Kontynuując nasze rozważania nad Regułą św. Benedykta przechodzimy do wierszy Prologu od 8 do 13.
Tekst mówi nam tak:
Powstańmy więc wreszcie, skoro Pismo Święte zachęca nas słowami: Teraz nadeszła dla nas godzina powstania ze snu (Rz 13,11). Otwórzmy nasze oczy na przebóstwiające światło, a nasze uszy na głos Boży, który nas codziennie napomina wołając: Obyście usłyszeli dzisiaj głos Jego: nie zatwardzajcie serc waszych (Ps 96,8). I znowu: Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów (Ap 2,7). A co mówi? Pójdźcie synowie, słuchajcie mnie, nauczę was bojaźni Pańskiej. Biegnijcie, dopóki macie światłość życia, aby ciemności śmierci was nie ogarnęły (Ps 34[33], 12; J 12, 35).
Jest to więc dalszy ciąg tych rozważań, którymi Benedykt swój Prolog rozpoczął. Jeśli wnikliwie czytamy ten tekst, który tutaj mamy przedstawiony, to od razu zobaczymy, że jest tu odniesienie do Liturgii Godzin, mianowicie porównanie tej zachęty do tego co nazywa się w dzisiejszej Liturgii Godzin – Invitatorium – ta część liturgiczna, od której każdy dzień się rozpoczyna: Obyście dzisiaj usłyszeli głos Jego.
Ten tekst, który teraz mamy przed oczami, mówi nam o tym, w jaki sposób Bóg działa na człowieka. Kiedy patrzymy na to, to zobaczymy, że przede wszystkim wyróżnione są tutaj dwa zmysły czyli zmysł słuchu: „Obyście dzisiaj usłyszeli głos Jego” i zmysł wzroku: „Otwórzmy oczy na przebóstwiające światło”.
Oczywiście św. Benedykt posługuje się tutaj pewnymi toposami literackimi, które były zawsze obecne w literaturze, ale kiedy sięgniemy tak na poważnie do literatury, to zobaczymy, trochę żartobliwie, że św. Benedykt przemawia tutaj do Żydów i do Greków. Dlatego, że w żydowskiej kulturze duchowej Pan Bóg, kiedy kontaktuje się z człowiekiem, to przez słowo. U Żydów to, co najbardziej podstawowe to jest słuch. Bóg przemawia, mówi, nawołuje, są prorocy, Pismo: nakłońcie ucho waszego serca. Boga się słyszy. Żydzi podchodzą pod Górę Synaj, Bóg przemawia wśród gromów, nie widzi się Go. Kto zobaczy Boga, ten umrze, ale Boga się słyszy. I stąd tutaj ten cytat biblijny, który mówi o uchu duchowym.
Drugi aspekt – grecki – to wzrok. To w jaki sposób Bóg przemawia do Greka, to jest przez spojrzenie, przez kontemplację. Jak weźmiemy ten rzeczownik, w języku łacińskim: kontemplacja – contemplatio, greckie theoria, to on pochodzi od czasownika, który znaczy dosłownie: widzę i rozumiem, (bo normalnie takie widzenie np. krzesło, krzaczek, to jest inny czasownik). Natomiast ten pierwszy to jest właśnie przenikam intuicyjnie, rozumiem, przenikam sercem, wiem o co chodzi. To jest dostrzeganie w sposób bardziej wnikliwy. W języku polskim nie ma takiego ekwiwalentu. Zatem kontemplacja to jest takie rozumne, mądre patrzenie na rzeczywistość, przenikające aż do jej fundamentów czyli do aktu stwórczego, aż do samego Pana Boga.
W pewnym sensie warto zapamiętać sobie ten dwupodział na wzrok i słuch, bo cała Reguła jest jakby balansowaniem między tymi dwoma zmysłami, czyli pomiędzy tym podwójnym podejściem do Pana Boga. Czasami myślę, że to jest trochę tak, że każdy z nas otrzymuje swój własny charyzmat, przez jaki będzie poznawał Pana Boga, każdy z nas jest trochę bardziej albo Grekiem albo Żydem i o tym warto pamiętać.
