W momencie, gdy w Polsce upadał komunizm, ojciec Piotr Rostworowski był kamedułą w Kolumbii. Odległość nie przeszkadzała mu jednak utrzymywać żywego kontaktu z krajem. Z wielkim przejęciem śledził następujące w Polsce wydarzenia, a z wiadomości dochodzących do niego w postaci obfitej korespondencji, powstawał w jego umyśle – jak sam stwierdzał – bardzo konkretny obraz, w którym wszystko ma swoje miejsce. Ciekawe jest to zdanie w kontekście chaosu panującego dziś w Polsce w dziedzinie myśli społecznej, gdy miejsce „jasnej doktryny socjalistycznej” zajęły ścierające się ze sobą programy rozmaitych ugrupowań politycznych, miejsce jednomyślności sterowanej odgórnie – niekończące się, często bezowocne dyskusje. Z jednej strony jest demokracja – w powszechnej opinii jakiś podstawowy, właściwy punkt wyjścia, z drugiej – poczucie, że mimo niej twórcze, duchowe siły społeczeństwa nie potrafią się przebić przez ogólny zamęt. W dobie powszechnego relatywizmu przeciętnemu człowiekowi niezwykle trudno jest ocenić zaistniałą sytuację, wiarygodność osób, ugrupowań, realność programów. Wynikiem tego jest coraz częściej swoista bierność, zamknięcie się na własnym podwórku, w przekonaniu, że jakiekolwiek szlachetniejsze dążenie na szerszą skalę prędzej czy później utonąć musi w powszechnym chaosie. W tym klimacie człowiek wręcz niepostrzeżenie dla samego siebie stopniowo, krok po kroku dochodzi do przekonania, że – mimo gdzieniegdzie może nawet i odosobnionych, pozytywnych jednostek i przykładów – w makroskali ostatecznie „musi wziąć górę” konsumpcjonizm i materializm, zwyciężające drogą nieuchwytnych, subtelnych manipulacji, wobec których nawet najgłębsze, społeczne myśli Jana Pawła II są tylko nierealnymi, pobożnymi ideałami.
Czy jednak prawdą jest, że przeciętny, współczesny Polak, w rzeczywistości postkomunistycznej takiej, jaka jest, nie jest w stanie uchwycić pewnych zasadniczych świateł, za którymi można iść tak, by nie pogłębiało się rozbicie narodowej jedności? Czy nie jest w stanie dostrzec drogi, na której jego szlachetne dążenia nie rozpraszałyby się niepotrzebnie i nie kapitulowały już na wstępie, gdy tylko walka z siłami destrukcji staje się nieco trudniejsza?
Wydaje się, że wiele wypowiedzi ojca Piotra Rostworowskiego, zawartych w listach kierowanych do osób korzystających z jego kierownictwa duchowego, pomaga takie światła odnaleźć, dając w sumie zarys – jak myślę – bardzo istotnej odpowiedzi na ważne, współczesne pytania w kwestiach społecznych. Wypowiedzi te pragnę tutaj przedstawić w dłuższych fragmentach, na podstawie materiału dostępnego dziś do publikacji, raczej ograniczając własny komentarz. Przedstawię je w ujęciu chronologicznym – jako swego rodzaju ciąg refleksji ojca Piotra nad sytuacją społeczną w Polsce, tak jak kształtowała się ona począwszy od chwili zwycięstwa „Solidarności”.
Refleksję tę otwiera dość frapujące stwierdzenie już blisko osiemdziesięcioletniego ojca Piotra, że polskich problemów społecznych przez całe dotychczasowe życie nie widział jeszcze we właściwym świetle. Tuż po odejściu rządu komunistycznego, w listopadzie 1989 r. pisał z Envigado:
Envigado, 14 listopada 1989
Biedna ta nasza Polska! Nie myślałem, że gospodarka komunistyczna mogła ją aż tak gruntownie zniszczyć. Komuniści zawsze uważali, że w dziedzinie społecznej i ekonomicznej są nauczycielami świata!
(…) Społeczeństwo ze swej strony wytworzyło sobie etykę samoobronną, rozgrzeszającą kradzież i rabunek mienia państwowego, ograniczającą wysiłek w pracy do minimum… z taką mentalnością trudno się wygramolić z przepaści…
Trzeba będzie wiele wiary i miłości, wiele ufności w Bożą pomoc i cierpliwości, a także szczególnej interwencji Królowej Polski.
