Otwórz moje oczy, a będę rozważał cuda twojego Prawa (Ps 119(118),18). Jeśli ktoś prosi, aby mu otworzyć oczy, to w rzeczy samej chce powiedzieć, że źle widzi. Do lekarza bowiem zwraca się jedynie ten, kto prosi o lekarstwo na swoją chorobę. Zatem mówi [psalmista] do lekarza, który przychodzi z nieba: Otwórz moje oczy. Jeśli oko jest podrażnione, to wszelki ból łatwo uśmierzymy maścią, jeśli natomiast wzrok zmętnieje z powodu zaćmy, poszukujemy silniejszego lekarstwa. Podobnie jak oczy ciała, tak też oczy duszy narażone są na tego rodzaju dolegliwość, która nieuchronnie się nasila, jeśli dobry lekarz nie usunie tej zasłony oraz mgły, która powstaje jak gdyby z zastygłej cieczy. Uważa się, że nie pozwala ona widzieć tak, jak wcześniej się widziało, czy też raczej przesłania wzrok duszy. Choroba wdała się z powodu starego kwasu, dlatego że nie uwolniliśmy się od pogańskiej czy też żydowskiej zaćmy w chwili, gdy przyszliśmy do Kościoła. Nie posłuchaliśmy pouczenia dobrego lekarza: Zwlekliście starego człowieka z jego uczynkami, a przyoblekliście się w nowego, który odnawia się w poznaniu na wzór Tego, który go stworzył (Kol 3,9–10). A zatem gdy ktoś przywdział [starego człowieka], zamiast się go pozbyć, zakrada się bardzo ciężka choroba, trwała powłoka przysłania oczy i nikt nie może jej usunąć: ani aniołowie, ani Potęgi, ani Panowania, ani Władze. Zasłona pozostaje, utrudnia czytanie, osłabia widzenie, pozostaje nieusunięta, mówi Apostoł (to znaczy nikt inny nie może jej usunąć), o ile nie zostanie usunięta w Chrystusie (2 Kor 3,14). Zasłona zostanie usunięta, gdy ktoś taki nawróci się do Pana (2 Kor 3,16).
Wiesz zatem, jak możesz usunąć zasłonę, która okrywa oczy twojego serca. Nawróć się do Pana, a ona opadnie. Paweł nawrócił się pod wpływem błogosławieństwa Ananiasza. Jak gdyby łuski spadły z jego oczu i przejrzał ten, który wcześniej nie widział przez trzy dni, odzyskał równocześnie zdrowie oczu ciała i duszy, ponieważ lekarstwo ukazał mu lekarz z nieba, o którym napisano: Posłał swoje słowo i uzdrowił ich, uwolnił ze wszystkich ich słabości (Ps 107(106),20). Ten lekarz, który leczy wszystkie słabości i uzdrawia wszystkich ludzi, nie pochodzi z ziemi. Poślij zatem, Ojcze, tego lekarza! Niech przyjdzie twoje Słowo i niech otworzy moje oczy. Również oczy apostołów byłyby zamknięte, gdyby nie otworzył ich Jezus. Przeto jak powiada [Pismo]: Otworzyły się oczy dwóch spośród nich, gdy zmierzali do wsi zwanej Emaus, podczas gdy Pan wyjaśniał im pisma i ich błogosławił, oni zaś Go poznali (Łk 24,31). Gdyby zatem Jezus nie otworzył nam oczu, nikt z nas by nie widział; gdyby Jezus nie usunął zasłony, nikomu nie zajaśniałaby łaska Ewangelii. Oto przecież Piotr miał zamknięte oczy, oto Jan miał zamknięte oczy, oto Jakub miał zamknięte oczy. Przecież na górze zmorzył ich sen, lecz otworzyli oczy swojego serca wybudzeni blaskiem Bożego majestatu. Jednak z tego względu, że nie mogli znieść pełni widzenia, gdyż znajdowali się w ciele, to osłonił ich obłok, aby blask niebiańskiej chwały nie poraził ich cielesnych oczu.
Czy znalazłby się ktoś tak potężny, kto byłby w stanie otworzyć oczy i przejrzeć święte tajemnice Prawa, gdyby nie pokazał mu ich Chrystus? Mojżesz nie był kimś takim. Otóż na rozkaz Pana rzucił laskę [na ziemię] i zamieniła się ona w węża, przed którym Mojżesz uciekł, [następnie Mojżesz] chwycił węża za ogon, a ten znów zamienił się w laskę, lecz on wciąż nie poznał tajemnicy. W tej tajemnicy ukazano przyszłe zstąpienie na ziemię Pana Jezusa, który uniżywszy samego siebie, pozwoli, by zawieszono Go na krzyżu i złożono do grobu, z którego powstanie z martwych. Wówczas zgodnie z zapowiedzią Prawa przestanie być wężem, powróci do chwały Bożej i do królewskiej wspólnoty [życia] w Bożej siedzibie. Pochwyćmy zatem również my ogon tego ukrzyżowanego węża, abyśmy mogli doświadczyć Jego królewskiej potęgi! Złapała Go również ta, która wylała olejek na Jego stopy. Mojżesz zatem pochwycił ogon węża i otwarły się jego usta. Nie mówiłby zatem o Panu, gdyby On sam nie otworzył jego ust.
