Modlitwa chorego
2 Rzekłem: „Będę pilnował dróg moich,
abym nie zgrzeszył językiem,
Nałożę na usta wędzidło,
dopóki bezbożny jest przy mnie”.
3 Pozbawiony szczęścia, zamilkłem oniemiały,
a moja boleść wzmogła się na nowo.
4 W moim wnętrzu rozgorzało serce;
gdy rozmyślałem, zapłonął w nim ogień.
Przemówił mój język:
5 „Panie, pozwól mi poznać kres mego życia
I jaka jest miara dni moich,
bym wiedział, jak jestem znikomy”.
6 Oto wymierzyłeś dni moje tylko na kilka piędzi,
a moje życie jest nicością przed Tobą.
Każdy człowiek trwa tyle, co tchnienie.
7 Jak cień przemija człowiek,
na próżno się niepokojąc,
gromadzi i nie wie, kto weźmie to wszystko.
8 A teraz w czym mam pokładać nadzieję, Panie?
Moja nadzieja jest w Tobie!
9 Wybaw mnie od wszelkich moich nieprawości,
nie wystawiaj mnie na pośmiewisko głupcom.
10 Zamilkłem i ust moich nie otwieram,
Ty bowiem to uczyniłeś.
11 Oddal ode mnie swe ciosy,
ginę od uderzeń Twej ręki.
12 Chłoszczesz człowieka za winy Twą karą,
jak mól wniwecz obracasz to, czego pożąda.
Marnością jest każdy człowiek.
13 Usłysz, Panie, modlitwę moją
i wysłuchaj mego wołania.
Na płacz mój nie bądź głuchy,
bo tylko gościem jestem u Ciebie,
przechodniem, jak wszyscy moi przodkowie.
14 Odwróć oczy gniewne, niech zaznam radości,
zanim odejdę i tu mnie już nie będzie.
2–3: Będę pilnował dróg moich, abym nie zgrzeszył językiem, Nałożę na usta wędzidło, dopóki bezbożny jest przy mnie – decyzja ta zdaje się wyrastać z przykrego doświadczenia podstępności ludzi, którzy wykorzystują przewrotnie słowa psalmisty. Stąd chęć ograniczenia wypowiedzi do poprawnych form i treści. Jest to dramatyczna sytuacja. Autentyczny kontakt z drugim człowiekiem wymaga obopólnej dobrej woli, zaufania i zrozumienia. Ich brak zamyka człowieka w sobie czyniąc go niejako więźniem, który nie może zrealizować siebie, dojść do pełni człowieczeństwa: Pozbawiony szczęścia zamilkłem oniemiały, a moja boleść wzmogła się na nowo.
Nieprzyjaciel uświadamia nam jednak konieczność rozwagi przy mówieniu. Najczęstszymi naszymi grzechami są grzechy języka – nieodpowiedzialne mówienie źle o innych. Pan Jezus uczył nas odpowiedzialności za słowa:
Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie – ani na niebo, bo jest tronem Boga; ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nawet jednego włosa nie możesz uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi (Mt 5,33–37).
Jeszcze bardziej zdecydowane wezwanie do odpowiedzialnego wypowiadania słów brzmi w ostrzeżeniu odnośnie sądu ostatecznego: Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu. Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony (Mt 12,36n).
4: Brak prawdziwego kontaktu jest cierpieniem. Można się oszukiwać, udając przed sobą i innymi, uciekając w gadaninę. Udaje się to nawet przez dłuższy czas tym, którym się w życiu powodzi. Kiedy jednak na duchowe zamknięcie nałoży się cierpienie fizyczne, choroba i często z nimi związane osamotnienie, cierpienie się wzmaga i staje się nie do zniesienia. Ziemska egzystencja odsłania wówczas swoją pustkę. Wszystko jakby się spala, pozostawiając popiół. Można wówczas popaść w rozpacz, która chce nas wciągnąć w nicość. Ale pragnienie kontaktu jest u psalmisty tak żywe, że z tego ciężkiego doświadczenia rodzi się modlitwa – słowo skierowane do Boga. Następuje jak gdyby odkrycie jedynego prawdziwego partnera spotkania poza wszelkimi pozorami, unikami i grą. Partnera, z którym można rozmawiać jedynie o prawdzie, samemu będąc prawdziwym.
5: Ta prośba może nam się wydać dziwna. Zazwyczaj ludzie uciekają od świadomości zbliżającej się śmierci. Psalmista natomiast właśnie o nią pyta, i mało tego, chce poznać całą swoją znikomość! Zdawać by się mogło, że to szaleństwo, duchowe samobójstwo, świadome szukanie rozpaczy. Ale psalmiście chodzi o poznanie pełnej prawdy o sobie w nadziei, że ona przyniesie mu zbawienie. Naukę o wyzwoleniu przez poznanie prawdy głosił później Pan Jezus: Jeżeli trwacie w nauce mojej, jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8,31n). W Chrystusie prawda ukazała się w całej pełni, przyjmując konkretny kształt: jest nią On sam, Słowo odwieczne Ojca, które na ziemi obwieściło: Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,16). Dla psalmisty jednak na tamtym etapie Objawienia istniała jedynie nadzieja w ogromną łaskawość Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba, Boga, który zawarł z Izraelem przymierze i jest mu wierny.