Zacznijmy może od Greków, czyli od tego przebóstwiającego światła, tym bardziej, że jednak cała tradycja monastyczna jest bardziej grecka. Przede wszystkim popatrzmy na to przebóstwiające światło. Większość komentatorów mówi o tym, że kiedy św. Benedykt używa tych słów, ma na myśli przede wszystkim to, co się stało na górze Tabor. To jest aluzja do światła Taboru. Tutaj zachęta, żeby sięgnąć do opisu wydarzeń przemienienia Pańskiego (najlepiej czytać w wydaniu Łukaszowym).
Wszyscy trzej synoptycy opisują to wydarzenie, ale myślę, że Łukaszowe jest najbardziej interesujące, najbardziej mocne, chrystologiczne, dlatego że św. Łukasz opisując najważniejsze wydarzenia z życia Pana Jezusa, podkreśla, że one się dzieją wtedy, kiedy Jezus się modli, (…gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego w postaci cielesnej niby gołębica…, …gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe…).
Jest taki tekst u Raztingera króciutki, ale bardzo trafny (Ratzinger jest jednym z autorów tego, co określa się w teologii mianem tzw. chrystologii duchowej) i on zwraca uwagę w licznych swoich tekstach na to, że Jezus jest najbardziej sobą, czyli jakby Jego tożsamość wychodzi najbardziej wtedy, kiedy się modli. W najważniejszych chwilach swojego życia Jezus się modli (na krzyżu, w Ogrójcu), wtedy kiedy jakby ta Jego misja od Ojca osiąga pełnię; On wtedy do Niego się zwraca.
Zwróćmy też uwagę na to, że mamy tu pewnego rodzaju paralelę. Benedykt mówi „otwórzmy oczy na przebóstwiające światło”, co suponuje, że wcześniej te oczy były zamknięte.
Wcześniej mówi o tym, abyśmy nakłonili ucha na posłuszeństwo, żebyśmy byli Panu Bogu posłuszni, co suponuje, że wcześniej nasze ucho było zamknięte, że nie słuchaliśmy Pana Boga.
W czasie rekolekcji wskazywaliśmy sobie na daleko idącą analogię pomiędzy słuchaniem a posłuszeństwem. Posłuszeństwo jest pewną szczególną, taką bardzo dojrzałą formą słuchania. Tutaj św. Benedykt mówi o takim spoglądaniu przez pryzmat Boży.
Dzisiaj z nowicjuszami czytaliśmy 4. rozdział Reguły: „Jakie są narzędzia dobrych uczynków”. Zastanawiając się nad tym ważnym tekstem mówiliśmy o tym, że jest to nie tylko lista naszych obowiązków, ale też pewna wizja człowieka. Czwarty rozdział proponuje pewną wizję człowieka bardzo optymistyczną. Człowieka, w którym są olbrzymie pokłady dobra, jak w kopalni, tylko wystarczy trochę pogrzebać i wyciągnie się skarby.
I tutaj to stwierdzenie o otwieraniu oczu na przebóstwiajace światło w pewnym sensie dotyka tego samego problemu, dlatego że możemy patrzeć na świat nie przez Pana Boga i popadać we frustrację, że jest coraz gorzej. Wszystko co dobre to już było, ludzie kradną, Kościół się wali, wszystko jest skończone – to jest ludzkie patrzenie, czyli takie frustrująco-depresyjne. A można otworzyć oczy na przebóstwiające światło – światło przemieniające i zobaczyć świat tak jak widzi Bóg. My na szczęście nie wiemy wszystkiego. Pan Bóg wie wszystko i z nami wytrzymuje. I jednak optymistycznie na nas patrzy, więc nie ma co być mądrzejszym od Pana Boga. Kiedy mówimy o naśladowaniu, każdy chrześcijanin jest wezwany do naśladowania Pana Boga, to również jest wezwany do tego, żeby naśladować Go w tym mądrym patrzeniu na świat czyli też do wchodzenia w kontakt z rzeczywistością taką, jaka ona jest. Rzeczywistość jest zawsze Boża, bo jest przez Pana Boga stworzona i kontrolowana.
W związku z tym Prolog mówi nam również o tym, że duchowość monastyczna jest pewną szkołą patrzenia. Mądrego patrzenia na życie, nie jakiegoś gnostycznego, sekretnego, itd., tylko na życie takie jakie ono jest, czyli z pewną pogodą i siłą ducha. Popatrzmy też na to, jak tu jest wiele nadziei.