W tym psalmie prosił, aby otworzono mu oczy, a we wcześniejszym powiedział: Kto nam ukaże dobro? (Ps 4,7). Był wychowany pod Prawem, toteż wiedział, że prawo posiada cień przyszłych dóbr. Pragnął też zobaczyć te dobra wyraźnie, nie zaś pod osłoną cienia. Wiedział, że ci, którzy służyli zgodnie z Prawem Mojżesza, służyli obrazowi i cieniowi niebiańskich tajemnic. Chciał poznać, na czym polega ta właśnie prawdziwa cześć Boga, i dlatego, zwróciwszy się do Pana, modlił się, aby Pan ściągnął z jego oczu zasłonę. Mówił: Otwórz moje oczy, a będę rozważał cuda twojego Prawa. Zrozumiał, że naprawdę istnieją moce niebieskie, które każdy mógłby poznać dzięki Prawu, pod warunkiem jednak, że objawiłby mu je Pan. Kto bowiem jedynie ludzkim wysiłkiem – bez pomocy Bożej – mógłby wstąpić z rzeczy ziemskich do niebieskich, z cienia do jasności, z obrazu do głębi prawdy?
Kto może wpatrywać się w ten niebiański ołtarz i w tę prawdziwą świątynię, w kapłanów oraz w lewitów? Oczywiście nie w tych tutaj, którzy spełniają posługę według ciała, lecz w tych, którzy spełniają ją według łaski Ducha. Dlatego spośród największych darów Dawid pragnął dla siebie tylko tej jedynej łaski, mówiąc: O jedno Pana prosiłem i o to będę zabiegał: abym zamieszkał w domu Pańskim po wszystkie dni mojego życia, abym oglądał rozkosz Pańską i wpatrywał się w Jego świątynię (Ps 27(26),4). Kto mógł zrozumieć, jak wielki dar ofiarował bogacz, który czynił, co w jego mocy, aby odpuszczono mu grzechy? Kto mógł mieć nadzieję, że jego grzech zostanie mu odpuszczony, jeśli nie miał nic do ofiarowania, choćby baranka? Kto mógł pojąć, czym są te nieczystości, których nie odpuszczało Prawo uznawane przez Żydów, lecz prawo duchowe poznane przez Pawła? Kto mógł dostrzec, że prawdziwe odpuszczenie grzechów, którego obraz znajdował się w Prawie, a urzeczywistnienie w Ewangelii, zgodnie ze słowami Jezusa: Odpuszczają ci się twoje grzechy (Łk 7,48), nie odbywa się za sprawą krwi kozłów, lecz przez żertwę Jego ciała? A zatem ten jest bogaczem ukazanym w Prawie, kto uwolni się od swego grzechu, wyznając pełnię doskonałego majestatu w Chrystusie i jak gdyby ofiarowując ją duchowymi rękami wiary na tym niebiańskim ołtarzu. Widzi on prawdziwego kapłana, gdyż widzi Księcia Kapłanów, wpatruje się w prawdziwą świątynię, gdyż słyszy Pana mówiącego: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni ją odbuduję na nowo (J 2,19). Wielka ta świątynia, z której wychodzi moc i leczy wszystkich. Cudowny ten ołtarz, na którym ofiara jedynego Baranka zgładziła grzechy świata. Znakomity ten lewita, który przyszedł nie po to, aby żądać posługi, lecz aby wszystkim świadczyć posługę swojej męki. Bóg jest Jego działem, ponieważ nic na tym świecie nie posiada, choć posiada wszystko.
