Powiedział któryś ze starców: „Jak niemożliwe jest zobaczyć swoją twarz w zmąconej wodzie, tak i dusza nie może się modlić, dopóki się nie oczyści od spraw cudzych”.
Mawiali starcy, że każdy powinien przyswajać sobie sprawy bliźniego, współcierpieć z nim we wszystkim i płakać z nim razem; a przez to dojść do takiego stanu, jakby nosił to samo ciało i cierpieć jakby samemu, jeżeli kiedy zdarzy się, że bliźni cierpi. Jak napisano: Jedno ciało jesteśmy w Chrystusie (Rz 12,5). A także: Mnóstwo wierzących miało jedno serce i jedną duszę (Dz 4,32). (N 379; N 389, Apoftegmaty Ojców Pustyni. Tom 4, Kraków 2013)
Mamy tu do czynienia z apoftegmatami, które na pierwszy rzut oka można by uznać za przeciwstawne. Z jednej strony zajmowanie się cudzymi sprawami stanowi przeszkodę na modlitwie. Z drugiej zaś jesteśmy wezwani do takiego zaangażowania w „sprawy bliźniego”, by wręcz cierpieć tak jak on! Kiedy więc owa „sprawa” stanowi barierę na drodze do Boga, a kiedy tą drogą się staje?
Wydaje się, że sporo zależy od naszej intencji. Jeżeli chodzi mi o dobro bliźniego — pomyśli ktoś — mogę zajmować się tym, co go dotyczy, bez obaw: przecież mam na uwadze jego pożytek.
Zwróćmy jednak uwagę, jak często obmowa i pokątna krytyka ma właśnie taką motywację: przecież chodzi o dobro, o prawdę, przecież trzeba pewne sprawy postawić jasno. Lecz ten, kto od szemrania przechodzi do modlitwy, wie, iż owo „dobro” jest bardzo wątpliwe: szybko się okazuje, że w mojej złej mowie chodziło nie o to, co dobre dla bliźniego, lecz o potwierdzenie swoich racji, umocnienie się w słuszności własnych przekonań. Często śledzimy losy ludzi dookoła nas z jednym pragnieniem: by ujrzeć, że ktoś jest od nas gorszy; by poczuć się lepiej z samym sobą.
Tak trwałe zwrócenie się ku samemu sobie stanowi na modlitwie przeszkodę nie do pokonania. Najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! — mówi Pan w Kazaniu na Górze, wyrażając tymi słowami ważną prawdę chrześcijańską: Bóg, do którego chcesz się modlić, jest Ojcem nie tylko dla ciebie, ale także dla twoich bliźnich. To, co oddziela cię od twych braci i sióstr, oddziela cię od Niego.
Drugi apoftegmat pomaga nam uchwycić tę samą rzeczywistość z innej strony. Prawdziwe współczucie, szczera solidarność, za swój fundament ma zapomnienie o samym sobie. Rzecz nie w tym, by wyniszczyć samego siebie dla pożytku innych — często za taką postawą kryje się bowiem desperacja: głód uznania w cudzych oczach, rozpaczliwe pragnienie uzyskania poczucia własnej wartości… Zapomnienie o samym sobie to miłość doprowadzona do szczytu. Prawdziwe oddanie bliźniemu w ogóle nie zadaje pytania o moje „ja”: kiedy kocham, nie dążę do samounicestwienia, nie wyrządzam sobie umyślnej krzywdy, by ktoś na tym zyskał; nie. To zupełnie nowa logika życia: ja i mój bliźni jesteśmy członkami jednego ciała.
Nie zastanawiamy się w codziennym życiu nad tym, czy bardziej cenimy rękę, czy może więcej wartości ma noga: to byłby absurd. Całe ciało wymaga troski, by dobrze funkcjonowało. I w odniesieniu do ciała, i w relacji miłości znikają kalkulacje, czyje dobro postawić na pierwszym miejscu. To znajduje swój wyraz we współcierpieniu i współweseleniu się: Tak więc, gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współweselą się wszystkie członki. Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami (1 Kor 12,26–27). Gdy kochamy, nie jest już dla nas przedmiotem wyboru, czy będziemy współczuć osobie kochanej, czy też nie. Nawet gdy ona cierpi, a my z nią, miłość jest droższa niż wolność od cierpienia. Tak po części wyjaśnia się jeden z paradoksów Ewangelii: szczęśliwi, którzy się smucą.
Drugi sekretarz generalny ONZ, Dag Hammarskjöld, zapisał kiedyś w swych notatkach myśl, że prawdziwie samotny nie jest ten, kto sam dźwiga swoje brzemię, lecz ten, kto nie niesie żadnych brzemion innych ludzi. Za ten ideał, za wiarę w to, że cała ludzkość stanowi jedno ciało, oddał życie: jego samolot został zestrzelony nad dzisiejszą Zambią, gdy prowadził działania na rzecz pokoju w południowej Afryce.
Po katastrofie w kieszeni jego marynarki znaleziono książkę: O naśladowaniu Chrystusa. Jej tytuł najdobitniej mówi, za Kim kroczy każdy, kto zdobywa się na współodczuwanie ze swymi bliźnimi.
Skorzystaj z zestawienia tekstów źródłowych i opracowań związanych z tradycją Ojców Pustyni.
Fot. Ewa Natkaniec
Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.
Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.
To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!