Jest zwyczaj w tymże klasztorze, żeby Narodzenie Zbawiciela obchodzić pobożniej niż pozostałe uroczystości ze względu na pewne szczególne nabożeństwo – ochoczo, ze śpiewaniem pieśni, z obszernymi czytaniami, z zapalaniem niezliczonych świec i, co bardziej doskonałe, ze szczególną pobożnością, ze łzami, z sercami jak u aniołów. Gdy było coraz bliżej nadejścia tego dnia, bracia utartym zwyczajem przygotowali siebie i to, co było ich. Bardzo się starali, przystrajając kościoły i odpowiednio porządkując inne miejsca klasztoru, żeby wszystko wewnątrz i na zewnątrz wyglądało odświętnie. Żył jeszcze wtedy ów błogosławiony i czcigodny ojciec Hugon, bliski wprawdzie śmierci cielesnej ze względu na daleko posunięte starcze niedołęstwo, ale i życia wiecznego po niej. Kiedy już nastał sam dzień świąteczny, wszedłszy do kapitularza, gdzie zgromadzili się bracia, przemówił do wszystkich w te słowa:
„Wiedzcie, bracia, że Jezus, nasz łaskawy Zbawiciel, postanowił wziąć udział w święcie swojego narodzenia, a waszego wybawienia, i że czeka z wielką radością na dowód waszego oddania. Jednocześnie musicie wiedzieć, że nikczemny wróg, zazdroszcząc wam szczęścia, działa, dopóki narzuca, jeśli może, zasłony swojej ciemności na ten wspaniały blask i bodaj trochę umniejsza chwałę tak wielkiego świętowania. Pewien brat bowiem” – mówił tak, aby go wszędzie słyszano – „tejże nocy widział, jak samego Miłosierdzia Matka zawsze dziewica trzyma na najdroższym łonie Syna, którego porodziła obecnej nocy, i że stoi przy Niej w obfitym świetle rzesza świętych aniołów. Cieszył się ten Bóg-dziecię, wykrzykiwał z niezmiernej radości i okazywał wesołość ruchem pełnego chwały ciała i klaskaniem w ręce. Zwróciwszy się do matki, mówił do Niej: »Poznajesz, matko, noc, która czeka na uświetnienie radością Moich narodzin, noc, w czasie której zostaną powtórzone zarówno przepowiednie proroków, jak i obwieszczenia aniołów, a całe niebo i ziemia będą się weselić z Mojego przyjścia na świat? Gdzie teraz jest przewrotność potępionego wroga, gdzie jego moc, dzięki której przedtem hamował w świecie tę wyjątkową radość?« Kiedy tamten bezwstydny to usłyszał, wylazł ze swojej kryjówki i ukazał się z daleka w haniebnej szpetocie. Zawodząc i żałośnie jęcząc, błagał, żeby mu pozwolono się zbliżyć. A mówił to z tą myślą, aby móc zatruć na swój zwykły sposób albo też inny, płynące z tak wielkiej jasności szczęście, o które był zazdrosny. »A jeśli« – powiada – »nie wpuszcza się mnie do żadnej części kościoła, znajdę sobie przecież jakieś miejsce w pozostałych pomieszczeniach«. »Idź« – mówi na to Syn Dziewicy – »łotrze, i żebyś nie narzekał, że Moja moc z góry zniweczyła twój zamiar, pokaż, co potrafisz«. Tamten, nie powstrzymywany, skierował się ku drzwiom kapitularza, zamierzywszy przez nie przejść. Nie zdołał jednak tego uczynić. Sam bowiem okazał się bardzo wyniosły, a progi kapitularza niskie, tak że w żaden sposób nie mógł do niego przez nie wejść. Ogarnięty dobrze znaną zarazą pychy, nie mógł przejść przez skromne drzwi, ponieważ one właśnie nie wpuszczają wyprostowanego w pysze, lecz schylonego w pokorze. Stamtąd skierował kroki ku dormitorium braci. Spróbował tam wejść, wierząc, że może ich zaniepokoić zwykłymi sztuczkami. Odrzwia jednak wypchnęły grube cielsko. Odszedł. Na koniec nadzieję wyrządzenia krzywdy obudził w nim refektarz. Spodziewał się tam mniejszej troski o dusze ze względu na nieco większą dbałość o ciała. A tam natrafił na tyle rygli z lektury Bożych słów, tyle sztab z pobożności słuchaczy, tyle krat z miłości tych, którzy sobie nawzajem służą, że nie mogąc w ogóle postąpić do przodu, musiał się cofnąć. Odrzucony w taki właśnie sposób od wszystkich pomieszczeń klasztoru, uciekł ów łotr we wstydzie, na jaki zasłużył, z oczu najświętszego Odkupiciela i Jego pełnej chwały Dziewicy Matki. Ostrożni przeto bądźcie i dziękujcie nieskończenie wszechmocnemu i najmiłosierniejszemu Zbawcy, który nie dość, że odpędził od was najniegodziwszego wroga, ale sam pozostał, żeby razem z wami obchodzić swoje święto”.
Te słowa powiedziane braciom przez świętego męża ukazują zarówno nikczemność złych duchów, które w szale srożą się wokół tego miejsca, jak i łagodność Pana, który to miejsce ochrania. Chociaż ci niegodziwi wrogowie prześladowali powszechnie wszystkich, jednak teraz ze szczególną zaciekłością nastawali na braci zakonnych. Cierpieli wprawdzie, patrząc złym okiem na wiarę starych mnichów, ale dodatkowo jeszcze bardziej ostry ból, niczym świeżo odniesiona rana, sprawiało im wstępowanie do klasztoru nowicjuszy. I jakby w rozpaczy nad straconym czasem, gardząc łupami znaczniejszej grabieży, tym gwałtowniej występowali przeciwko temu, co było im zabierane sprzed oczu. Dlatego przeciwko nowicjuszom wszczynali srogie wojny, dlatego, uzbrojeni w różne pociski pokus, ze wszystkich sił ich prześladowali.
Fragment publikacji O cudach (De miraculis)
Piotr Czcigodny (1092 lub 1094–1156), dziewiąty opat Cluny w latach 1122–1156, jeden z najwybitniejszych kluniackich intelektualistów. W czasie pełnienia urzędu wyprowadził opactwo z podwójnego kryzysu, doprowadzając zarówno do rozwiązania toczących wspólnotę konfliktów wewnętrznych, jak i odnowienia klasztornych obyczajów. Broniąc w licznych pismach tradycji swoich wielkich poprzedników stał się najpełniejszym wyrazicielem dojrzałej kultury i teologii kluniackiej.
Fot. Marcin Marecik / Na zdjęciu: fragment fresku z kapitularza gotyckiego w Opactwie Benedyktynów w Tyńcu
Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.
Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.
To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!