Osoby, które chcą kształtować swoje życie według Reguły św. Benedykta – czy oblaci, czy mnisi i mniszki – to muszą być ludzie nadziei, właśnie z tego względu, że ostatecznie to w Panu Bogu jest źródło wszystkiego i do Pana Boga wszystko zmierza.
Jeden z najbardziej interesujących autorów, którzy w ostatnich latach komentowali Regułę św. Benedykta – trzeci (po odnowie) opat w Solesmes, ojciec Paul Delatte, kiedy pisał o Regule (szkice jego są też dostępne w języku polskim), to właśnie zwracał uwagę na to, że podstawą duchowości benedyktyńskiej jest pewnego rodzaju fascynacja aktem stworzenia, czyli sięgnięcie do korzenia rzeczywistości. To jest to, o czym właśnie mówią te słowa: „otwórzmy oczy na przebóstwiające światło”.
Proszę popatrzeć na to, że jak otworzymy oczy, to pytamy: Gdzie Pan Bóg świeci? Skąd to przebóstwiające światło? Co jest źródłem tego światła? WSZYSTKO, WSZYSTKO. Bo cały świat jest przez Pana Boga stworzony.
Wszyscy jesteśmy pod wrażeniem św. Franciszka, a św. Franciszek to jest takie dalekie echo św. Benedykta, jego uczeń, wierny uczeń, bo u Benedykta jest metafizyczna fascynacja stworzeniem. To wręcz ontologiczne spojrzenie na to, jak świat wyrasta z Pana Boga; nie dlatego żeby był Panem Bogiem – nie myślimy o jakimś chorym panteizmie, ale że jest darem, stworzeniem Pana Boga i coś nam o Nim mówi. Dlatego wszystko, kiedy spojrzymy z wiarą, coś o Panu Bogu mówi, Panem Bogiem świeci, promieniuje. I Benedykt mówi: Zobacz to! Zobacz, w jakim świecie dookoła ciebie żyjesz.
Być może ten wiersz i cała tradycja z tym związana, stały się jednym ze źródeł pewnej szkoły, która była charakterystyczna już dla epoki uniwersyteckiej (późna Scholastyka, Tomasz z Akwinu), zwłaszcza, co ciekawe, dla szkoły franciszkańskiej. Oni mówili o metafizyce światła, czyli wychodzili z tego założenia, że to, co Pan Bóg stworzył na początku, to było światło, więc wszystko na tym świecie jest jakąś formą światła. Tak na to próbowali patrzeć, że cała przyroda świeci jest odblaskiem Pana Boga. Więc to zdanie jest warte medytacji.
Wcześniej była mowa o tym, że oczy były zamknięte. Nie chodzi oczywiście o te oczy cielesne, tylko o to, co w tradycji patrystycznej jest określane mianem „oka serca”. Tego oka duszy, tego co jest najbardziej intymne, wewnętrzne w nas. Pamiętajmy też o tym, że w tradycji teologicznej bardzo często tym wzrokiem określa się wiarę. Mówi się o oczach wiary. Jeden z najbardziej obiecujących jezuitów początku XX w. (niestety poległy w w bitwie nad Sommą), Francuz ojciec Pierre Rousselot napisał piękną książkę „Oczy wiary” (wydaną przez Wydawnictwo Kęty M. Derewieckiego z serii biblioteka europejska), pokazującą wiarę jako pewien sposób percepcji świata. I to w dużej mierze wynika właśnie z tej tradycji, o której teraz mówimy. To jest pewien sposób podchodzenia do rzeczywistości. Nas ciągle kusi, gdzieś ciągnie ten manichejski podział na białe i czarne, nie dlatego, że jesteśmy źli, ale dlatego, że tak jest prościej, ponakładać kapelusze białe i czarne na różne rzeczy dookoła. I problem z głowy, a granica między dobrem i złem – jak mówi Augustyn – przebiega w sercu człowieka. Nie między ludźmi, nie między państwami, a w sercu człowieka. Państwo Boże i państwo diabelskie są w nas, jesteśmy przedzieleni jakby na pół. Wezwanie do otwarcia oczu, to wezwanie do spojrzenia wiary na świat, który nas otacza, spojrzenia pogodnego, optymistycznego.
