Temat wstydu i ludzkiej wstydliwości opracował w jednej ze swoich publikacji zatytułowanej „Fenomenologia wstydliwości” (Warszawa 1938, Wrocław 1986) ksiądz Franciszek Sawicki. Publikacja ujmuje zagadnienie głównie w kontekście płciowości, natomiast zawarte w niej rozważania poprzedza wstęp o fenomenie samej wstydliwości.
Ksiądz Franciszek Sawicki to filozof dziejów, teolog urodzony 13 VII 1877 w Godziszewie (k. Pelplina). Pochodził z polsko-niemieckiej rodziny. Języka polskiego nauczył się dopiero w szkole, w domu rodzinnym posługiwał się tylko niemieckim. Po studiach w seminarium duchownym w Chełmie przyjął w 1900 święcenia kapłańskie. Od 1903 w Seminarium Duchownym w Pelplinie wykładał filozofię, prawo kanoniczne, teologię moralną i dogmatykę (do 1952). Jest autorem kilkuset publikacji.
Sawicki pisze, że przez uczucie wstydu rozumiemy uczucie przykrości pojawiające się w skutek odkrycia czegoś, co poniża godność osobistą lub stanowi nietykalną część własnego ja. W skutek przykrego obnażenia w dosłownym, względnie przenośnym znaczeniu. Przez wstydliwość rozumiemy zdolność i skłonność do podobnych uczuć oraz staranne unikanie, względnie ukrywanie tego co zawstydza. Powodem wstydu jest na ogół to, co ubliża własnej godności osobistej. Wstydzimy się jednak i za innych, za osoby nam bliskie, za które odpowiadamy. Także za obce, jeśli poniżona jest w nich ogólna godność ludzka. Wstydzić się można przed ludźmi, przed Bogiem, przed sobą samym. Bezpośrednim objawem wstydliwości jest unikanie, względnie ukrywanie tego co zawstydza. O wstydliwości mówi się, że jest ona sama niejako subtelną szatą nagości ciała. W razie gwałtownego zawstydzenia, wzruszenie wewnętrzne może stać się tak silnym, że człowiek ze wstydu najlepiej zapadłby się pod ziemię, aby nie być widzianym. Z takiego wstydu na Sądzie Ostatecznym grzesznicy (…) mówić będą do gór: Przykryjcie nas! a do pagórków: Padnijcie na nas! (Oz 10,8).
Uczucie wstydu zakłada dwa pierwiastki: pierwiastek niższy, który zawstydza i pierwiastek wyższy, który ten wstyd odczuwa. Sama wstydliwość jest cechą szczególnie ludzką. Zwierzęta nie mają wstydu, dlatego że nie posiadają pierwiastka wyższego. Bóg nie ma wstydu bo nie ma pierwiastka niższego. Wstyd pojawia się u człowieka dlatego, że współistnieją w nim oba te pierwiastki. Jego podstawą jest rozdźwięk między duchem a zmysłowością, wyższym i niższym ja, pomiędzy poczuciem godności a słabością życiową. Zawstydza to, co ubliża lub zagraża poczuciu godności osobistej i honoru. Do tego należy to, co samo w sobie poniża, co jest szpecące, niedoskonałe, niskie, podłe. Takie są między innymi uczynki niemoralne. Dlatego mówi się czasem, że wstyd jest strażą porządku moralnego.
Jednocześnie Sawicki podaje za św. Tomaszem, że stopień wstydu nie odpowiada ściśle ciężkości grzechu, który człowiek popełnia. Przede wszystkim chodzi o grzech, w którym czujemy, że coś nas poniżyło. Stąd grzechy mniej zawstydzają, jeśli uchodzą za mniej haniebne. Z tej racji człowiek mniej się wstydzi grzechów duchowych niż zmysłowych, gwałtowności mniej niż tchórzostwa czy kłamstwa. Szczyci się nawet grzechem o ile grzech jest wyrazem siły, potęgi, zamożności. Jednocześnie zakres uczucia wstydu sięga daleko poza obręb samej moralności. Wstydzi się ktoś, kto postąpił głupio, okazał się niedołęgą, wykazał się brakiem taktu, wyczucia. Wstydliwie ukrywa się też kalectwo, brak urody, niższe funkcje i potrzeby ciała. Plotyn wstydził się w ogóle ciała ludzkiego – pochodzenia, tego że nie był czystym duchem. U Greków ciało było postrzegane jako więzienie ducha i jako takie podlegało rozpadowi. Św. Paweł został odrzucony gdy na Areopagu powiedział o zmartwychwstaniu ciała. Innym źródłem wstydu jest naruszenie poczucia honoru, odmawianie szacunku, obraza, nagana, ukaranie. Może to dotyczyć pierwszego doświadczenia wstydu u dzieci, kiedy są karane. W czwartym czy piątym roku życia dziecko zawstydzone ukrywa się lub płacze gorzko.