Kampanię prezydencką Lecha Wałęsy w 1990 roku oceniał następująco:
Envigado, 12 lipca 1990
Myślę, że Lech Wałęsa idzie raczej drogą Piłsudskiego niż Salomona, który całkiem zgłupiał na starość. W całej swej dotychczasowej karierze wykazał on tak zupełnie wyjątkową równowagę, że trudno przypuścić, by się tak nagle radykalnie zmienił. Właśnie nie za co innego, ale za swój wyjątkowy rozsądek i umiar otrzymał nagrodę Nobla. Bo wszyscy uznali, że trzeba nadzwyczajnej śmiałości, połączonej z wyjątkową roztropnością, by pojąć takie dzieło jak utworzenie wolnego związku zawodowego w kraju komunistycznym. Nikomu by to nawet na myśl nie przyszło, by taka inicjatywa mogła być uwieńczona powodzeniem. A Wałęsa dokonał tego z olimpijskim spokojem. To świadczy o jego wybitnym charakterze. Ponadto dał dowód, że jest daleki od karierowiczostwa. Komuniści z każdym karierowiczem dadzą sobie radę, a z nim nie mogli. Widzieli, że jest w nim coś, jakaś siła, której nie mogą przełamać. Lech otrzymał nagrodę Nobla, co dla elektrotechnika stoczniowego oznaczało fortunę. Nikt mu nie przeszkadzał dobrze się urządzić, na wyższym poziomie, a nawet byłoby to przez władze dobrze widziane. On pozostał skromnym stoczniowcem. Chodziło mu zatem o inne wartości. Zachował swoją niezależność. A gdy powstał nowy rząd polski, który według słów premiera Mazowieckiego, wszystko jemu zawdzięczał, on nie chciał być ani prezydentem, ani premierem. Czyżby nagle zmienił się w karierowicza?! Nie wierzę w to. Byłaby to zbyt radykalna zmiana psychologii, by można ją uznać za prawdopodobną. Myślę więc, że nie jest to naśladowanie Salomona, ale raczej Piłsudskiego.
Marszałek Piłsudski nie dążył do objęcia władzy. Siedział w Sulejówku i obserwował, co się działo. Gdy przekonał się, że powstaje chaos, że rząd Witosa nie daje sobie rady, zdecydował się na ingerencję, aby zmienić panujące stosunki. Bo demokracja oparta o konstytucję marcową była bezsilna i krajowi groziła anarchia.
Przypuszczam, że Lech Wałęsa może się czuć w podobnej sytuacji. Z trudem zdobyta wolność jest w dużej mierze jego dziełem, za które czuje on odpowiedzialność i o które głęboko się troszczy. Tymczasem po ustąpieniu bezwzględnej władzy partii okazało się bardzo ludzkie oblicze nowej władzy narodowej, która nie chce ludzi zrażać i unika brutalności w traktowaniu. Koniec państwa policyjnego obywatele przyjęli z ulgą, ale okazała się druga strona medalu. Ustał lęk przed władzą, zmniejszyła się liczba kandydatów do policji, która też pragnie okazywać łagodność. W związku z tym najgorsze elementy przestępcze podnoszą głowę i daje się coraz silniej odczuć potrzeba silnej władzy, aby kraj nie stoczył się ku anarchii. Myślę, że Wałęsa bardzo jasno to widzi, podobnie jak Piłsudski w 1926 r. Jeżeli nazywa Mazowieckiego kunktatorem, to może dlatego, że nie widzi w nim dosyć energii do takich stanowczych i mocnych decyzji, które w tym momencie uważa za konieczne dla dobra kraju. Nie chce być prezydentem, jak to dotychczas swym postępowaniem udowodnił, ale „musi być prezydentem”, aby mieć podstawy konstytucyjne do działania, które uważa za konieczne w obecnej trudnej chwili w historii narodu. Bo naród potrzebuje w tym momencie mocnej władzy, potrzebuje kogoś „z siekierą”, a niestety nikt inny tej silnej władzy nie stworzy. Mnie również wydaje się, że silna władza byłaby obecnie dla Polski dobrodziejstwem, pod warunkiem, że byłaby konstytucyjna, a nie arbitralna.
Tę wysoką ocenę Lecha Wałęsy utrzymuje ojciec Piotr również w późniejszym czasie, mimo narastającej krytyki:
Envigado, 23 stycznia 1991
Na ogół wiadomości, które do mnie z kraju dochodzą, są raczej ponure (…) konieczność niesienia pomocy Rosji, problemy ekonomiczne związane ze zjednoczeniem Niemiec (…) stwarzają ogólną sytuację bardzo niesprzyjającą krajowi, który musi się podnosić z ruin i potrzebuje pomocy innych narodów.
