnej woli, poznał, że następnie trzeba go do tego doprowadzić i, co mówi Syrach, oddał go w ręce jego decyzji – dał mu możliwość wyboru myśli według mniemania. Dał mu także do zgarnięcia, jakby w nagrodę za ustrzeżenie Jego przykazania, hipostatyczną łaskę przebóstwienia – Boga powstałego i olśniewającego nieskalanym światłem na wieki.
Niestety – o oszustwo zawiści! – sprawca pierwotnego zła nie zniósł, aby zostało to wprowadzone w czyn. Powziął zawiść przeciwko Stwórcy i stworzeniu, jak mówi Święty Maksym: przeciwko temu pierwszemu, żeby moc Dobroci, godna wszelkiej pochwały w działaniu, nie stała się widoczna, przebóstwiając człowieka, a przeciwko temu drugiemu, żeby nie został pokazany jako uczestnik ponadnaturalnej chwały w przebóstwieniu. Okpiwszy podstępem, fałszywy, nieszczęsnego człowieka, za pomocą niby pięknych słówek spowodował naruszenie ubóstwiającego przykazania. A gdy – och! – oddzielił go od boskiej chwały, uważał w sobie, że jest swego rodzaju zwycięzcą w olimpijskich zawodach, ponieważ zdołał udaremnić spełnienie przedwiecznej woli Boga.
Skoro jednak – mówiąc zgodnie z boskimi przepowiedniami – postanowienie Boga, które stało się dla przebóstwienia ludzkiej natury, trwa na wieczność, a myśli Jego serca z pokolenia na pokolenie, to oczywiście zmierzające do tego celu słowa Opatrzności oraz Sądu doszły do niego nieuchronnie tak w obecnym, jak i w przyszłym wieku (według wyjaśnienia świętego Maksyma). Samo najbardziej tearchiczne Słowo Ojca postanowiło przed ostatnimi dniami, ze względu na miłosierne serce, [XX] unieważnić postanowienia władców ciemności, a dokonać i wprowadzić w czyn starodawne i prawdziwe postanowienie, które wcześniej wyznaczyło. Dlatego też, dzięki upodobaniu Ojca oraz przy współudziale Ducha, zostało Ono ucieleśnione, schwyciło całą naszą naturę i przebóstwiło ją. Następnie, podarowawszy nam swoje zbawcze i ubóstwiające przykazania, a przez chrzest doskonałą łaskę swojego własnego Przenajświętszego Ducha – jakby rozsiało w naszych sercach boskie nasienie – dało nam, według boskiego Ewangelisty, zdolność do tego, abyśmy – postępując według Jego życiodajnych przykazań w duchowym dojrzewaniu i ustrzegłszy w sobie nieugaszoną łaskę dzięki ich spełnianiu – ostatecznie wydali owoc, stali się przez nią dziećmi Bożymi oraz zostali przebóstwieni, doszedłszy do doskonałego męża, do granicy dojrzałości w wypełnieniu Chrystusem. Taki był bowiem w zarysie cały cel i koniec całego planu Słowa wobec nas.
Lecz – och! – pięknie jest teraz gorzko westchnąć, za świętym Chryzostomem. Skorzystaliśmy bowiem z tak wielkiej łaski i zostaliśmy uznani za godnych takiego dostojeństwa, że nasza dusza, poddawana oczyszczeniu Duchem podczas chrztu, świeci bardziej niż słońce. Ponieważ jednak przyjmujemy taką boską hojność jako niemowlęta, to, oślepieni przez brak poznania, a jeszcze bardziej przez mrok życiowych trosk, tak bardzo zasypaliśmy łaskę namiętnościami, że w ostateczności jesteśmy zagrożeni tym, że Duch Boży zostanie w nas wygaszony i że będziemy cierpieć niemal to samo, co tamci, którzy odpowiedzieli Pawłowi słowami: Ale ani o Duchu Świętym nie usłyszeliśmy, czy jest; a także, że rzeczywiście staniemy się – za prorokiem – jak na początku, gdy nie panowała nad nami łaska. Ach, nasza słabość! Oby przepadło zło oraz nasze przywiązanie do zmysłowych rzeczy, sprzeczne z tym, co należyte! A zadziwiające jest i to, że nawet jeśli przypadkiem usłyszelibyśmy, że u innych działa łaska, zaprzeczamy temu w zawiści i nawet nie wierzymy, że w obecnym wieku ma miejsce jej działanie.