Powyższe ujęcie wstydu wydaje się oczywiste. Natomiast bywa, że człowiek wstydzi się odsłonięcia tego co w nim piękne, chwalebne i szlachetne. Człowiek rumieni się nie za coś szpetnego, ale dlatego że ktoś go publicznie pochwalił. Wstydliwie ukrywa łzy wzruszenia, czy uczynki miłosierdzia, żeby go nie chwalono. Odnosi się do tego piękne zdanie Nietzschego: „Zaprawdę nie znoszę ja tych miłosiernych, których własna litość błogością przejmuje: zbyt mało wstydu mają ci ludzie. Jeśli litościwym być muszę, nie chcę się nim zwać; a skoro nim jestem pragnę nim być z daleka”. Jeśli człowiek okazuje miłosierdzie (Nietzsche używa określenia „litość”) to należy to zrobić dyskretnie. Nie ma się czym wynosić. Zawstydzony może czuć się ktoś nagle pochwycony na modlitwie osobistej, zawstydzony tym że się modli. Jezus mówi tym, których uzdrowił: idźcie i nie mówcie o tym nikomu. Ci ludzie się tym chwalili przez co utracili to, co najcenniejsze. Święci też niechętnie mówią o swoich wzniosłych doświadczeniach. Stygmatycy ukrywają swoje stygmaty.
Wstydliwość, która ukrywa to, co najszlachetniejsze w człowieku uchodzi za wstydliwość najpiękniejszą. Może dziwić, że odkrycie akurat tego co dobre i piękne zawstydza. Dlaczego tak jest? Wstyd przecież przede wszystkim odnosi się do tego co szpetne, brzydkie, niechciane, co uwłacza godności człowieka. Może dlatego, że człowiek szlachetny chce być pokorny, chce się wyciszyć, więc zrozumiałe jest, że unika rozgłosu, rozgłaszania. Jest to rodzaj mądrości polegającej na unikaniu rozgłosu czy odsłonięcia tego co szlachetne w człowieku.
Wstydliwość wiąże się z niepożądanym odkryciem przeżyć i przymiotów ściśle osobistych. Jest taka sfera intymności prywatnej, która powinna być sferą nietykalną dla innych. Każdy ma prawo do swojej intymnej sfery i nie można jej naruszać. Ta sfera należy tylko do tego człowieka, który nie powinien jej przełamywać. Czasami w wychowaniu dzieci narusza się tę sferę. W pewnym momencie dzieci uzyskują poczucie swojej tożsamości i trzeba uszanować w nich ten wymiar osobistej intymności. Człowiek wstydzi się wyznania czegoś, jakiegoś obnażenia niezależnie czy to dotyczy grzechu i winy, czy też szlachetnych rzeczy. To jest przedziwne i trudne we wstydliwości, że odnosi się do przeciwstawnych rzeczy. Wstydliwość wobec rzeczy szlachetnych, które się odsłoniły, w które ktoś miał podgląd pojawia się nie dlatego, że rzecz jest bez wartości i poniżająca, ale przez to, że ktoś się wdarł w tę przestrzeń intymności człowieka i w ten sposób jakby naruszył jego godność.
Jednocześnie wstyd zdaje się zawsze zakładać obawę poniżenia w oczach ludzkich. Zachodzi ona nawet w przypadku, gdy chodzi o szlachetne rzeczy w sercu człowieka. Chociaż samo objawienie i wartość tych rzeczy jest pozytywna. Natomiast odsłonięta wobec innych może być przez nich odebrana negatywnie i w ten sposób zbezczeszczona. Wobec czego człowiek to ukrywa. Łzy szlachetnego wzruszenia u mężczyzny mogą być postrzegane jako przejaw miękkości, słabości. Przeżycia religijne mogą zostać odebrane jako halucynacje lub zwiedzenie. Wstyd w obliczu odsłonięcia się szlachetnej strony człowieka pojawia się dlatego, że może zostać on niewłaściwie zrozumiany i niewłaściwie przyjęty.