Dobrą wiadomość otrzymałem od ks. Fedorowicza z Lasek, który mi pisze, że rośnie dobre pokolenie młodzieży. Mariusz Prokopowicz, uczony filozof, teolog i badacz języków starożytnych, który mimo swej wielkiej wiedzy nie gardzi katechizowaniem młodych i nie żałuje na to czasu, pisał mi, że katechizowanie może być dla księży w Polsce trudne, ponieważ młodzież wymaga autentyzmu w stosunku do Chrystusa. To są głosy pocieszające, ale nie ulega wątpliwości, że zło się bardzo rozpanoszyło, społeczeństwo jest w rozsypce i Polsce grozi moralna anarchia. Z pewnością Papież będzie miał co robić w swojej i naszej Ojczyźnie. Ja liczę jednak na Wałęsę. Mazowiecki był porządnym człowiekiem, ale nie był człowiekiem wyjątkowym, a w sytuacjach bardzo trudnych potrzeba ludzi wyjątkowych. Wałęsa jest niewątpliwie takim człowiekiem. Poprowadzenie bezkrwawej rewolucji, która obaliła komunizm, pomimo że miał oparcie w wielkim mocarstwie, to było dzieło przerastające nawet wybitnych ludzi. Jeżeli więc on teraz, widząc niebezpieczeństwo chaosu i rozumiejąc, że rząd i sejm sobie z tym nie dadzą rady, decyduje się na objęcie władzy, to świadczy chyba o jego poczuciu odpowiedzialności za losy rewolucji, którą on sam w niesłychanie trudnych warunkach rozpoczął, to myślę, że należy mu zaufać, zwłaszcza że poświęcony jest Matce Bożej, Królowej Polski. Polska demokracja i polskie sejmowładztwo nie mają, niestety, dobrej marki. Konstytucja marcowa 1921 roku, ultrademokratyczna okazała swą bezsilność. Potem przyszedł Piłsudski i Pułkownicy. Uchwalono konstytucję kwietniową 1935 roku, która dawała większą władzę prezydentowi Rzeczypospolitej. Nie była ona dziełem piłsudczyków. Pracowali nad nią patrioci, którzy pragnęli wzmocnienia państwa, ukrócenia niekończących się waśni i wzmocnienia aparatu decyzji. Podstawy do wybrania takiego właśnie kierunku były historyczne i psychologiczne. To nie było doktrynerstwo partyjne. Dziś również grozi rozwaśnienie społeczeństwa, rozpanoszenie się krzykaczy sejmowych, a w rezultacie bezsilność i niezdolność do decyzji. Myślę więc, że trzeba dać zaufanie Wałęsie i pomóc mu, a Papież, gdy przyjedzie, dopomoże mu swoim światłem. To wszystko, co się dzieje, wskazuje, jak bardzo chory jest w Polsce sam człowiek po 50 latach wychowania przez wrogów, którzy programowo niszczyli wartości ludzkie, religijne i narodowe.
Gdy Lech Wałęsa jako prezydent stopniowo tracił poparcie społeczeństwa, ojciec Piotr nigdy nie dał się unieść fali negatywnych opinii na jego temat. Zachował zawsze wyraźnie pozytywny obraz przywódcy „Solidarności”, mimo jego niepowodzenia w nowej kampanii przeciw ugrupowaniom lewicowym:
Ale pocieszyły mnie słowa mojej kuzynki, Heleny Mycielskiej, która tak do mnie pisze: „Czytam «Drogę nadziei» naszego Prezydenta. To doprawdy człowiek bez skazy. Ileż to lat nadstawiał dla Polski swe gardło, a także na szwank życie żony i ośmiorga dzieci. Jego żona, Danuta, nie mniejsza od męża, cicha bohaterka. Ubolewamy nad inercją «synów światłości» w porównaniu do synów tego świata w czasie ostatnich wyborów (…), a pomimo to kościoły pełne pobożnie i z wiarą modlących się ludzi”. (…) Polska niech teraz nie zapomina słów Pańskich: „Póki światłość macie, wierzcie w światłość, abyście byli synami światłości”.