I cóż z tego wynika? Duch czyni mądrymi ojców, pełnych Bożej mądrości, i dla całkowitej trzeźwości, dla uważności we wszystkim, dla strzeżenia umysłu odkrywa im sposób na ponowne odnalezienie łaski, ponieważ jest On prawdziwie zdumiewający i w najwyższym stopniu pełen wiedzy. A było to nieprzerwane modlenie się do naszego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Nie mówię jednak po prostu o wznoszeniu modlitw jedynie w umyśle i wargami – bo to jest ogólnie jasne dla wszystkich, którzy decydują się oddawać cześć, a także łatwe dla przypadkowej osoby – ale o tych, którzy zwrócili się całym umysłem ku wewnętrznemu człowiekowi. Jest to zdumiewające – w ten sposób wzywają wewnątrz, w samej głębi serca, przenajświętsze Imię Pana i poszukują miłosierdzia od Niego. Oddają się tylko nagim słowom modlitwy, w ogóle nie przyjmują nic innego – czy to wewnątrz, czy na zewnątrz, bez żadnej różnicy – oraz pilnują, aby rozum był bez zabarwienia. A początki takiego działania oraz, jak mógłby ktoś powiedzieć, materiał wzięli z samej nauki Pana, który niegdyś mówił: Boże królestwo jest wewnątrz was, a kiedy indziej: Obłudniku, oczyść najpierw wnętrze kielicha i półmiska, a wtedy również to, co na zewnątrz, będzie czyste (podobnie: myśli się tu nie zmysłowo, ale o naszym wewnętrznym człowieku); a także z apostoła Pawła, który tak napisał do Efezjan: Z tego względu zginam moje kolana przed Ojcem naszego Pana, [XXI] Jezusa Chrystusa, żeby dał wam w mocy stać się silnymi przez Jego Ducha, po to, aby Chrystus zamieszkał poprzez Ducha w wewnętrznym człowieku w waszych sercach – cóż mogłoby być pewniejsze od tego świadectwa? A gdzie indziej: Śpiewając – mówi [Apostoł] – i wznosząc Panu psalmy w waszym sercu. Czy słyszysz? Mówi: „w sercu”! Nie inaczej potwierdza to również Przełożony: aż przebłyśnie dzień i wzejdzie jutrzenka w waszych sercach. Duch Święty uczy o tym jako o koniecznym [działaniu] dla każdego oddającego cześć również w wielu dziesiątkach tysięcy innych wersów Nowego Pisma, jak mogą to spostrzec ci, którzy starannie się nad nim pochylają. Namiętności są pochłaniane przez takie działanie, zarówno przecież duchowe, jak i pełne wiedzy, razem ze spełnianiem przykazań oraz pozostałych cnót moralnych w możliwym dla nas zakresie, za sprawą gorąca, które powstaje w sercu dzięki wzywaniu przenajświętszego Imienia, a także dzięki duchowemu działaniu w nim, ponieważ nasz Bóg to ogień, ogień pochłaniający zepsucie – a umysł i serce są stopniowo oczyszczane i jednoczą się ze sobą. A gdy zostały oczyszczone oraz zjednoczone ze sobą, to odtąd łatwiej wypełniane są zbawcze przykazania. Odtąd wzrastają w duszy owoce Ducha i obfituje ona w nagromadzone dobra. A także, krótko mówiąc, możemy odtąd szybciej powrócić do podarowanej nam z początku, na chrzcie, doskonałej łaski Ducha – która co prawda jest w nas, ale przysypana namiętnościami, podobnie do iskry w sadzy. I możemy się jej, na powrót jasno rozpalonej, dokładnie przyjrzeć oraz stać się oświeceni duchowo, a następnie doskonali i w końcu przebóstwieni.
