„Jezus, pierwszy mnich”: to wyrażenie, użyte niegdyś w tytule artykułu, zostało tam zaopatrzone znakiem zapytania (Charles M. Miller S.M., Jesus, the First Monk?, [w:] „Review for Religious” 32 (1973), 785–788.). Każe nam ono zastanowić się nad możliwością postawienia problemu: czy Jezus Chrystus był mnichem? Jeśli nie, to czy ktokolwiek ma prawo nim być? Jeśli tak, to co to oznacza? Problem jest delikatny i złożony, a nie istnieje chyba na ten temat żadne studium, chociaż istnieją elementy odpowiedzi, rozrzucone po piśmiennictwie wielu wieków. Nie możemy się spodziewać, że damy tutaj odpowiedź oczywistą. Można jednak w tej kwestii wysunąć sugestie i zebrać podstawową dokumentację, aby pobudzić do nowych badań i refleksji.
Problem
Więź chrześcijańskiego monastycyzmu z „przesłaniem Nowego Testamentu” rozważać można na wiele sposobów; jednym z nich jest zbadanie „ruchów monastycznych” w ich początkach. Zauważono tu słusznie, że ruchy te „dzielą wspólny cel z monastycyzmem innych wielkich religii ludzkości”. W nich wszystkich bowiem stwierdzamy podobne, mimo różnorodności form, zjawisko zarazem ludzkie i społeczne: niektóre osoby dystansują się od zwykłego życia, aby oddać się duchowym poszukiwaniom, którym towarzyszy jakaś asceza. Ten fakt stwierdzają specjaliści antropologowie oraz historycy religii; próbowano już dać jego socjologiczną interpretację. Trzeba jednak stwierdzić, że w rzeczywistości to „zjawisko monastyczne” nie odpowiada wyłącznie jakiemuś niejasnemu „wymiarowi bytowania ludzkiego”, tworzącemu powszechny archetyp, realizowany przez każdego reprezentanta gatunku homo religiosus. Chcąc je określić, można się wahać między różnymi terminami: archetyp, paradygmat, obraz, symbol, wzór idealny… aby jednak pozostać w kontakcie z rzeczywistością, którą pozwalają nam badać antropologia i historia, trzeba koniecznie uznać, że ten archetyp nie dotyczy tylko postawy wewnętrznej; ta postawa musi się przejawiać w pewnym sposobie życia, w pewnej strukturze bytowania.
Pytanie, czy archetyp monastyczny stosuje się do każdego chrześcijanina, skoro urzeczywistnił się przede wszystkim w Chrystusie – zostało już postawione przez ojca Fuentes. Przytacza on autorów twierdzących, że „prawdziwym chrześcijaninem jest mnich” albo że „prawdziwym mnichem był św. Paweł, ponieważ chlubił się w krzyżu Chrystusa”, albo że proroctwa przepowiadające samotne cierpienie Chrystusa podczas Jego Męki spełniły się w Nim jako w doskonałym mnichu: De Christo monacho excelso; i wnioskuje, że tym, co czyni Chrystusa mnichem, jedynym doskonałym mnichem, jest Jego ofiara: „W centrum, w samym sercu świata, na jego prawdziwej osi, tkwi Krzyż Chrystusowy, drzewo życia. W pośrodku ludzkości, w centrum czasów i wieków znajduje się człowieczeństwo przyjęte przez Bóstwo. Jedynym prawdziwym człowiekiem i prawdziwym mnichem jest Jezus Chrystus: jedyny prawdziwy Bóg, jedyny Pośrednik między Bogiem i ludźmi, człowiek Chrystus Jezus”. Ta wspaniała interpretacja opiera się na centralnej wartości, jaką w życiu Jezusa jest jego samotność z Ojcem za zbawienie całego świata; słowo mnich bowiem oznacza pierwotnie samotnego, samotnika.
Inni jednak autorzy energicznie zaprzeczają możliwości nazywania Chrystusa mnichem. Wychodzą albo od karykaturalnych pojęć o monastycyzmie i Chrystusie, albo od własnego, socjologicznego pojmowania mnicha: mnich nie żyje tak, jak inni ludzie, mnich nie bierze bezpośredniego udziału w historii – a więc Chrystus nie był mnichem.