Ten wielki wysiłek, by nie unosić się na powszechnej fali krytyk jest bardzo charakterystyczny dla wszystkich wypowiedzi ojca Piotra z tego okresu. Nie dawał się wpuścić w nadmierne dyskusje nad rozmaitymi szczegółami, lecz starał się przede wszystkim trzymać i bronić tej jakby w swym pierwotnym źródle zdrowej, społecznej intuicji, która wykrzesała z narodu siły zdolne obalić komunizm i której gdański stoczniowiec był niejako symbolem. Pojawiające się problemy ujmował ojciec Piotr raczej w ten sposób, by pokazać, że ta społeczna intuicja, ten – można by powiedzieć – „geniusz narodu” został poddany nowej, potężnej próbie, której – jak to już nie raz bywało – naród nie zdążył na czas w pełni sobie uświadomić:
Envigado, 22 lipca 1991
To, co piszesz o kraju, jest niewątpliwie smutne, ale nie tak smutne, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Bo bardzo wiele negatywnych objawów, które konstatujemy, nie pochodzi ze spontaniczności zepsutego społeczeństwa, ale stanowi jeden z elementów bardzo celowej i umiejętnie kierowanej roboty, której celem jest zamach stanu i pochwycenie władzy przez partie i ubeków, którzy nigdy z niej szczerze nie zrezygnowali. Bardzo konsekwentnie dąży się do destabilizacji państwa przez dążenie do jak największego rozdrobnienia politycznego. W tym również celu popiera się bandytyzm, burdy na ulicach i rozchwianie dyscypliny społecznej wśród młodzieży a nawet dzieci. Jednocześnie wykorzystuje się maksymalnie szumowinę społeczną dla rozbijania szyb, rabowania kiosków, napadania na ludzi, ośmieszanie Kościoła, wiary i pobożności przez napisy na murach i płotach. Wszystko to jest robione dla siania zamętu i stworzenia atmosfery przygnębienia i beznadziejności, za którą odpowiedzialność zrzuca się na rządzących.
Zamach stanu ma szanse powodzenia, ponieważ nie zdołano jeszcze całkowicie zastąpić świeżymi siłami starej kadry w policji i wojsku. Być może, że i pan Tymiński gotów jest do pobawienia się w Polsce w odpowiednim momencie
Z różnych okruchów wiadomości powstaje w moim umyśle bardzo konkretny obraz, w którym wszystko ma swoje miejsce. Nie wiem, jakimi środkami dysponują nasze polskie władze, by zamach udaremnić, ale myślę, że może się udać. Jednakowoż zamachowcy nie utrzymają się długo, bo nie zdobędą poparcia za granicą, nawet w Rosji, a naród oprzytomnieje, zrozumie, że został oszukany i scali się. Tym razem może się nie obejdzie bez licznych ofiar, ale naród dojrzeje do odpowiedzialności za wolność.
Ojciec Piotr jest więc przekonany, że są wartości, na których można budować, ale jednocześnie, że sprzeciw zła wobec nich jest bardzo silny i bardzo subtelny zarazem, domagając się dalszej, konsekwentnej analizy zaistniałej sytuacji, podobnie jak komunizm został uprzednio przezwyciężony niejako u swych podstaw odpowiednio głęboką miarą refleksji nad człowiekiem i kwestią społeczną:
Envigado, 25 października 1991 r.
Wiadomości z kraju nie są dobre… jest w Polsce planowa robota o charakterze wybitnie szatańskim, która systematycznie niszczy wartości religijne, wartości narodowe i wartości ludzkie i jakoś nie widać, by społeczeństwo na tę niewątpliwie destrukcyjną i zaplanowaną robotę energicznie reagowało. Na łaskę wolności nie godzi się odpowiadać taką apatią i takim zagrzebaniem się w małostkowości. Trzeba wykazać się entuzjazmem i dynamizmem, pomimo że jest trudno, a nawet właśnie dlatego, że jest trudno. Jakaś inteligentna i patriotyczna grupa powinna powstać, aby z całą czujnością wystudiować strategie złych sił, które działają w Polsce i w odpowiednim momencie zdemaskować je przed całym narodem, aby nie dopuścić do zatrucia społeczeństwa, pamiętając słowa Zygmunta Krasińskiego: „Niczym Sybir, niczym knuty, lecz narodu duch zatruty – to dopiero bólów ból”. Obawiam się, że to właśnie grozi i że bierność i bezmyślność ku temu prowadzą. Trzeba, żeby ci, którzy są zdolni zrozumieć najlepsze tradycje Polski, poczuli się w obowiązku wziąć na siebie odpowiedzialność za przyszłość kraju.
Envigado, 29 luty 1992
Myślę, że to wszystko, co się dzieje, wymaga od nas przede wszystkim życia na głębi, pokonania w nas samych wszelkich odruchów twardości i agresywności, aby móc pokonać tego ducha działającego w świecie. Świat pełen niepokoju i chaosu oczekuje od nas jakiegoś wielkiego zanurzenia w Bogu, aby współczesne społeczeństwo spłycone, oszołomione i bez nadziei, odnalazło swe korzenie.