Jednakże większość Ojców przypomina tu i ówdzie w swoich pismach o tej działalności, ponieważ tworzą tekst dla tych, którzy wiedzą. Niektórzy jednak, prawdopodobnie wiedząc z wyprzedzeniem o nieświadomości i niedbałości o tę zbawczą medytację nad naszym pochodzeniem, objaśnili też drobiazgowo sposób praktykowania jej pewnymi naturalnymi metodami. Nie zawahali się przed przekazaniem go nam, swoim dzieciom, jako w pewnym sensie ojcowskiego spadku. Oni też – wysławiając ją pod wieloma imionami, nazwawszy ją początkiem każdej innej miłej Bogu działalności, nagromadzeniem dóbr, nietkniętym znakiem nawrócenia oraz działaniem duchowym, które jest podstawą prawdziwej kontemplacji – prowadzą wszystkich ku korzyści z tego dzieła.
Skarżę się jednak odtąd i wzruszenie odbiera mi mowę, mowę o książkach – ponieważ filozofują o takiej, według Areopagity, prawdziwie oczyszczającej, oświecającej i doskonalącej działalności – ale też mowę o innych książkach, o których, ze względu na omówienie uważności i trzeźwości, wielu mówi jako o „neptyckich”. Wszystkie one razem, niczym w pewien sposób konieczne środki i narzędzia, dotyczą tego samego tematu i mają jeden cel: przebóstwić człowieka. Ze względu na starodawność, ze względu na rzadkość (pozwól powiedzieć!) i ponieważ nigdy nie zostały wydane drukiem, niemalże przepadły. A nawet jeśli niektóre gdzieś się ostały, to i te są zjedzone przez mole, zupełnie zniszczone i pamięta się o nich prawie tak, jakby ich nigdy nie było. Dodam, że skoro również większość z nas niedbale się prowadzi i kłopocze o wiele rzeczy (mówię o cnotach cielesnych oraz czynnych) czy też, mówiąc bardziej w zgodzie z prawdą, jedynie o narzędzia cnót, na które trwonią całe życie, a jedną (oczywiście strzeżenie umysłu oraz czystą modlitwę) w niewiedzy – nie wiem, jak to się dzieje – bardzo zaniedbują, [XXII] powstaje niebezpieczeństwo, że taka krótka i najsłodsza działalność ostatecznie przepadnie, w wyniku czego łaska osłabnie i zgaśnie, a wraz z nią rozpadnie się nasza jedność z Bogiem i Boże dzieło. (A to właśnie ona była, jak powiedziano, od początku głównym zamierzeniem Boga, według Jego upodobania. Ku niej, jako ku najbardziej stosownemu dla celu skutkowi, skierowane są zarówno stwarzanie do bycia, jak i plan Bożego Słowa na pomyślność – na wieczną pomyślność! – dla nas. I w ogóle te rzeczy w Starym Testamencie oraz te w Nowym Testamencie zostały uczynione tak, jak odpowiadało Bogu).