Natomiast w Biblii pojęcie wstydu rozumiane jest zupełnie inaczej. Otóż pojęcie wstydu jest bardziej zbliżone do frustracji, zawodu, porażki czy klęski. Stąd ze wstydem związana jest ocena człowieka przez pryzmat tego, do czego on doszedł, co osiągnął i do czego doprowadziły jego wybory. Jest to w rozumieniu biblijnym podstawą wstydu i wydaje się bardziej zbliżone do pojęcia kompromitacji. Pojęcie wstydu związane jest z jakimiś nadziejami, pomysłami na życie, tak jak w historii syna marnotrawnego. Jego pomysł na życie doprowadził do tego, że został pastuchem świń i to był wstyd. Nie chodziło o przeżywane uczucia. W potocznym podejściu do wstydu jest element psychologiczny, jakiegoś doświadczania. U Żydów jest to konkret: został pastuchem świń i ten konkret jest właśnie wstydem. Jest to konkretna rzeczywistość taka jaka jest. Pojęcie wstydu wiąże się w Biblii z pojęciem prawdy. Klasyczne określenie prawdy, które mówi o tym, że jest to zgodność myśli z rzeczywistością, akcentuje to co mamy w głowie. Natomiast biblijne pojęcie prawdy wiąże się z tym na czym można budować, na czym można się oprzeć i co daj rzetelną perspektywę. Rzetelna perspektywa przekłada się w życiu na konkret, na to co daje życie, pełnię i radość. Prawdę poznaje się po efektach, po owocach a nie po porównaniu tego co człowiek przeżywa, wyobraża sobie i tym co jest aktualne na zewnątrz. Chrystus mówi o sobie: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Prawda czy nie prawda? W naszym przypadku rzeczywistość nie jest rzeczywistością pełną. Jest zapowiedzią. Okaże się po tym, jak się zrealizuje. To co się stanie, co się wydarzy jest weryfikacją naszej mądrości, tego czy mądrze wybieramy czy głupio. Marnotrawny syn wybrał głupio, dlatego musiał się wstydzić. Głupota doprowadziła go do bardzo konkretnej, kompromitującej sytuacji. W Biblii to Bóg jest źródłem życia, jest życiem. Ci, którzy są posłuszni Bogu, uznają Boga, Jego prawa i pouczenia, przyjmują je i stosują w życiu są ludźmi, którzy są obdarowani przez Boga błogosławieństwem, mają udział w życiu, dochodzą do pełni życia.
Pierwotnie to było rozumiane bardzo konkretnie. Jeśli ktoś był bogaty, to był błogosławiony przez Boga i mógł się dobrze z tym czuć. Natomiast człowiek biedny, któremu się nie udawało, nie miał błogosławieństwa od Boga. W Biblii mamy okres w którym to uproszczone spojrzenie się załamało. Szczególnie Księga Hioba jest wielką dysputą na temat tego, na czym rzeczywiście polega błogosławieństwo. Jest pytaniem o cierpienie człowieka sprawiedliwego. Powoli pojawia się szlachetne określenie „ubogich Jahwe”. Opisują to pieśni o słudze Jahwe z Księgi Izajasza. Mówią o słudze Jahwe sprawiedliwym i poniżonym, który nosił na sobie nasze winy. Te pieśni Chrystus odnosi do siebie i one się w Nim realizują. Zostaje odrzucony, opluty, znieważony. W poprzednim rozumieniu przeklęty przez Boga. Tutaj okazuje się tym sługą jedynym i prawdziwym, który przynosi zbawienie innym. Widać jak powoli dokonuje się zmiana postrzegania.