Aby obiektywnie rozstrzygnąć, czy archetyp mnicha stosuje się do Chrystusa, trzeba móc wychodzić od faktów, a nie od osobistych opinii. Trzeba spróbować stwierdzić jasno, czy zrealizował On pewne wzorce społeczne i jakie. Na przykład przedstawia On sobą typ społeczny wędrownego nauczyciela taki, jaki był znany w Jego czasach i jaki stwierdzono także w innych tradycjach religijnych. Kiedy Bóg wcielił się w Jezusie Chrystusie, czy również przyjął archetyp życia prowadzonego z dala od zwykłego społeczeństwa, życia w jakimś stopniu świadomie usuniętego na margines, a to w celu przyjęcia postaw i dokonywania działań właściwych zjawisku monastycznemu?
Pewien specjalista w dziedzinie historii porównawczej religii, badając chrześcijańską realizację zjawiska monastycyzmu, wyszedł od stwierdzenia dwóch faktów: pierwszą postacią, którą przedstawia nam Ewangelia, jest Jan Chrzciciel na pustyni, a pierwszym obrazem Jezusa u początku Jego misji jest Jego pobyt na pustyni, w samotności, poście, kuszeniu i zjednoczeniu z Bogiem. W tej chwili, i nieraz jeszcze później, aż do swojej samotnej śmierci na krzyżu, Jezus przeżywa doświadczenie typowo monastyczne. I stąd wniosek: „Obraz Chrystusa, którego tajemnicza i zbawcza Opatrzność uczyniła mnichem, najwyraźniej przenika całą ewangeliczną historia salutis…”
Odpowiedzi tradycji
Można więc zrozumieć, że poprzez całą historię monastycyzmu i życia zakonnego w ogóle trwa miłość do idei, wyrażonej przez tytuł sławnej niegdyś książki Dom Kolumby Marmiona: Chrystus ideałem mnicha. Chrystus rozważany był jako ideał zakonnika nie tylko w tym sensie, że nadał on zakonnikom, jak i wszystkim chrześcijanom, duchowy program, ale także i dlatego, że zdaniem zwolenników tej myśli był On pierwszym z tych, którzy prowadzili w Kościele życie monastyczne i zakonne. Ta myśl poświadczona jest we wszystkich epokach. Wystarczy tutaj zaznaczyć główne etapy jej ewolucji, te zwłaszcza, które (jako najdawniejsze) stały się źródłem dalszego rozwoju.
W tej kwestii starożytność chrześcijańska i wczesne średniowiecze, znając życie zakonne tylko w jego formie monastycznej, kładły nacisk na te zwłaszcza teksty Nowego Testamentu, które opowiadają, jak Jezus odchodził na samotność, aby tam być kuszonym (Mt 4,1 i teksty paralelne) albo aby się modlić (Mt 14,23; Mk 2,35; Łk 5,16; 6,12; 9,18; J 6,15). Ojcowie Kościoła oraz autorzy monastyczni, zwłaszcza św. Hieronim i Kasjan, ukazywali w świetle tych tekstów Jezusa jako pierwszego spośród „samotników”. W IV wieku Euzebiusz z Emesy wyliczył dokładnie wszystkie aspekty życia Chrystusa, które Go czynią wzorem dla dziewic konsekrowanych: celibat, oderwanie od wszelkich dóbr ziemskich, samotność na górze, post, długa modlitwa.
Myśl średniowieczna szła tą samą drogą, i to z rosnącą precyzją i naciskiem. I tak Wilhelm z Saint-Thierry wyjaśnia kartuzom, że ich sposób życia był już „uprawiany przez Zbawiciela we własnej osobie”. Można przytoczyć także z XII wieku Gotfryda z Auxerre, Aelreda z Rielvaux, Gweryka z Igny… Pewien tekst Hugona z Balmy, napisany pierwotnie dla kartuzów, został później przeredagowany tak, żeby mógł stosować się do franciszkanów. Pewien autor z początku XIII wieku widzi w Chrystusie pierwszego pustelnika, a w Jego krzyżu pierwszą „pustelnię”.