Co zaś powiem o Hebrajczyku, któremu Prawo nakazuje służyć jedynie sześć lat, a w siódmym roku opuścić służbę? Kim jest ten hebrajski niewolnik? Kogo mógł oznaczać wolny Hebrajczyk? Kto był tak wielki, aby posiadając w swoim umyśle wieczne lata, mógł widzieć prawdziwego Hebrajczyka? Kto nie pozostaje niewolnikiem na wieki, lecz po sześciu latach posługi jako niewolnik w siódmym roku opuszcza służbę? Jak się wydaje, tajemnicę tej niewoli i wolności dobrze zrozumiał Izaak, który mówi: Będziesz służył swemu bratu. Lecz przyjdzie czas, że odwiążesz i zrzucisz jego jarzmo ze swojej szyi (Rdz 27,40). W ten sposób daje do zrozumienia, że nadejdzie czas, kiedy nawet ktoś, kto służył bratu na tym świecie, zdejmie jarzmo ze swojego karku w siódmym roku, roku uwolnienia, po tym jak miną te lata, które składają się z poszczególnych dni i miesięcy, jakie tu spędzamy. Możemy wyobrazić sobie Józefa jako figurę prawdziwego Hebrajczyka. On nosił jarzmo niewoli, lecz nie zniewolił go grzech, nie pochłonęło więzienie, nie zbrukał go Egipt. Skupmy się na Piotrze, Janie i Jakubie. Zrodzeni i wychowani pod jarzmem Prawa, gdy tylko nadszedł czas odpoczynku przewidzianego Prawem, uwolnili się jednak spod żydowskiego jarzma, którym obarczyli ich współplemieńcy. [Stało się to], gdy zajaśniało im odpuszczenie grzechów.
Miało to jednak miejsce tutaj [w rzeczywistości ziemskiej], która w porównaniu do rzeczy niebieskich wciąż wydaje się jeszcze cieniem. Doprawdy jakże wielki jest ten odpoczynek, który zapowiada Prawo, objawia Ewangelia zgodnie ze słowami Pana Jezusa: Pragnę, aby oni byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem! (J 17,24) Jakże szczęśliwy jest ten, kto zdoła zasłużyć sobie na radość zamieszkania w niebie oraz na udział w niebiańskim odpoczynku! Wtedy zrozumie, co to znaczy „mieć otwarte oczy”, aby oglądać cuda prawa Bożego.
Bardzo dobrze, że przeczytana [przed chwilą] lekcja Ewangelii przypomniała o uzdrowieniu trędowatego, który powiedział: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić (Łk 5,12). On poddał woli Pana wynik działania Jego mocy. Pan odpowiedział mu w tych słowach: Chcę, bądź oczyszczony (Łk 5,13). Najpierw zostało zapowiedziane miłosierdzie Jego woli, za nią podążyła powaga Jego potęgi. Jezus, który nie chce istnienia grzechu, wszystkim mówi: „Chcę”. Chrystus chce oczyszczenia wszystkich, doznaje oczyszczenia wierzących w Chrystusa dzięki wierze. I dotknął go (Łk 5,13). Dotyka tych, którzy są dotknięci przez wiarę. Mówi też: Ktoś się Mnie dotknął, bo czuję, że moc ze Mnie wyszła (Łk 8,46). Masz gest pochodzący z nieskazitelnego ciała, masz uzdrowienie pochodzące z boskiej natury.
Jednak żeby jego uzdrowienie było pełniejsze, [Pan] otworzył mu oczy, mówiąc: Idź, pokaż się kapłanowi (Łk 5,14). Wielu kapłanów miała Synagoga, lecz ten, kto otwiera oczy, nie widzi fałszywych kapłanów, dostrzega [tylko] Tego prawdziwego. Prawdziwym kapłanem jest tylko Ten, który jest kapłanem na wieki. Dlatego też Ojciec powiedział do Niego: Ty jesteś kapłanem na wieki (Ps 110(109),4). Otworzył zatem [Jezus] jego oczy, zobaczył i pojął, jaki dar powinien złożyć za swoje oczyszczenie. Szczęśliwy ten, który to słyszy. O ileż jednak szczęśliwszy ten, który widzi, kto może ukazać się prawdziwemu kapłanowi i nie boi się, bo nie ma w sobie nic do ukrycia, bo w pierwszej kolejności wpatruje się w samego siebie z odsłoniętą twarzą! Jeśli bowiem wcześniej nie przyjrzy się sobie, to nie ośmieli się pokazać, podobnie jak Adam, który pragnął się ukryć, ponieważ nie poznał siebie samego. Przyszedł już jednak czas, by rozważyć kolejne wersety.
Fragment publikacji Komentarz do Psalmu 118, tom 1
Święty Ambroży z Mediolanu (ok. 340–397 r.), święty Kościoła katolickiego i prawosławnego, ojciec i doktor Kościoła. Otrzymał staranne wykształcenie w zakresie prawa, retoryki i filozofii. W wieku 20 lat został powołany na namiestnika cesarstwa w Akwinicji. W 374 roku, po śmierci arcybiskupa Mediolanu, Ambroży został wybrany na jego następcę. Odegrał znaczącą rolę w rozwoju Kościoła katolickiego. Był gorliwym obrońcą ortodoksji chrześcijańskiej i walczył przeciwko herezjom, takim jak arianizm i manicheizm.
Fot. Marcin Marecik
Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.
Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.
To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!