Skoro dawniej wielu – i tych, którzy byli w świecie, i samych królów, i dworzan – dręczonych każdego dnia niezliczonymi, wielkimi troskami i niepokojami życiowymi, miało jedno i to samo zadanie: nieprzerwanie uważać na siebie w sercu (a wielu takich odnajdujemy w opowieściach), to teraz wskutek zaniedbania oraz braku poznania jest to zadanie jak najrzadsze – o utrapienie! – i bardzo trudno je odnaleźć nie tylko u tych, którzy są w świecie, lecz także u samych mnichów i hezychastów. A pozbawiani tego – choć każdy z nich zmaga się w miarę sił i znosi trudy za cnotę – nie zrywają jednak żadnego owocu, ponieważ nie da się go zebrać bez nieprzerwanej pamięci o Panu oraz czystości od wszystkiego, co niegodziwe, jaka rodzi się z samego serca i umysłu. Beze Mnie – mówi bowiem [Słowo] – nie możecie niczego czynić. I znów: Kto we Mnie trwa, ten daje wielki owoc.
Z tego też powodu dowodzę, że przyczyna, ze względu na którą zabrakło wyróżniających się dobrocią i żyjących dalej po śmierci i obecnie tak niewielu jest zbawianych, nie jest oczywiście inna niż ta, że zaniedbaliśmy to dzieło, które wiedzie do przebóstwienia. „Bez przebóstwienia umysłu” – powiedział ktoś – „nie da się nie tylko uświęcić, ale nawet zbawić człowieka”. I samo już usłyszenie tego jest straszliwe, ponieważ, według objawienia mędrców w Bogu, bycie zbawionym i bycie przebóstwionym są tym samym. Co więcej i co jeszcze ważniejsze, jesteśmy pozbawieni również ksiąg, które do tego prowadzą. Bez nich osiągnięcie celu należy do rzeczy niemożliwych.
Lecz oto – piękny pod każdym względem i dobry, prawdziwie miłujący Chrystusa Pana, który nie ustaje w zabiegach o żadną pierwszą nagrodę, tyczącą się słowa o hojności, umiłowaniu ubogich, gościnności czy innym korowodzie cnót, który płonie od natchnionego Bogiem zapału dla wspólnej korzyści!
On, on to właśnie, natchniony przez łaskę Chrystusa, który chce zbawić i przebóstwić wszystkich ludzi, zamienia lament w radość, rozwiązując problem. Dając bowiem z siebie wszystko, przedkłada dla wspólnego dobra środek prowadzący do przebóstwienia i, że tak powiem, biegnie na rękach i nogach oraz wszelkim sposobem pracuje tym samym na rzecz przedwiecznej, jak powiedziano, woli Boga. Jaka chwała, jaka wspaniałość, brawo! Oto bowiem niewydane nigdy wcześniej, oto leżące w ukryciu, w ciemności, gdzieś w kącie, nieznane i przeżarte przez mole, porozrzucane i rozproszone tu i ówdzie, oto prowadzące za pomocą wiedzy do czystości serca, trzeźwości umysłu, wezwania łaski w nas – a dodaj też: przebóstwienia – księgi zebrał w jedno i, żadną miarą nie szczędząc środków, oddał wielkiemu i jawnemu światłu sztuki drukarskiej (bo trzeba, trzeba było, aby te dzieła, które traktują o boskim oświeceniu, zostały uznane za godne światła w druku). Uwalnia dzięki niej [XXIII] tych, którzy znają trudy przepisywania, a jednocześnie budzi tych, którzy ich nie znają, do miłości posiadania – a zaryzykuję stwierdzeniem, że również do stosowania w praktyce. Masz zatem, najdroższy czytelniku, dzięki szlachetnemu panu Janisowi wolną na przyszłość od trudu przepisywania i łatwą do nabycia niniejszą książkę duchową. Książkę – magazyn trzeźwości, strażnicę umysłu, mistyczne nauczanie duchowej modlitwy. Książkę – znakomity szkic praktyki, niezawodny przewodnik kontemplacji, raj Ojców, złoty sznur cnót. Książkę – mocną mowę Jezusa, trąbę, która wzywa łaskę, i krótko mówiąc, to właśnie narzędzie przebóstwienia czy też jakąś inną tysiąckroć upragnioną rzecz, o którą starano się przed wieloma laty i której poszukiwano, ale jej nie znaleziono. Z tego zatem względu i na tobie spoczywałby oczywisty i naglący obowiązek, by błagać Boskość w intencji dobroczyńcy i współpracowników, żeby również oni osiągnęli równą miarę przebóstwienia oraz – ponieważ napracowali się na rzecz tego – pierwsi też skorzystali z owoców.