To już nie są problemy typu, kto ma zostać prezydentem. U ojca Piotra rośnie coraz bardziej świadomość potęgi zła ukrytej z niezwykłą subtelnością w świecie cywilizacji konsumpcyjnej:
Envigado, 20 kwietnia 1992
Ojciec Święty poświęca ogromny wysiłek, aby wzmocnić młodzież dzisiejszą. Jest to zadanie bardzo trudne. Jest rzeczą niezmiernie trudną dla młodych uniezależnić się i przełamać wpływ dzisiejszej cywilizacji konsumistycznej, która wszystkimi środkami wdziera się do duszy. Cywilizacja konsumistyczna jest arcydziełem szatana, osiągnięciem, jakiego historia dotychczas nie znała. Myślę, że zwycięstwo nad tą szatańską mocą będzie kosztowało Kościół liczne zastępy męczenników. Nowe dzieła Ducha Świętego, które ukazują się tu i ówdzie jak źródła żywej wody najczystszego życia ewangelicznego, przygotowują czasy wielkiego starcia.
Gdyby te słowa potępienia dla cywilizacji konsumpcyjnej wypowiedział młody, współczesny ksiądz, niejeden słuchacz może mógłby pomyśleć, że są one trochę egzaltowaną przesadą. Kiedy uświadomimy sobie jednak, że słowa iż „cywilizacja konsumpcyjna jest szatańskim osiągnięciem, jakiego historia nie znała” pisze człowiek mający za sobą doświadczenie drugiej wojny światowej i komunistycznego więzienia, trzeba się nad nimi poważniej zastanowić. Chodzi tu może o to, że człowiek zasadnicze zło tego świata skłonny jest widzieć przede wszystkim tam, gdzie doznaje szczególnego, zewnętrznego prześladowania. To właśnie w dwudziestym wieku hitleryzm z totalną wojną i obozami masowej zagłady, to komunizm ze swoją doktryną rewolucji. Świat łatwiej dostrzega i potępia zło tam, gdzie giną ludzie, ale jedynie z ogromnym trudem dostrzega zło tam, gdzie giną dusze. Tymczasem to właśnie na tym polu dokonuje się zawsze zasadnicza walka księcia ciemności o ludzki umysł i serce. Walka prowadzona w atmosferze „pokoju i tolerancji”. Człowiek nie zauważa w porę i nie chce nawet dopuścić do siebie świadomości, że w takim sprawnie funkcjonującym świecie może istnieć siła pozbawiająca go życia wcześniej, zanim on sam zacznie pozbawiać go innych, że jest przegrana duchowa, której następująca później fala zewnętrznego zniszczenia jest tylko nieuchronną konsekwencją. Kolejne listy ojca Piotra są wyrazem ogromnego wysiłku, z jakim starał się przeniknąć zaistniałą sytuację w poszukiwaniu światła wskazującego drogę człowiekowi:
Pascelupo, 25 lutego 1993
Sytuacja Polski bardzo mnie zasmuca. Niestety – wychodzi teraz na jaw, że komunizm, który zniszczył ekonomię, jeszcze skuteczniej i głębiej zniszczył człowieka. Jaki naród wytrzyma bez głębokich ran moralnych 50 lat wychowywania przez wrogów, którzy celowo niszczą wartości religijne, kulturalne i narodowe. Komunizm nie przekonał wielu, ale jego nihilizm okazał swą złowrogą skuteczność. Bierność dobrych wydaje mi się jedną z głównych przyczyn sytuacji. Trzeba się obudzić, łączyć się, tworzyć konfederacje dla obrony ideałów narodowych, religii i kultury. Polak jest stworzony do walki, gdy nie walczy – kapcanieje.
Pascelupo, 7 marca 1993
Biedna Polska! Spodziewaliśmy się, że entuzjazm odbudowywania ojczyzny wolnej wykrzesze nowe siły ze społeczeństwa. Niestety – we wszystkich krajach, które się wynurzyły z komunizmu, człowiek jest głęboko zraniony i – jak mówią biskupi węgierscy – zatruty. To jest zjawisko nowe, które dopiero teraz świat poznaje. Myślało się o wielkich trudnościach spowodowanych ruiną ekonomiczną, a teraz się widzi, że najważniejszy jest problem samego człowieka i tu trzeba będzie Bożych sił.
Pascelupo, 31 marca 1993
Neokapitalizm amerykański, który chce opanować świat, pragnie dać człowiekowi wszystkie dobra w zamian za sens życia, który chce mu zabrać jako niepotrzebny.
(…) Jeśli oczyszczenie świata wymaga wielkich kataklizmów, to warto je przyjąć, a nawet w nich zginąć, ale nie dziwię się, że niektórzy mieszkańcy świata znajdują w tym powód do zdenerwowania.