Problem ostatecznie pozostaje ten sam. Wstyd odnosi się do załamania pewnej idei, nadziei, ufności, czyli do nierozpoznania rzetelnej, rzeczywistej prawdy a położenia nadziei w czymś, co jest ulotne, fałszywe, co jest pozorem. Sprawiedliwy, który opiera się na Bogu nie zawiedzie się, dlatego nie będzie zawstydzony. Natomiast bezbożny, który pokłada nadzieję w bogactwie, w układach społecznych, w znajomościach, ostatecznie będzie zawstydzony. Oto wszyscy czciciele tego bożka zawstydzą się; jego wykonawcy sami są ludźmi. Wszyscy oni niechaj się zbiorą i niech staną! Razem się przestraszą i wstydem okryją (Iz 44,11). Przegrają. To wszystko się okaże jednym wielkim pozorem i obnaży się nagość pozoru. Wtedy będą się wstydzić. Wstyd jest wyrazem klęski, a ta z kolei jest wyrazem złego zakorzenienie swojej nadziei. Nadzieja nie była autentycznie dobra, nie opierała się na prawdzie. Prawdzie, która nie jest tylko tą zgodnością myślenia i przeżywania z tym co dzieje się w rzeczywistości, ale prawdą, która odnosi się do życia i jego źródła, czyli właściwego umieszczenia swojej nadziei i ufności.
Ostateczna prawda objawia się w spotkaniu z Bogiem. Psalmista pisze: W tobie Panie moja ucieczka niech nie doznam wstydu na wieki (Psalm 71). Wstyd na wieki to jest właśnie klęska. Człowiek przegra, bo to co wybrał jest marnością i pustką. Natomiast względem wrogów w tym samym psalmie czytamy tak: Niech się zawstydzą, niech upadną wrogowie mego życia. Niech się hańbą i wstydem okryją szukający mego nieszczęścia. W Biblii wstyd jest brakiem osiągnięcia pełni życia. Jest to obiektywna rzeczywistość. Nie chodzi o samo przeżywanie, stan psychiczny, uczucie czy jakieś mniemanie. To się nie dokonuje wobec innych ludzi, publiczności, ale przede wszystkim wobec Boga i dotyczy ostatecznej prawdy życia.
Pojęcie wstydu, które normalnie rozumiemy jest więc zupełnie inne od tego co znajduje się w Biblii. W Biblii wstyd bardzo mocno związany jest z pojęciem prawdy, która odsłania pustkę nadziei i ufności względem jakichś pomysłów, jakiegoś próżnego gonienia za marnością. Nawiązując do tego, co znalazło się w refleksji księdza Sawickiego na temat wstydu, że uczucie wstydu zakłada pierwiastek niższy, który zawstydza i pierwiastek wyższy, który wstyd odczuwa. Dlatego Bóg ani zwierzęta nie mają wstydu bo nie mają pierwiastka wyższego i niższego jednocześnie. My mamy pierwiastek niższy razem ze zwierzętami, a pierwiastek wyższy od Boga. Wstyd jest jakimś echem naszego pochodzenia od Boga, naszego do Niego podobieństwa. Dlatego w sytuacji całkowitego oddania Bogu, znika wstydliwość. Św. Franciszek oddając się Bogu rozebrał się do naga, oddał szaty ojcu i włożył habit. To jest taka sytuacja całkowitego oddania się Bogu. Nie ma problemu wstydu, to nie była pornografia. W tym momencie przeżywanie tego jako pornografii byłoby dla samego człowieka haniebne. Jest to gest, w którym człowiek oddaje się zupełnie Bogu i w którym jednocześnie wszystko jest czyste. Nawiązuje to do sytuacji w raju przed grzechem. Adam i Ewa byli nadzy i nie wstydzili się siebie. Wstyd pojawia się dopiero po grzechu, gdy załamuje się całkowite zawierzenie Bogu i bycie blisko Boga, kiedy rzeczywistość zmysłowonaturalna, ziemska zaczyna grać dużą rolę. Gra ją do dziś: kto ile ma, kto jakie stanowisko ma, kto jak jest zdolny, mądrzejszy, głupszy, bogatszy, piękniejszy albo mniej piękny. To się liczy. Stąd pojawia się zawstydzenie.
Ikoną wstydliwości jest nagość. Człowiek boi się obnażenia. Nagość niesie całkowite oddanie się, otwartość i czystość. Jeżeli ta nagość przynależy do Boga, znajduje w nim swoje spełnienie. Obnażenie nie wywołuje wstydu i nie jest wstydliwością. To samo będzie dotyczyło sytuacji kiedy chodzi o bardzo szlachetne doznania czy poruszenia. Ikona nagości odnosi się również do tych uczuć: wzruszenia, okazanego miłosierdzia. Odsłaniają one to co jest szlachetne w sercu człowieka. Jeżeli to rzeczywiście jest w pokorze oddane Bogu, nie ma wstydu. Nagość jest znakiem całkowitej przynależności do Boga, oderwaniem od tego co światowe, zmysłowe i związane z namiętnością, tym co zdominowane przez świat.