W tym miejscu mowy jednak ktoś mógłby, być może, zaprotestować wobec tych faktów, twierdząc, że nie jest słusznym wydawanie tego, ponieważ niektóre teksty w książce są jakby obcojęzyczne dla uszu wielu ludzi; ponieważ – mówi ktoś – towarzyszy im również jakieś niebezpieczeństwo. Spieramy się z takim, a jakże, dając mu zwięzłą odpowiedź: my również, miły towarzyszu, nie zabraliśmy się za takie przedsięwzięcie w zgodzie z własnymi myślami. Posłużyliśmy się raczej przykładami: z jednej strony – Pisma Świętego, które wszystkim pobożnym, bez rozróżniania, nakazuje nieprzerwanie się modlić i zawsze mieć przed oczami Pana (a według Bazylego Wielkiego bezbożnie jest mówić coś zabronionego albo że nie da się zachowywać poleceń Ducha), z drugiej zaś strony – spisanej tradycji Ojców, ponieważ Grzegorz Teolog każe wszystkim podległym mu ludom intensywniej pamiętać o Bogu niż oddychać. Także boski Chryzostom wygłasza całe trzy mowy o nieprzerwanej i duchowej modlitwie, a w tysiącach pozostałych swoich nauk zachęca wszystkich razem do ciągłej modlitwy. Również ów godny podziwu Grzegorz Synaita uczył takiego zbawczego działania, obchodząc różne miasta. Lecz przecież i sam Bóg, który zesłał anioła z góry poprzez cudotwórstwo, przypieczętował taką prawdę, gdy okiełznał sprzeciwiającego Mu się mnicha (co widać na końcu niniejszej książki). A cóż powinienem na to rzec? Skoro ci, którzy są w świecie, oraz ci, którzy przebywają w pałacach, mając, jak powiedzieliśmy, nieprzerwane zadanie – taką medytację, utwierdzają słowo czynem i potrafią sami z siebie okiełznać tych, którzy się sprzeciwiają. Jeśli jednak zdarzyło się, że niektórzy zmienili jakiś drobiazg, to cóż w tym dziwnego? Według Grzegorza Synaity na ogół było tak z nimi z powodu zuchwałości.
Ja jednak uważam, że przyczyną tej zmiany jest przede wszystkim to, że nie we wszystkim byli w ścisłej zgodzie z nauczaniem Ojców o tym działaniu – a nie (uchowaj!), że byli wbrew samemu działaniu. Jest ono bowiem święte, a z jego pomocą modlimy się o uwolnienie od wszelkiego zbłądzenia. Ponieważ nawet zgodne z prawem Boże przykazanie, które prowadzi do życia, zostało, mówi Paweł, przez niektórych uznane za to, które prowadzi do śmierci. Nie stało się to jednak ze względu na przykazanie – jak bowiem mogłoby tak być, skoro jest ono święte, sprawiedliwe i prawdziwe – ale ze względu na zepsucie dusz sprzedanych w niewolę grzeszności. Dlaczego więc z tego powodu? Czy trzeba potępić boskie przykazanie [XXIV] ze względu na grzeszność niektórych ludzi? I czy trzeba też lekceważyć takie zbawcze działanie ze względu na zmianę niektórych ludzi? W żadnym wypadku – ani jedno, ani drugie! Trzeba raczej – ufając Temu, który powiedział: Ja jestem drogą i prawdą – z całą pokorą i żałobnym usposobieniem zabierać się do dzieła. Bo według nauki Ojców, choćby cała niegodziwa falanga demonów ruszyła na tego, który uwolnił się od zuchwałości oraz chęci przypodobania się ludziom, nie będzie ona w stanie nawet się do niego zbliżyć. Skoro tak się sprawy mają, a książka ze wszystkich stron, o których powiedziano, ukazuje na wszelki sposób i wszędzie nienaganność, najstosowniej byłoby następnie przyjąć na ręce owo zaproszenie Mądrości na ucztę – to zaproszenie potężnego głosu herolda do wszystkich na ucztę tej jakże duchowej książki.
