Chorał, jako integralna część liturgii, już sam w sobie jest ukierunkowany w stronę mistyki. Siłą rzeczy wyciska on tym samym mistyczne piętno na melodii – i to na tyle, że ona sama w sobie, czyli pozbawiona kontekstu liturgicznego, a nawet tekstu oddziałuje swą niezwykłością. Na tej podstawie można mówić o jej mistyce. Poprzez swą melodię chorał umożliwia odczytanie klasycznego doświadczenia mistycznego, zazwyczaj uważanego za przeznaczone jedynie dla nielicznych, w kategoriach dostępnych dla każdego. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach może on być wymownym przykładem spotkania się klasycznego, teologicznego rozumienia mistyki z jej wymiarem estetycznym. Pamiętając, że wszystko w mistyce zależy od łaski, ośmielamy się postawić tezę, że melodia chorałowa jest uprzywilejowanym miejscem mistycznym. Jest szansą przybliżenia mistyki tym wszystkim, którzy jej pragną – bo są do niej stworzeni. W tym sensie chorał jest modelem mistycznego wymiaru piękna. Cieszy, że coraz bardziej refleksja teologiczna zajmuje się tym zagadnieniem. Wiele jednak w tej dziedzinie pozostaje do zrobienia. Wciąż zbyt duży dystans dzieli klasyczną mistykę chrześcijańską, od mistyki przeczuwanej i tropionej w sztuce i codzienności. Uprzywilejowaną przestrzenią pojednania jawi się w sposób naturalny liturgia.
Stojąc pomiędzy dwoma sferami, którym jednakowo wspólna jest mistyka, potrzebujemy w odpowiedni sposób ją zdefiniować. Czyniąc to, pójdziemy tropem autorów próbujących odczytać w kategoriach mistyki dzieła sztuki. Nie jest to nic innego, jak reinterpretacja klasycznego rozumienia mistyki w kategoriach estetycznych i egzystencjalnych.
Mistyka to, dosłownie, „widzenie z zamkniętymi oczyma”, czyli doświadczanie „więcej”, „poza” tym, co dane zewnętrznie, zmysłowo. Także poza tym, co ujmuje słowo czy nawet myśl. Zwykle precyzyjny Wittgenstein stwierdza po prostu: „Jest zaiste coś niewyrażalnego. To się uwidacznia, jest tym, co mistyczne”. Konieczny jest wszakże podmiot – my. I szczególne, przekraczające, niewypowiedziane doświadczenie z otoczeniem, moment dotknięcia Tajemnicy, w której krańcowości co najmniej się spotykają . Wszystko to dzieje się w przestrzeni naszej cielesności i zmysłowości, ale dzięki temu, co dochodzi do nas z zewnątrz w melodii, a także pomiędzy jej dźwiękami. Chodzi tu o istotę odczuwania, świadomości wyabstrahowaną od bodźców. Jak to zauważa K. Berger, w muzyce normą jest abstrakcja:
Podczas gdy media wizualne pozwalają nam uchwycić, zgłębić i przedstawić zewnętrzny świat widzialny, muzyka umożliwia mi uchwycenie, odczucie i zgłębienie wewnętrznego świata pragnień.
Pragnienie jako wektor naszego uwarunkowania egzystencjalnego, określający swą strzałką obszar pomiędzy wolą a modlitwą. Będziemy próbowali patrzeć na mistykę od tej właśnie strony – dynamicznie, ale i ogniskowo, zawsze ze świadomością fragmentaryczności i nieadekwatności. Ale nawet ten wybrany aspekt jest fascynujący i o tyle ważny i konieczny, iż ujęcie całościowe pozostaje wyzwaniem niemożliwym wręcz do podjęcia. Mistykę można raczej próbować zlokalizować i określać przez to, czym nie jest lub jak działa:
Mistyka oscyluje między cierpieniem ekstazy a strachem przed pustką. Mistyka to nie wiara, to moja przygoda z absolutem, to droga duszy rzucanej od poznania do przyjemności. Mistyka jako chwila i instancja, jako tranzyt i porwanie, powoduje implozję i eksplozję mediacji, lokuje się w szwie, w przejściu między wrażeniem, światem a pojęciem, poezją a emocją, w ich nierozerwalnie wspólnym tle. Przez moment nieustanny ruch odsyłania i wcielenia zatrzymuje się i zostaje ujęty w miejscu, gdzie współżyją ze sobą niebo i ziemia, bogowie i ludzie. Przerwana zostaje oddzielająca nas od prawdy zasłona rozróżnienia symbolicznego. (…) Mistyka jest tym wydarzeniem, które bezpośrednio przekształca samookreślenie przedmiotu i jego wizji świata. Odtąd podmiot musi i może zrozumieć siebie samego jako intymność dotkniętą i oświeconą z głębi i horyzontu myślenia, kochania i istnienia – świat jawi mu się jako rzeczywista obecność sensu, niczym czar i przepaść, przesłanie i śpiew: zdarzenie współzrodzenia między podmiotem, spojrzeniem a światem.