Z drugiej strony mamy podejście żydowskie, w pewnym sensie analogiczne, ale które polega przede wszystkim na tym, że człowiek słucha. Kontakt z Panem Bogiem dzieje się przede wszystkim we wspólnocie. Pan Bóg przemawia nie w ten sposób, że niebo się otworzy i Pan Bóg przemówi do nas z chmury, tylko gdy wchodzimy w interakcje z ludźmi, czyli bardziej na takiej płaszczyźnie rodzinno-wspólnotowej. Pan Bóg do nas przemawia przez słowo Pisma, przez Tradycję, przez komentarze z tej Tradycji wynikające i ostatecznie przez drugiego człowieka. Ale to również jest pewna postawa wiary. Drugiego człowieka chcielibyśmy widzieć jako wroga, jako zagrożenie, jako kogoś, kogo mamy nawrócić, a tradycja żydowska pokazuje właśnie tego drugiego, jako kogoś, kto nam przynosi słowo Boże. Jest zupełnie odwrotnie, to my jesteśmy uczniami całe życie, a ten drugi przychodzi do nas jako nasz nauczyciel.
Tradycja żydowska z bardzo wielkim szacunkiem odnosi się do drugiego człowieka. Wystarczy zajrzeć do Talmudu czy midraszy, aby zobaczyć, że jednym z podstawowych etosów myślenia żydowskiego jest szacunek wobec bliźniego. Więc mamy tutaj jakby taki podwójny optymizm: otwieranie ucha serca i otwieranie oka duszy, żeby to można było zobaczyć.
Św. Benedykt mówi również o tym jakie są odpowiedzi człowieka wobec wzroku i słuchu.
Wobec słuchu człowiek może zatwardzić serce, a to jakby sugeruje nam, że to, co słyszymy ma zmieniać nasze serce. Co serce oznacza, to rozważaliśmy w trakcie naszych rekolekcji, ale można to też rozszerzyć o pytanie o nasze sumienie. W jaki sposób kształtuje się i dojrzewa nasza osobowość? Czy mamy na tyle charakteru i na tyle odwagi, że jesteśmy w stanie wejść w relację z drugim człowiekiem, czy jesteśmy w stanie usłyszeć czasami trudne słowa, przykre słowa o sobie? Czy jesteśmy w stanie słuchać Bożego słowa, żeby to słowo nam powiedziało, jaka jest rzeczywistość, by zanegowało nasze przekonanie, żebyśmy trochę zostali zranieni w naszej duszy.
Ta zatwardziałość serca to jest mówienie, że tylko ja mam rację, takie okopywanie się, że ja pełnię wolę Bożą. A to zawsze dokonuje się w dialogu. To jest ciekawe, że nigdy nie jest tak, że ktoś przychodzi i jest alfą i omegą. Prawda zawsze dokonuje się w dialogu, zawsze musi być ta druga osoba, która ci powie że tak. Np. małżeństwo – dwoje. Wspólnota – przynajmniej musi być dwóch, nawet pustelnik też musi być komuś posłuszny. Nie można iść przez życie samemu, a do nieba zawsze dochodzi się w parach. Więc chodzi o otwarcie wobec drugiego.
Natomiast jeśli chodzi o światło, to światło to bieg. Benedykt mówi: „biegnijcie dopóki macie światłość życia, aby ciemności śmierci was nie ogarnęły”. Czyli kiedy człowiek otworzy oczy na przebóstwiające światło, rozpoczyna się bieg. Kiedy otworzy się ucho, serce mięknie. Wtedy człowiek żyje w pełni, jest wrażliwy, staje się w pełni człowiekiem. Otwiera oczy i widzi Boże światło i biegnie. Pamiętajmy jeszcze, że ten obraz biegu powróci pod koniec Prologu, kiedy św. Benedykt powie: „Będziesz postępował naprzód w życiu wspólnym (właśnie) i w wierze, serce ci się rozszerzy i pobiegniesz drogą przykazań Bożych z niewysłowioną słodyczą miłości”. Czyli ten bieg jest tutaj wpisany. Dlaczego człowiek biegnie? Bo jest jasno, świat nie budzi w nim przerażenia, może iść tu, może iść tam, z tym się spotkać, z tamtym się spotkać, bo wie, do kogo ostatecznie należy rzeczywistość, że należy do Pana Boga i że ostatecznie On wszystko trzyma w ręku. Czyli jest tu właśnie optymizm i otwarcie na to, co człowieka może czekać.
