Fragmenty dotyczące odpuszczenia grzechów częściowo udzielają odpowiedzi na najważniejsze pytanie, jakie można zadać na temat urzędu piastowanego przez dwóch Starców. Od kogo pochodził ich wyjątkowy charyzmat? Gdzie jest jego źródło? Nie wszyscy mnisi go otrzymywali, wręcz przeciwnie. Według Jana, starzec, który odczuje, że jest go pozbawiony, będzie postępował:
jak człowiek, który ma chorego syna i z troską niesie go do lekarza, co więcej – daje za niego honorarium, on także z radością oddaje swojego ucznia człowiekowi, który posiada dar, to znaczy posyła go do niego. Jeśli zaś wie on, że starzec nie potrafi tego unieść, nic mu nie powie, ale jeśli znajdzie stosowną okazję, przez zarządzenie Boga, pyta innego duchownego starca o swoje myśli, prosząc go, by nie mówił jego igumenowi; inaczej naraża go na namiętność zazdrości. I przychodzi na niego wielkie utrapienie, gdyż pytał bez jego wiedzy, żeby nie zostać zgorszonym przez niego, jako że nie miał takiego daru – nie wszystkim bowiem jest on dany. A jeśli będzie badał, dowie się, że igumen jego z pewnością ma inny dar.
To spragnieni duchowej pomocy mnisi troszczyli się o rozeznanie, kto jest zdolny jej udzielić. Ani Barsanufiusz, ani Jan nie ogłaszali, że u nich można ją znaleźć. Jeśli otaczali ich uczniowie i korespondenci, to dlatego, że Bóg ich do nich przysłał. To „Bóg – pisał Barsanufiusz w jednym ze swoich listów – a nie ludzie, wezwał do nas twoje miłosierdzie”. A zatem to również Bóg lub Duch Boży będą przemawiać przez odpowiedzi – „On mówi w swoich świętych”. Barsanufiusz doradzi na przykład, aby liczyć się z odpowiedziami Jana, jego „tak jak usłyszałeś to od mojego prawdziwego syna według Boga […]. Nie mówi tego od siebie samego, ale Bóg udzielił mu łaski dla pożytku wszystkich”. Jan zresztą w podobny sposób będzie z kolei zalecał postępowanie według rad Barsanufiusza, które „są wygłaszane […] pod dyktando Ducha Świętego”. Dodaje też inny powód – rady Barsanufiusza są również podyktowane „doświadczeniem z przeszłości”. Sugeruje to również prolog do wydania korespondencji obu Starców, który przypisuje charyzmaty Jana i Barsanufiusza wiedzionemu przez nich w wierności życiu zakonnemu. Na temat tych ojców duchowych autor pisze:
Prowadzili oni bowiem przez długi czas życie według Boga wytrwale i z wiarą, jak mówi święty Apostoł – przepisowo walczyli i we wszystkim podążali drogą świętych Ojców, przez co okazali się godni tak wielkich darów Bożych.
Ich więź z hierarchią kościelną była oczywista, a zarazem bardzo dyskretna. W życiu wspólnoty zwrócono uwagę tylko na jedną interwencję biskupa, ściśle jednak ograniczoną do dziedziny wynikającej wprost z urzędu biskupiego: jak już widzieliśmy, to „na prośbę wszystkich” braci hierarcha udzielił święceń kapłańskich Aelianosowi, następcy igumena Seridosa, który – co sprecyzowano w tekście – został w ten sposób ustanowiony przełożonym klasztoru. Kapłaństwo wiązało się zatem ściśle z funkcją przełożonego. Jeśli chodzi o posługę towarzyszenia sprawowaną przez obu Starców, wydaje się, że nie była ona zależna od biskupów. Ci natomiast w pełni ją uznawali, ponieważ bez wahania pytali Barsanufiusza i Jana o radę przed podjęciem pewnych decyzji, a zwłaszcza gdy chodziło o rozeznanie kandydatów na różnego rodzaju urzędy. Nie żeby Starcy podsuwali wówczas konkretne imię – poprzestawali na przedstawieniu zasad, którymi powinno się kierować przy wyborze: to Bóg da natchnienie; należy się modlić: „Proście, a będzie wam dane”; „Bóg da tym, którzy proszą według wiary”.
Jest to zresztą stały element występujący w ich odpowiedziach, kiedy pytania dotyczą zarządzania dobrami materialnymi klasztoru. Barsanufiusz nie zagłębia się nigdy w ten temat. O ile zawsze zaleca posłuszeństwo, o tyle nie przyznaje słuszności żadnej ze stron. Odpowiada natomiast na innej płaszczyźnie: płaszczyźnie znaczenia duchowego, jakie tego rodzaju porządek – choćby niezrozumiały, choćby pozornie niedostosowany do życia – może mieć dla tego, kto go przyjmuje. Przytoczmy jako przykład zajście, gdy bracia przedsięwzięli coś wbrew woli igumena, z którym pozostawali w niezgodzie – sytuacja ta była kłopotliwa dla obu stron. Jak z niej wybrnąć? Barsanufiusz zadawala się odesłaniem adwersarzy do Ewangelii:
ci bracia, jako że zgrzeszyli, niech wezmą ze sobą innych i pójdą prosić swego igumena, aby im przebaczył […].On zaś niech im przebaczy, napisane bowiem zostało […]: Jeśli nie odpuścicie ludziom ich win, wasz Ojciec niebieski również win waszych wam nie odpuści.