Od XII wieku trwa proces dzielenia się życia zakonnego na rozmaite formy. Już i poprzednio pewien anonimowy autor, którego dzieło przypisywano św. Hieronimowi, powiedział, że Chrystus raz oddalający się na modlitwę, raz znowu wychodzący do tłumów, osobiście zapoczątkował tak życie kontemplacyjne, jak i czynne. Ta rozmaitość form i rodzajów działalności, które można było przypisać przykładowi Chrystusa, została wyraźnie uznana w dziele Libellus de diversis ordinibus et professionibus qui sunt in Ecclesia, napisanym w połowie XII wieku przez anonimowego autora, który był przypuszczalnie kanonikiem regularnym; odróżnia on siedem rodzajów zakonników, pustelników, mnichów i kanoników, żyjących bądź to z daleka od ludzi, bądź blisko nich, i dla każdego z tych rodzajów znajduje najpierw tekst i wzór w Starym Testamencie, następnie zaś cytat z Ewangelii oraz przykład wzięty z życia Jezusa. Od tego też czasu przedstawiciele większości zakonów czy instytutów powoływali się na jeden z przykładów danych przez Jezusa, na którąś z dziedzin Jego działalności.
W naszych już czasach II Sobór Watykański podjął tę typologię w Lumen gentium, w rozdziale poświęconym życiu zakonnemu. Czytamy tam w paragrafie 46:
Zakonnicy gorliwie starać się mają o to, aby za ich pośrednictwem Kościół z biegiem czasu coraz lepiej, zarówno wiernym, jak niewierzącym, ukazywał Chrystusa – bądź to oddającego się kontemplacji na górze, bądź zwiastującego rzeszom Królestwo Boże, bądź uzdrawiającego chorych i ułomnych, a grzeszników nawracającego do cnoty, bądź błogosławiącego dzieciom i dobrze czyniącego wszystkim, a zawsze posłusznego woli Ojca, który Go posłał.
Sobór chętnie powtarzał, że wszystko, co się dzieje w porządku zbawienia, jest udziałem w dziele zbawienia: jest kontynuacją przez Kościół i przedłużeniem w jego członkach (a dzięki temu szczególnie wiernym naśladowaniem) tego, co zaczęte zostało przez Jezusa Chrystusa i czego On dokonał w sposób doskonały raz na zawsze, a co teraz powinno zostać objawione i przekazane światu. Dlatego też wszyscy chrześcijanie zostali zaproszeni do roli znaków i świadków. Wśród nich zaś zakonnicy powinni reprezentować w sposób szczególny pewne aspekty Jego misterium: na przykład przez swoje dobrowolne ubóstwo powinni być znakiem Jego ubóstwa i mieć w nim udział (Perfectae caritatis 13). Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen gentium, w rozdziale poświęconym zakonnikom, nie musiała wchodzić w te szczegółowe zastosowania; niemniej uznano za stosowne scharakteryzować krótko główne rodzaje instytutów zakonnych, w których urzeczywistnia się różne zestawy charyzmatów i powołań. I zrobiono to, powołując się na przykład Pana, mianowicie na różne działania, które On sam spełniał, a których zakonnicy powinni być kontynuatorami i reprezentantami, znakami i świadkami. Zamiast podać definicję życia zakonnego, sobór wolał umieścić w tym tekście jego typologię z odniesieniem do Chrystusa; zastosowano ją też następnie do sześciu rodzajów instytutów, opisanych w paragrafach od 7 do 11 Perfectae caritatis.
Takie przedstawienie życia zakonnego przez powołanie się na Chrystusa zostało rozwinięte w wielu wydanych następnie komentarzach do tekstów soborowych. Szczegółowe i konkretne zastosowanie wytyczonych w ten sposób zasad dała Stolica Apostolska w wypowiedzi dotyczącej jednego, wyraźnie określonego rodzaju życia zakonnego, mianowicie kontemplacyjnych mniszek klauzurowych, w instrukcji Venite seorsum, wydanej przez Kongregację do spraw zakonników 14 sierpnia 1969 roku. Niezależnie od tego, jak wiąże się tam część doktrynalna, czyli właściwy dokument, z normami praktycznymi umieszczonymi na końcu, niewątpliwie część pierwsza przejmuje tradycyjne przekonanie, że to Chrystus jako pierwszy w Nowym Testamencie oddalił się na samotność, aby tam modlić się, walczyć ze złem i złożyć siebie w ofierze. W przypisach przytoczono teksty patrystyczne, które i myśmy już tu przypomnieli.
Równolegle z tym, i zgodnie z tradycją prawosławną, idea Chrystusa mnicha, nawet „mnicha absolutnego”, rozwinięta została wspaniale przez P. Evdokimova na podstawie tekstu o trzech fazach kuszenia Jezusa na pustyni. Nieco później pewien komentator Listu do Hebrajczyków postawił tezę, że jego adresatami są członkowie „monastycznej grupy celibatariuszy”, i stąd to waga, jaką się tam przywiązuje do czystości rytualnej. Jego hipoteza przedstawiona została pod tytułem już tu zacytowanym: „Jezus, pierwszy mnich?”