A zatem przybądźcie wy, którzy nie nienawidzicie boskich uczt ani też nie wymawiacie się polami, wołami i żonami na wzór tych w Ewangeliach. Przybądźcie! Zjedzcie na tej uczcie dający poznanie chleb mądrości, wypijcie wino, które rozwesela umysłowo serce, ale pozbawia wszystkich spraw zmysłowych wraz z umysłowymi ze względu na ubóstwienie w ekstazie, i upijcie się prawdziwie trzeźwym pijaństwem! Przybądźcie wszyscy, którzy wyznajecie prawosławną wiarę, świeccy razem z mnichami, którzy staracie się odnaleźć będące wewnątrz was królestwo Boże oraz skarb ukryty na polu serca – ci, którym słodki jest Jezus Chrystus – żebyście, wolni od niewoli spraw na dole, ze swobodnym ruchem waszego umysłu oraz sercem oczyszczonym z namiętności, dzięki nieprzerwanemu, budzącemu grozę wezwaniu naszego Pana Jezusa Chrystusa oraz wszystkim pozostałym cnotom, nauczanym w niniejszej książce, zjednoczyli się ze sobą, a przez siebie również z Bogiem, w zgodzie z nawoływaniem ku Ojcu Pana. Żebyście, jak mówiono, byli jednym, jak My jednym jesteśmy – i tak, zjednoczeni z Nim i jak najdostatniej odmienieni natchnieniem oraz ekstazą Bożej miłości, zostali przebóstwieni. Obyście z duchowym postrzeganiem i bezsporną obfitością powrócili też do pierwotnego celu Boga, sławiąc Ojca, Syna i Ducha Świętego, jedną najbardziej tearchiczną Boskość, której należy się wszelka chwała, cześć i hołd na wieki wieków. Amen.
Fragment dzieła Filokalia, tom 1
Święty Nikodem Hagioryta (1749–1809) to bez wątpienia jeden z tych świętych, których życie z pozoru tak jednostajne, odmieniło bieg dziejów duchowości. Urodził się na wyspie Naksos, znajdującej się w owym czasie w granicach imperium osmańskiego. Podstawowe wykształcenie odebrał na swojej rodzinnej wyspie, później uczył się w Smyrnie (także klasycznej greki i łaciny; nauczył się też włoskiego i francuskiego). W 1775 r. wstąpił do klasztoru św. Dionizego na Górze Athos (stąd przydomek – Hagioryta to tyle, co pochodzący ze Świętej Góry, czyli z Athosu). Zaprzyjaźnił się ze św. Makarym z Koryntu, z którym opracował wenecką edycję „Filokalii”. Święty Nikodem poświęcił życie badaniu i zbieraniu rękopisów zawierających dzieła ascetyczne. Wydał też m.in. św. Symeona Nowego Teologa i św. Grzegorza Palamasa. Sparafrazował też na grecki (trudno jego pracę nazwać przekładem) „Ćwiczenia duchowe” św. Ignacego Loyoli. Zapewne to jego mrówczej pracy „Filokalia” zawdzięcza bogactwo swych tekstów; wytrwałość św. Nikodema, który nie tylko na Athos pracował, ale i tam umarł, jest wzorem wytrwałego studium i niezmordowanej modlitwy połączonej z pracą.
Opis: Szymon Hiżycki OSB, redaktor naczelny projektu „Filokalia”
Opracowanie graficzne: Mikołaj Jastrzębski OSB
Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.
Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.
To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!