Envigado, 7 września 1993
Ojciec Święty miał wielkie nadzieje, że Europa przypomni sobie chrześcijańskie korzenie swojej kultury, a tymczasem właśnie w Europie rodzi się to, co jest przeciwne nie tylko chrześcijańskiej kulturze, ale w ogóle człowieczeństwu. Nie mam bliskiego kontaktu z Miedżugorie, ale sama teologia mi mówi, że wielki antagonizm między wężem a Niewiastą, który ma trwać do końca czasów, czyni, że wieki odznaczające się najzacieklejszym atakiem sił szatańskich, będą jednocześnie najbardziej maryjne. Bo wieki historii nie różnią się między sobą liczbą lat, ale stopniem duchowego napięcia i duchowych zmagań. Gdy działanie szatana staje się niemal dotykalne przez walkę z Bogiem, ateizm, powszechną demoralizację, zakłamanie, materializm i takie zamglenie sumień, że zanika nawet samo pojęcie grzechu, to jednocześnie pojawia się jakaś przedziwna obecność i bezpośrednie działanie Maryi. Trudno też nie zauważyć, że Duch Święty dziś w szczególny sposób kieruje dusze ku Niej. Trzymajmy się blisko Matki Bożej. Chrystus na krzyżu oddał Ją nam na własność jako Matkę; ale nie zapominajmy, że i nas oddał Jej jako synów. Korzystajmy z tej przedziwnej łaski. Ktoś powiedział bardzo trafnie, że nasz stosunek do Maryi układa się w odwrotnym porządku do biologicznego. Bo w porządku biologicznym zależność dziecka od matki jest najpierw całkowita, gdy ono jest w jej łonie, a potem stopniowo się zmniejsza, gdy ono wzrasta i zdobywa swą autonomię aż do zupełnej niezależności. W życiu duchowym jest odwrotnie. Młody chrześcijanin nie rozumie głęboko swego stosunku do Maryi. Ale życie, jego trudności i porażki i doświadczenia własnej ogromnej słabości pozwalają zrozumieć ten przedziwny dar Chrystusowy, którym jest Jego własna Matka i człowiek już nie może bez Niej żyć.
Envigado, 9 listopada 1993
To, co się dzieje, to już są wydarzenia o charakterze eschatologicznym. Nie doceniono zjawisk takiej wagi, jak hitleryzm, a zwłaszcza komunizm, zjawisk o charakterze wyraźnie satanistycznym. Myśleliśmy, że po odzyskaniu wolności wrócimy z entuzjazmem do naszego patriotyzmu polskiego w jeszcze większej jedności z Kościołem, promieniując chrześcijańską radością na cały świat. Myślano, że najważniejszą sprawą będzie odbudowanie zniszczonej przez gospodarkę komunistyczną ekonomii, a potem to już sobie poradzimy.
Nie zauważyliśmy od razu, że katastrofa ekonomiczna była tylko problemem drugorzędnym i peryferyjnym, że najgłębiej został zraniony sam człowiek. Pomału zaczęliśmy to rozumieć, gdy wolność nie wywołała żadnego entuzjazmu i nie wykrzesała z narodu żadnych nowych, twórczych sił. Gdy brak energii, brak chęci do prawdziwej odnowy zepchnął społeczeństwo ku rozbiciu jedności i kłótliwości bez końca. Wobec tego widoku zaczęliśmy zauważać, że coś naprawdę strasznego się stało. Biskupi węgierscy patrząc na swój wyzwolony naród i obserwując jego reakcje doszli do wniosku, że duch narodu został zatruty.
Gdy patrzymy dziś wstecz i przypominamy sobie fizjonomie gestapowców i ss-manów, zdajemy sobie sprawę, że to była jakaś straszliwa rewelacja „Człowieka Złego”, na którą patrzyliśmy ze zdumionym przerażeniem. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że człowiek cywilizowany może być aż tak zły. To samo przerażone zdumienie ogarniało człowieka w obliczu ohydy bolszewickiej komuny, która przez dziesiątki lat narzucała milionom swój absurd nienawiści, okrucieństwa i pogardy dla człowieka. Byliśmy naiwni myśląc, że ludzkość może przejść przez piekło bez głębokich ran i zatrucia.