Podczas drogi krzyżowej, przy krzyżu, zostaje obnażony Chrystus. Umiera na krzyżu, co jest jeszcze gorsze niż samo obnażenie. W Księdze Powtórzonego Prawa napisano: przeklęty kto zawisł na drzewie. Dla człowieka religijnego, pobożnego to było przekleństwo, coś potwornego. Powinno normalnie zawstydzać. Natomiast u Chrystusa tego zawstydzenia nie ma. Jest prostota całkowitego oddania Ojcu. To obnażenie jest czyste. Ono paradoksalnie zawstydza tych, którzy go obnażyli. Zupełnie odwrotnie.
Wstydliwość po grzechu pierworodnym jest echem naszej przynależności do Boga, które nam nie pozwala spokojnie zamknąć się w tym co ziemskie, naturalne, na podobieństwo zwierząt. Św. Jan pisze, że w świecie panują pożądliwość oczu, pożądliwość ciała i pycha tego żywota. Wstydzimy się tego, że dajemy się zamknąć w tym co naturalne. Zawstydzenie bierze się z rozkładu ciała. To, w czym człowiek pokłada nadzieje staje się popiołem, marnością nad marnościami.
Trzeba też pamiętać że wstydliwość może być, podobnie jak poczucie winy, używane do manipulowania ludźmi. Zawstydzenie może budzić w człowieku kompleksy i natręctwa, przez co człowiek zostaje osłabiony. Człowiek zawstydzony jest osłabiony. Nie potrafi się bronić. Tak samo jak człowiek, który czuje się winny, traci siłę. Zawstydzenie czy wzbudzenie winy u kogoś bardzo łatwo służy do manipulacji, do dominacji nad człowiekiem. Wstyd jak i wina mogą przybrać taki rozmiar, że mogą doprowadzić w skrajnych przypadkach do samobójstwa. Są takie sytuacje, że ludzie, szczególnie młodzi, popełniają samobójstwo w wyniku zawstydzenia. Człowiek wtedy traci zdolność obrony i jest zrozpaczony i w tej rozpaczy jest w stanie zrobić głupstwo.
Czy wstyd lub wina mogą odgrywać pozytywną rolę? Wydaje się, że tak, jeżeli człowiek umie przyjąć zawstydzenie i swoją winę w sposób trzeźwy, ze zrozumieniem tego, że są wyrazem jego słabości, głupoty, niegodziwego postępowania. Jeśli umie je przyjąć z pokorą, to stają się bodźcem do przemiany postępowania. Odnieśmy to do jednej z najczęściej powtarzanych myśli Jezusa: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Stracenie z Jego powodu bierze się z właściwego umieszczenia nadziei. Trzeba je odczytać w kategoriach prawdy, która jest skałą, tzn. czymś na czym można się oprzeć. Człowiek wtedy się nie zachwieje, nie będzie się musiał zawstydzić. Paradoksalnie zarówno wstyd jak i wina są negatywnymi uczuciami w tym sensie, że źle się z nimi czujemy. Są uczuciami, których nie lubimy, które nas skręcają wewnętrznie. Jest to echo umierania. Jeżeli jest to echo umierania fałszywego ja – naszego ego, to jeżeli te uczucia zostaną przyjęte, mogą prowadzić do życia. Natomiast w momencie kiedy wzbudza się w człowieku chęć ratowania siebie, czyli trzymania się życia, kto chce koniecznie udowodnić, że jest inaczej niż jest, to ten straci życie. Odsłoni się próżność, nagość tej nadziei, próżność jego wysiłku udowadniania, że białe jest czarne. Wtedy pojawia się wstyd, nie ten przeżywany emocjonalnie, tylko ten będący odsłonięciem się beznadziejności, pustki tego wszystkiego czym żył. W ten sposób przez śmierć, przez to co nas poniża i jakoś pognębia możemy dojść do życia, albo możemy się stoczyć, pogrążyć w jakimś zagmatwaniu, które prowadzi do rozpaczy czyli do klęski i totalnego wstydu, biblijnego wstydu, czyli klęski w obliczu Boga.
Tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Benedictus”, który prowadzony jest przez oblatów benedyktyńskich.
Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.
Fot. Stanisław Matusik
Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.
Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.
To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!