W tych określeniach rysuje się przed nami rozległa panorama tego, co „pomiędzy” – co, jak się przekonaliśmy w naszych poprzednich rozważaniach, jest tak istotne dla emocji i erotyzmu muzyki. Przestrzeń ta nie tylko żyje i mieni się rozmaitymi odcieniami, lecz okazuje się nowym wymiarem innej rzeczywistości.
Plastycznie i bardzo przydatnie dla naszych rozważań zbiera to definicja terminu „mistyka” podana przez M. de Certeau w Encyclopedia Universalis. Według tych rozważań, wyznacznikami mistyki jest oddalenie od tego, co normalne i zwyczajne, marginalizacja w obszarze tego, co obserwowalne, usytuowanie pomiędzy ciekawością a absolutem, przyjmowanie form paradoksalnych, wyjątkowych. W takim rozumieniu mistyka jest otwarciem okna i daniem szerszych perspektyw, choć nieustannie ociera się o patologię, oscylując jednocześnie między herezją a wyzwoleniem od religii. Jest delikatnym, ale i niezbędnym instrumentem stałego procesu zachodzącego wewnątrz duchowości, a mającego na celu nieustanne otwieranie jej na to, co – mimo, iż niewypowiedziane – stanowi jej istotę. W ostatecznym wymiarze mistyka pozostać więc musi nierozwiązaną zagadką. Paradoksalnie takie zmaganie się z definicją mistyki pozwala nam zrozumieć jej wagę dla melodii. Jest to wszak najbardziej tajemnicza i wyrazista zarazem składowa muzyki. Jest jej najczystszym kształtem. Wielki szwajcarski teolog, H. U. von Balthasar, swój pierwszy opublikowany tekst poświęcił muzyce. Zawarł w nim takie słowa:
Melodia to sekret trudny do rozwiązania. (…) Jest w niej jakaś podstawa irracjonalna, dynamiczna, która wznosi muzykę wyżej, nadając jej też wszakże większy dystans.
Chyba czujemy intuicyjnie o co chodzi. W muzyce najbardziej porusza nas właśnie melodia. Ona pozostawia najtrwalszy ślad w pamięci i w sercu. „Grając na odniesieniach interwałów i czasów trwania pomiędzy dźwiękami, wydaje się dobrze konstytuować duszę śpiewu”.
Melodia wzrusza nas, zachwyca, wnika do naszego serca. Ją właśnie– mniej lub bardziej świadomie– nucimy, niekiedy tak nią owładnięci, iż nie możemy się jej pozbyć. Paradoksalnie jest ona najbardziej oczywistym, ale i najbardziej tajemniczym aspektem muzyki. Może właśnie dlatego nadaje tożsamość muzycznym przebiegom, a zarazem przekonująco spaja je zżyciem. Jest tyleż otwarciem, co i medium. Zawsze wychodzi od tego, co konkretne i definiowalne, by niepostrzeżenie przejść – i zabrać nas ze sobą – wyżej, w te właśnie niewypowiedziane sfery.
Fragment książki W chorale jest wszystko. Ekstremalny przewodnik po śpiewie gregoriańskim
Bernard Sawicki OSB – absolwent Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie (teoria muzyki, fortepian). Od 1994 r. profes opactwa tynieckiego, gdzie w r. 2000 przyjął święcenia kapłańskie, a w latach 2005-2013 był opatem. Studiował teologię w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie oraz w Ateneum św. Anzelma w Rzymie, gdzie obecnie wykłada. Autor felietonów Selfie z Regułą. Benedyktyńskie motywy codzienności oraz innych publikacji.
Fot. Jacek Sędkiewicz
Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.
Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.
To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!