Ku interpretacji
Podobne teksty stawiają przed nami złożony problem interpretacji. Życie monastyczne i zakonne jest składnikiem życia chrześcijańskiego dotyczącym jego relacji do społeczeństwa. Ma swoje odpowiedniki w innych religiach i stowarzyszeniach. Wszystkie jednak motywacje, które tu przytoczono dla jego uzasadnienia, były chrześcijańskie; i wszystkie one zakładały i umacniały osobistą więź z Jezusem. To Jemu ktoś chce służyć, dla Jego królestwa pracować, stawać się w tym sensie „rybakiem ludzi”, z Nim się jednoczyć (stąd symbolika oblubieńcza), brać udział w Jego męce i uwielbieniu już tutaj i na zawsze. Wszystkie te motywy, oraz inne, czerpiące natchnienie z Nowego Testamentu, zakładają więź miłości z Jezusem. Na tym polega specyficzny i jedyny charakter monastycyzmu chrześcijańskiego i to go różni tak głęboko od wszystkich innych.
Aby jednak, czy to na drodze życia monastycznego, czy w innych okolicznościach, mógł mieć miejsce ten udział w misterium Chrystusa, nie jest konieczne, aby sam Chrystus w swym życiu historycznym doświadczył wszystkich możliwych ludzkich przeżyć. Nie jest także konieczne, aby chrześcijanin wziął udział przez naśladownictwo we wszystkich historycznych zachowaniach Jezusa, uwarunkowanych przez Jego epokę i środowisko. Uświęcił On i zbawił całkowicie – i nadal w wieczności uświęca i zbawia – każdego człowieka i wszelkie ludzkie działanie, mogące prowadzić ku Bogu. Nie ma więc potrzeby doszukiwać się w tym, co wiemy o Jego ziemskim życiu, wzorów dla każdego poszczególnego stanu. To, co zbawia wszystkich, to nie otoczka kulturowa, w której Bóg w Jezusie przyjął naturę ludzką, ale Jego nauka, Jego Ewangelia i misterium Jego życia.
Niemniej jeżeli teksty i fakty wykazują, że istotnie przyjął On taką czy inną formę bytowania ludzkiego, należy to stwierdzić i mamy prawo pytać, co to znaczy.
Otóż istnieją wzorce życia ludzkiego, które Chrystus przyjął: jak wędrownego kaznodziei, duchowego przywódcy grupy uczniów, kapłana – i które wypełniał w sposób całkowicie nowy. Istnieją jednak także i takie, których On sam nie przyjął, chociaż i z nich zrobił środki zbawienia, jak na przykład wzorzec męża i ojca rodziny. Podobnie nie przyjął roli politycznego przywódcy, chociaż ten wzorzec był reprezentowany w Jego epoce i kulturowej tradycji. Ten Jego dystans wobec bezpośredniego politycznego zaangażowania wyjaśnia, zdaniem niektórych, fakt przedstawiany przez nich z naciskiem, dla wielu innych zaś zdumiewający: Jezus nie zidentyfikował się z grupami uważanymi przez wielu za monastyczne, takimi jak esseńczycy albo wspólnota z Qumran.
Mamy więc prawo pytać, dlaczego Jezus przyjął na siebie jedne wzorce, a nie przyjął innych. Czy działalność kaznodziei, mistrza grupy uczniów utworzonej w celu szerzenia jakiejś nauki, mnicha, kapłana – nie posiada jakiegoś charakteru zarazem świętego i uniwersalnego, któremu nie jest potrzebne pośrednictwo grupy rodzinnej lub politycznej, razem z jej słusznymi i koniecznymi ograniczeniami?
Proste pytania, które trzeba sobie postawić, kiedy się rozważa tradycję mówiącą o Jezusie-mnichu.
Fragment książki Chrystus w oczach średniowiecznych mnichów
Jean Leclercq OSB (1911–1993) – benedyktyn z opactwa Clervaux w Luksemburgu. Wybitny badacz historii, tradycji i duchowości monastycyzmu średniowiecznego. Wydawca dzieł św. Bernarda z Clairvaux; autor około 1000 artykułów i książek.
Fot. Marcin Marecik / Na zdjęciu: fragment mozaiki ceramicznej przedstawiający „Maiestas Domini” z kaplicy w opactwie tynieckim. Wykonanie: Borys Kotowski OSB.
Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.
Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.
To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!