Mówiliśmy o św. Franciszku. Jak się czyta uważnie żywoty, czy to, co napisał Tomasz z Celano, czy kiedy czyta się „Kwiatki”, czy żywoty pisane przez Bonawenturę, tam bardzo często jest pokazany Franciszek, który biegnie. Najbardziej znany jest motyw, jak szedł do Rzymu i biegł przez pola umbryjskie o świcie. Mgła parowała z ziemi i św. Franciszek biegł i krzyczał, że miłość nie jest kochana. BógMiłość nie jest kochany. I to jest jakieś dalekie echo duchowości benedyktyńskiej, monastycznej, tego doświadczenia, o którym czytamy w Prologu. Pamiętajmy o tym, że Porcjunkula i św. Damian to były kościółki benedyktyńskie, które św. Franciszek dostał od opata z opactwa św. Piotra w Asyżu.
Myślę, że warto się przyjrzeć tym naszym dwóm zmysłom, naszemu stosunkowi do świata i zobaczyć, że jednak św. Benedykt jest człowiekiem bardzo pogodnym, bardzo ciepło nastawionym do otaczającej go rzeczywistości. Nie jest mistrzem podejrzeń.
Jeśli Państwo chcecie trochę podszlifować, uwrażliwić się na to, o czym teraz mówiliśmy, polecam też książeczkę, która nie jest długa, chociaż posiada koszmarnie długi tytuł, najdłuższy tam jest tytuł. To skrypt ks. Tischnera, który kiedyś prowadził zajęcia z antropologii. Jego tytuł to „Filozofia człowieka dla duszpasterzy i artystów”. To jest dość specyficzna antropologia, którą tam Tischner wykładał, dlatego że on nie robił przeglądu wszystkiego, tylko to dotyczyło pewnego aspektu, ale jego podejście, od którego rozpoczyna w ogóle wykład (Myślę, że sam ten wstęp nas wciągnie tak, że będziemy chcieli przeczytać całość.) w pewnym sensie jest zbieżne z tym, o czym pisze Benedykt w Prologu. Tischner mówi tak, że żyliśmy w świecie, w którym rządzili „mistrzowie podejrzeń” – Freud, Marks, Engels, którzy mówili: „Jesteś gorszy niż myślisz, udajesz” – Freud wyciągał brudy, Marks: „Wszyscy jesteście burżujami, którzy łupią biednego proletariusza”, Freud: „Jesteś zboczeńcem, który przybiera maskę świętości”. I to doprowadzało do tego, że ludzie jakby upadali, tracili wiarę w siebie i szacunek do samych siebie. A Tischner mówi, że dzisiaj jest potrzebne, żebyśmy robili tak jak św. Augustyn zupełnie w drugą stronę, żeby dawać nadzieję, bo mówił: „Jesteś lepszy niż ci się wydaje”. Freud mówił : „Jesteś gorszy niż myślisz, bo ukrywasz swoją prawdziwą naturę, że tak naprawdę jesteś świnią”, a św. Augustyn: „Jesteś lepszy niż ci się wydaje, bo jesteś Bożym stworzeniem, odkupionym przez krew Chrystusa”. To zupełne odwrócenie perspektywy.
I o tym właśnie jest ten fragmencik, który teraz czytaliśmy. Duchowość monastyczna polega na takim właśnie grzebaniu. Nie po to żeby się dogrzebać trupa w szafie, tylko żeby człowiek trafił na źródło, które nigdy nie wysycha. Tym źródłem jest to, że jesteśmy Bożym stworzeniem odkupionym krwią Chrystusa. I dlatego właśnie otwieramy oczy, które nas przebóstwiają, czynią nas takimi, jakimi widzi nas Bóg, stąd tradycja hezychastyczna. Otwieramy ucho, co otwiera nas na ludzi, żyjemy w jednej wspólnocie. Myślę, że warto w tym kierunku podążać.
Tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Benedictus”, który prowadzony jest przez oblatów benedyktyńskich.
Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Wykłada w Kolegium Teologiczno-Filozoficznym oo. Dominikanów. Autor książki na temat ośmiu duchów zła Pomiędzy grzechem a myślą oraz o praktyce modlitwy nieustannej Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie.
Fot. Marcin Marecik
Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.
Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.
To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!