Zabicie miłości do człowieka jako zjawisko światowe sprzężone z ateizmem, to już chyba początek tej rewelacji „Człowieka Grzechu”, człowieka złego, syna zatracenia, o którym mówi święty Paweł. Morderstwo staje się dziś niemal normalnym sposobem załatwiania ważniejszych spraw między ludźmi. Jest jakieś powszechne zdumienie i przerażenie wobec bezczelności zła. Ponieważ zło dysponuje dziś olbrzymimi środkami technicznymi i może manipulować społeczeństwami i człowiek jest już za słaby, aby się przed tym bronić, jest prawdopodobne, że wkroczy tu sama potęga Boża. Aż dziwne jest, jak wielka liczba ostrzeżeń pochodzi z lat po roku 1980. Trzeba się spodziewać wielkich zmagań, które obmyją świat krwią męczeńską. Minęły czasy dyplomacji i delikatności. Dziś się zdejmuje rękawiczki i bierze nóż. Przedziwna obecność Maryi w naszym świecie to dowód, że potęga szatana rozpętała się jak nigdy. Trwajmy na modlitwie. Na bramie eremu wywieszony jest ten tekst Ewangelii św. Łukasza: „Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym”.
Współczucie dla ludzkiej niedoli duchowej, tak charakterystyczne dla całej postawy ojca Piotra, łączy się w jego listach z głębokim napiętnowaniem tych błędów, które chrześcijanin popełnia, a których mógłby nie popełniać, gdyby się trochę nad sobą zastanowił. Ojciec Piotr rozumiał ludzkie żale i szczególną komplikację problemów po upadku systemu, niemniej przy całym szacunku dla ludzi, po powrocie komunistów do władzy oceni postawę większości społeczeństwa w niezwykle ostrych słowach:
Santa Rosa, 11 lutego 1994
Wybory w Polsce napełniają zgrozą i są hańbą narodową, podobną do kapitulacji wobec Szwedów pod Ujściem czy wobec Rosji w Targowicy. To straszny wstyd, który świadczy, do jakiego stopnia duch narodu zatruty przez komunizm, wewnętrznie się załamał i stracił wrażliwość na prawdziwe wartości. Trudno sobie wyobrazić większe „dziadostwo” i większą kompromitację wobec świata niż te wybory. Po 45 latach ciężkiej, komunistycznej niewoli odzyskujemy wreszcie niepodległość, by po 4 latach oddać ją dobrowolnie w ręce komunistów. Naród o pięknej historii, naród, który dał ludzkości wspaniałego papieża, oddaje się teraz dobrowolnie pod jarzmo tych samych niewolników i zbrodniarzy, którzy go przez 45 lat ciemiężyli.
Zwróćmy uwagę, że te słowa nie brzmią pretensjonalnie. To solidny, dobrze odmierzony kubeł zimnej wody na głowę, który szerokim rzeszom społeczeństwa uczciwie się należy. Istnieją błędy, których człowiek nie może tłumaczyć nieszczęściami, jakie na niego spadają, w których nawet największe poczucie własnej krzywd i niesprawiedliwości nikogo nie usprawiedliwia. Przychodzą na myśl słowa Chrystusa, iż kto ma, temu będzie dodane, a temu, kto nie ma, zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma. Albo Jego komentarz do historii Naamana, iż wielu było trędowatych w Izraelu, ale żaden z nich nie został uzdrowiony… z wyjątkiem bogacza z obcej ziemi!
Z drugiej strony ojciec Piotr bardzo dbał o to, by wśród tych, którzy dostrzegają problem, nie powstała jakaś inna, zgubna tendencja, rozkręcająca spiralę niechęci i potępiania nowo wybranych. Wybory są w pierwszym rzędzie hańbą dla wyborców, a nie dla tych, którzy zostali wybrani. Wybory, w których zwyciężyli komuniści, były bowiem demokratyczne, a nie komunistyczne i dlatego w żadnym wypadku nie wolno nowo wybranych, a w szczególności demokratycznie wybranego prezydenta nazywać „wrogiem ludu”!