6–7: Refleksja psalmisty przypomina Koheleta – smutnego mędrca Starego Testamentu. Głosił on:
znienawidziłem życie,
gdyż przykre mi były wszystkie sprawy,
jakie się dzieją pod słońcem;
bo wszystko marność i pogoń za wiatrem.
Znienawidziłem też wszelki swój dorobek,
jaki nabyłem z trudem pod słońcem,
a który zostawię człowiekowi, co przyjdzie po mnie.
A któż to wie, czy mądry on będzie, czy głupi?
A władać on będzie całym mym dorobkiem,
w który włożyłem trud swój i mądrość swoją pod słońcem.
I to jest marność.
Zacząłem więc ulegać zwątpieniu
z powodu wszystkich trudów,
jakie podjąłem pod słońcem.
Jest nieraz człowiek, który w swej pracy
odznacza się mądrością, wiedzą i dzielnością,
a udział swój musi on oddać człowiekowi,
który nie włożył w nią trudu.
To także jest marność i wielkie zło.
Cóż bowiem ma człowiek z wszelkiego swego trudu
i z pracy ducha swego, którą mozoli się pod słońcem? (Koh 2,17–22)
8: Jednak zasadniczy ton refleksji psalmisty jest zupełnie inny. Przede wszystkim w tej trudnej, niemalże beznadziejnej sytuacji szuka on nadziei i – co jest niezmiernie ważne – szuka jej nie w samej mądrości, jak to jest u Koheleta, ale jako odpowiedzi od Boga: A teraz w czym mam pokładać nadzieję, Panie? W Nim jednocześnie tę nadzieje widzi. Cała refleksja staje się w ten sposób modlitwą, bezpośrednim zwróceniem się do Pana, które tutaj przyjmuje formę dramatycznego dialogu.
9–12: Fragment przypomina żale Hioba w ciężkiej sytuacji (zob. Hi 9 i 10 cytowane na stronach 1 i 1). W odróżnieniu jednak od Hioba psalmista modli się wyraźnie świadomy swojej grzeszności. Dla Hioba cierpienie jest niezrozumiałe, wydaje się niesprawiedliwe. Psalmista widzi swój grzech, prosi o jego darowanie. Obaj jednak są przekonani, że to Bóg bezpośrednio dotyka człowieka cierpieniem. Rozumienie to wynika z hebrajskiego sposobu myślenia, w którym pomija się wszystkie pośrednie przyczyny i odnosi bezpośrednio do przyczyny ostatecznej. U psalmisty takie myślenie tym bardziej wprowadza w modlitwę. Cierpienie odbiera on jako karę za winy, co prowadzi go do jeszcze mocniejszego uświadomienia sobie marności człowieka, kruchości jego egzystencji. Z głębi tej świadomości wypływa modlitwa błagalna:
13: Usłysz, Panie, modlitwę moją i wysłuchaj mego wołania. Ze swoim bólem można się prawdziwie zwrócić jedynie do Stwórcy. W przekonaniu Izraelitów to On wyznacza człowiekowi miejsce i czas życia, czyni go szczęśliwym lub unieszczęśliwia. Dlatego jedynie z Nim można w pełni mówić o tym, co w życiu najważniejsze. Nikt inny nie jest w stanie człowiekowi pomóc. Księgi mądrościowe Starego Testamentu nazywają tę świadomość „bojaźnią Bożą” i widzą w niej początek mądrości: bojaźń Pana jest początkiem mądrości (Ps 111,10; zob. Prz 1,7.27; 2,5; 9,10; Syr 1,14; 10,21; 19,18…).
Ta postawa z drugiej strony jednak wyzwala od rozmaitych lęków, pojawiających się na różnych płaszczyznach życia. Pan Jezus mówi o tym starając się nas uwolnić od lęku wobec ludzi i odnieść bezpośrednio do Ojca: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle (Mt 10,28).
14: Dla psalmisty istnieje jedynie perspektywa doczesnego życia. Nic nie wie o życiu po śmierci. Pragnie tylko zaznać radości zanim odejdzie. Dlatego prosi, by Bóg odwrócił od niego swoje oczy. W tym przypadku chodzi o „karzący wzrok”, związany z uznanymi przez niego grzechami. Na innych miejscach „spojrzenie Boga” jest pełne łaskawości (zob. np. Ps 33,18).
Fragment książki Psalmy – szkoła mądrości
Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.
Fot. Kazimierz Urbańczyk
Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.
Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.
To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!