Starzec potrafił zresztą doskonale odróżnić, co należy do kompetencji przełożonego, a co jest tylko poradą duchową. Oto jeden z braci, który porzucił stan zakonny, zdjęty skruchą szykował się, aby wrócić do klasztoru. Błagał Barsanafiusza, żeby został przyjęty tylko „pomiędzy początkujących, którzy jeszcze nie nosili habitu” – intencja prawdziwie doskonała. Starzec jednak poprzestał na odesłaniu go do igumena, nie pochwalając nawet szczytnego zamiaru:
Co się tyczy zajęcia ostatniego miejsca, nie tobie wypada o nie prosić, lecz twojemu igumenowi przyznać ci je. Ty musisz jedynie przygotować się na posłuszeństwo.
Czy doszliśmy do takiego punktu, w którym możliwe jest lepsze wyjaśnienie relacji łączących obu Starców z igumenem oraz braci zakonnych z dwoma ojcami duchowymi, do których się zwracali, a także z przełożonym, od którego nie przestawali być zależni? Bardziej uderzająca jest z pewnością doskonała symfonia, którą te rozmaite, lecz „harmonijnie” odgrywane role tworzyły razem, w służbie pewnej zakonnej pedagogiki, nie będącej, jak się wydaje, udziałem jednego lub kilku braci z wykluczeniem pozostałych, ale podzielanej przez wszystkich członków wspólnoty. Oto w jaki sposób Jan Prorok, najwyraźniej szczęśliwy, podsumował to pewnego dnia:
Oto jesteś cenobitą – pisał do nowo przybyłego – ze swymi braćmi, dla korzyści twojej duszy, pod kierownictwem twoich ojców, Wielkiego Starca i innych. Postępuj według ich rad, a będziesz czynił postępy dzięki łasce Chrystusa, gdyż lepiej niż ty, bracie, wiedzą oni, co odpowiada twojej duszy (List 250).
Wobec równie doskonałej „symfonii” rozróżnienie pomiędzy autorytetem, który miałby wywierać wpływ jedynie na trybunał wewnętrzny, a władzą, która miałaby się odnosić wyłącznie do trybunału zewnętrznego, od razu odsłania swoje ograniczenia. Oczywiście, w praktyce często byłoby ono wygodne, a jeśli ustawodawstwo kościelne uznało za dobre wiernie zachować je na Zachodzie aż do czasów dzisiejszych, to z pewnością działało na podstawie doświadczenia, w celu uniknięcia emocjonalnego szantażu, którego pokusie nadużywania mógłby ulec słaby autorytet. Właśnie takie podejrzenie zrodziło się u niektórych braci w odniesieniu do bardzo jaskrawego, tajemnego porozumienia pomiędzy przełożonym a ojcem duchowym. Pozostaje nam wyjaśnić, że różnorodne charyzmaty występujące w klasztorze z trudnością dają się rozdzielić pomiędzy odrębne władze, nawet jeśli wzajemnie się uzupełniają. Być może nawet popełniliśmy błąd, przenosząc owe charyzmaty na „władze”. Czyż Jezus wyraźnie nie odradził tego swoim uczniom?
Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym (Mt 20, 25–27).
W jaki sposób terminy tak przecież świeckie jak jurysdykcja lub trybunał mogły się przedostać do naszego dyskursu na temat życia religijnego? Charyzmat Barsanufiusza nie był w żadnym razie charyzmatem Jana, a z pewnością Seridosa. Zdaniem autora niniejszego artykułu nie można jednak powiedzieć, że jeden z tych trzech był poddany dwóm pozostałym, ani nawet, że każdy uzupełniał dwóch pozostałych, tak jakby wszyscy mieli swoje ściśle ograniczone dziedziny postępowania. Pozostawali raczej wzajemnie „do swoich usług”, w doskonale ewangelicznej atmosferze. Niewątpliwie faktem jest, że owych rozmaitych charyzmatów używano w klasztorze Seridosa na potrzeby pokornej służby, a nawet na ostatnim miejscu, co tłumaczy brak jakiegokolwiek współzawodnictwa bądź konkurencji pomiędzy osobami nimi obdarzonymi. Im samym pozwalało to tak zgodnie i skutecznie się do siebie dopasować; wszyscy bowiem pochodzili z jednego źródła: od Pana i Jego Ducha.
Takie sprawowanie funkcji duchowego ojca i autorytetu można określić jako kolegialne lub synodalne, harmonijne lub symfoniczne, a nawet – używając popularnego dziś terminu – wspólnotowe. Jednocześnie zresztą trzeba zadać sobie pytanie, czy dysponujemy odpowiednim słownictwem, aby wyrazić całe to nasycenie pewnej rzeczywistości, będącej wyrazem jednej z najbardziej fundamentalnych łask Kościoła-Ciała Chrystusa.
Fragment wstępu do Listów Barsanufiusza i Jana
André Louf OCSO, ur. w Lovanium w 1929 r., studiował na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie w Instytucie Biblijnym, opat klasztoru trapistów Mont-des-Cats (Katsberg) w latach 1963–1997 we Flandrii, północna Belgia. W naszym wydawnictwie opublikowaliśmy dwie publikacje: Pokora i posłuszeństwo, Moc w słabości
Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.
Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.
To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!