Oto na zakończenie uwagi ojca Piotra na temat sposobu postępowania i myślenia w sytuacji, gdy wybrany został komunistyczny prezydent:
Polska wymaga wiele pracy. Opracujcie małą książeczkę „Naród i Prezydent”, aby przemyśleć właściwe ustosunkowanie się [do tej sprawy] w konkretnej sytuacji polskiej. Pan Aleksander Kwaśniewski to nie jest wróg narodu, ale to jest nasz konstytucyjny prezydent, któremu należy się szacunek i posłuszeństwo. Jest niewątpliwie smutne, a nawet haniebne, że naród po 45 latach ucisku komunistycznego otrzymaną od Boga łaskę wolności oddał w ręce komunistów dobrowolnie. Ale to smutne zjawisko łączy się z tym, co się stwierdza wszędzie tam, gdzie komunizm panował przez dłuższy czas, że głęboko zraniony i zmieniony jest sam człowiek. Zgubne działanie komunizmu, gdy dzień w dzień przez lata człowiek był wychowywany przez telewizję, radio, prasę, szkoły, uniwersytety, wojsko etc. etc. Myśmy byli optymistami, gdyśmy się spodziewali, że wystarczy że zabłyśnie wolność, a polskość wybuchnie swoimi ideałami tradycyjnymi. Ja pamiętam rozbrajanie Niemców w roku 1918. Atmosfera była zupełnie inna. Niemcy ogłosili [dziś] jedność państwa, ale trudno im sobie dać radę z dawnym NRD. To jest już inny naród. (…)
To nie epizod, to nie wydarzenie, którego skutki można szybko zlikwidować – to choroba, którą trzeba będzie długo, cierpliwie i z miłością leczyć. Naród może nawet utracić swoją tożsamość i swoje powołanie, ale za to wszyscy jesteśmy odpowiedzialni i jest rzeczą konieczną zrozumienie tej odpowiedzialności. Wchodzimy w okres trudny, w którym trzeba będzie bardzo konsekwentnie tępić w sobie tę wadę, jaką jest bezmyślność.
Trzeba się będzie wsłuchać w ducha Narodu i w jego najlepsze dziejowe wyrazy, łączyć się w grupy w tym wspólnym wysiłku, by pod opieką Królowej Polski odkrywać na nowo pod grubą warstwą popiołu ten prawdziwy żar ducha, który jeszcze żyje.
Gdy Antioch IV Epifanes z ogromną brutalnością chciał zadeptać ducha i wiarę Ludu Izraelskiego, nie stanęli w jego obronie kapłani ani starsi ludu, ale prywatni ludzie: Matatiasz i jego synowie. To dzięki tym ludziom Izrael nie dał się zadeptać i zamienić w błoto.
Jeśli nie potrafimy uszanować naszego Prezydenta, okazać mu miłości, zrozumienia, poparcia dla jego dobrych zamiarów kulturą, to nie jesteśmy ani chrześcijanami, ani Polakami, jesteśmy po prostu durniami niegodnymi należenia do tego Narodu o głębokiej, chrześcijańskiej kulturze. Możemy przyjąć, że Pan Kwaśniewski pragnie dobra tego narodu, skoro przyjął prezydenturę. Dajmy mu trochę czasu, aby pokazał, jak to dobro rozumie. Jest człowiekiem, ma zadanie trudne, musi się uczyć, musi poznawać kraj i naród. Żaden z nas nie wie na sto procent, jak należy Polską rządzić. A więc nie mędrkujmy, ale przyjmijmy rozumnie problem, który konkretnie stoi przed nami. Mamy taki rząd, mamy z nim współżyć i współpracować w pokoju w taki sposób, aby maksimum dobra wynikło stąd dla społeczeństwa.
Komuniści dzisiejsi są tak jak wszyscy dzisiaj w sytuacji niejasnej i trudnej. To są ludzie tak jak my, którzy szukają. Bądźmy dla nich braćmi, szanujmy ich i szukajmy najlepszych dróg razem z nimi. Miejmy zaufanie do człowieka. Człowiek jest w drodze i zmienia się.
Trzeba powiedzieć, że w dzisiejszej dobie – czy to z ambony, czy w mediach katolickich nie słyszy się często tego rodzaju słów. Nie ma w nich ani taniego kompromisu, ani napuszonej ideologii. Jest zrozumienie fundamentu, na którym można budować.
Konrad Małys OSB — studiował filologię polską na Uniwersytecie Wrocławskim, pierwsze śluby złożył w roku 1990, święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r.; z zamiłowania liturgista. Pracował w wydawnictwie Tyniec, w latach 2000—2006 pełnił funkcję mistrza nowicjatu. Był także wizytatorem Kongregacji Niepokalanego Poczęcia SS. Benedyktynek Mniszek w Polsce. W latach 2013-2015 Przeor Administrator opactwa. Obecnie przeor opactwa.
Piotr Rostworowski OSB/EC – benedyktyn, pierwszy polski przeor odnowionego w 1939 roku klasztoru w Tyńcu. Więzień za czasów PRL-u. Kameduła – przeor eremów w Polsce, Włoszech i Kolumbii. W ostatnim okresie życia rekluz oddany całkowitej samotności przed Bogiem. Zmarł w 1999 roku i został pochowany w eremie kamedulskim we Frascati koło Rzymu. Był zawsze bliski mojemu sercu – napisał po Jego śmierci Ojciec Święty Jan Paweł II. Autor licznych publikacji z dziedziny duchowości i życia wewnętrznego.
Fot. Christoph Birkner / Archiwum Opactwa Benedyktynów w Tyńcu
Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.
Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.
To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!