Zapraszamy do podróży po fascynującym świecie Filokalii. Poznaj jej mistykę w rozmowie o. Brunona Koniecko OSB z o. Maksymilianem Nawarą OSB. To niezwykłe dzieło nie tylko otwiera drzwi do modlitwy serca, ale również prowadzi przez labirynt duchowej mądrości.
Brunon Koniecko OSB: Ojcze, Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów podjęło się próby przetłumaczenia „Filokalii”, które obejmuje pięć tomów. W ubiegłym roku wyszedł pierwszy tom. Co to za dzieło?
Maksymilian Nawara OSB: Najkrócej mówiąc, jest to antologia tekstów traktujących o modlitwie serca, która patrzy na tę modlitwę i na jej praktykę w bardzo szerokim kontekście. Nie zajmuje się tylko samą modlitwą jako taką, ale życiem, które wypływa z tej modlitwy. Ta antologia tekstów obejmuje około tysiąca lat praktyki. To są teksty, które sięgają od IV do XV wieku i obejmują różne okresy, także dojrzewania samej praktyki. Rozwój modlitwy jest istotny, ponieważ nie jest tak, że wszyscy mamy wiedzę wlaną. Ten rozwój jest związany z praktyką życia duchowego, która jest pewną formą odkrywania i dojrzewania tej modlitwy. Możemy w Filokalii prześledzić, jak ta modlitwa czy ta praktyka modlitwy Jezusowej (lub mówiąc inaczej – modlitwy nieustannej, modlitwy serca) dojrzewała. Zaczyna się od pierwszych tekstów z IV wieku. Przechodzi przez okres klasztoru z Synaju, kiedy przychodzi nowe odkrycie, szczególnie związane z kwestią połączenia modlitwy z oddechem. Później dochodzi metoda psychofizyczna, która jest rozwijana w następnych wiekach, szczególnie na Górze Athos. W XVIII w. dwaj ojcowie, Nikodem z Góry Athos i Makary z Koryntu, zbierają te największe perełki związane z praktyką modlitwy Jezusowej i tworzą jedno dzieło, które nazywają Filokalia.
Co zatem znaczy samo słowo „filokalia”?
Z języka greckiego oznacza umiłowanie piękna albo w szerszym kontekście można powiedzieć, że jest to umiłowanie tego, co piękne i dobre.
A o jakie piękno chodzi?
Z samego doboru tekstów możemy powiedzieć bardzo jasno, że chodzi o piękno i dobro życia z Bogiem. Mówiąc jeszcze głębiej, chodzi o piękno doświadczenia bycia w jedności z Bogiem, bo do tego ma prowadzić modlitwa.
I te teksty mają nam pomóc w odkryciu tego piękna życia z Bogiem?
Takie było założenie. Nikodem Hagioryta, kiedy robił tę antologię, we wstępie mówił o tym, że ona ma pomóc człowiekowi, który będzie je czytał, w tym, żeby powrócił do Boga, żeby na nowo zaczął z Nim żyć poprzez modlitwę nieustanną. To była intencja zbioru tych tekstów po to, żeby pomóc człowiekowi powrócić do Boga i na nowo się z Nim zjednoczyć.
Czyli ten powrót człowieka do Boga możemy przyjąć jako kryterium doboru tekstów w „Filokalii”?
To jest zbyt szerokie, ponieważ Filokalia dotyczy sposobu modlitwy. Filokalia dotyczy życia takiego sposobu modlitwy, które określone jest modlitwą serca, czyli modlitwą nieustanną. Najbardziej królującą formą tej modlitwy jest modlitwa Jezusowa, o której Filokalia dużo mówi. Dobór tekstów w Filokalii dotyczył tego, żeby wskazać jedną ze ścieżek powrotu do Boga, jaką jest modlitwa nieustanna. Czyli nie traktuje się w ogóle powrotu do Boga w szerokim tego słowa znaczeniu, jak np. nawrócenie, powrót do sakramentów, powrót do Kościoła czy zmiana świadomości, czy cokolwiek, tylko bardziej skupia się na tym jednym aspekcie, już jakby dalszym, który polega na praktyce modlitwy. Ona ma mnie stopniowo jednoczyć z Bogiem. Ten powrót do Boga jest bardziej rozumiany w Filokalii jako zjednoczenie z Bogiem. Oznacza to nie np. zachętę do nawrócenia, która jest skierowana do człowieka, który w ogóle nie wierzy w Boga i szuka teraz, co ma zrobić. Filokalia nie jest skierowana do kogoś, kto nie ma w ogóle żadnego doświadczenia. Bardziej jest skierowana do tych, którzy odkryli Boga w swoim życiu i teraz chcą bardziej się z Nim zjednoczyć. Ona wskazuje drogę w jaki sposób mogą to zrobić – poprzez praktykę ascetyczną, praktykę modlitwy itd.
Prawie wszystkie teksty w „Filokalii” są napisane przez mnichów. Ojciec powiedział, że to dzieło nie jest dla osób, które nie wierzą w Boga. Niektórzy mówią, że jest to dzieło napisane przez mnichów do mnichów. Czy rzeczywiście tak jest, że jest to dzieło tylko dla wybranej garstki osób? Mnisi są nazywani również ojcami. Najbardziej znanymi ojcami są Ojcowie Kościoła, ale w „Filokalii” są obecni w bardzo małym stopniu.
Tak. Dlatego, że Filokalia zajęła się bardziej aspektem praktycznym życia duchowego i modlitwy, czyli filozofią życia. Nie chodziło o przedstawienie pewnej koncepcji filozoficznej, ale ukazanie filozofii rozumianej jako mądrość życia. Filokalia skupiła się na osobach, które praktykowały modlitwę, czyli na tych, którzy pisali o tym, co wynikało z ich doświadczenia i z ich praktyki. Filokalia więc nie wybiera tekstów, które ogólnie traktują teologicznie na temat podejścia do modlitwy. Na przykład w Filokalii brakuje traktatu o modlitwie Orygenesa, brakuje Grzegorza z Nyssy. Było to jednak teksty, które mówią bardziej o znaczeniu filozoficzno-teologicznego podejścia do modlitwy. Natomiast Filokalia skupia się na tych tekstach, które są najbardziej praktyczne. Z tego względu rzeczywiście jest tak, że jeżeli laik bierze te teksty do ręki i nie ma żadnego doświadczenia w modlitwie, nie zrozumie, o czym ci ojcowie piszą. Nie chodzi tu o samo używanie dziwnych pojęć, które tam się pojawiają. Chodzi o wyjaśnienie niektórych rzeczy. Mogę dać taki przykład. Jeśli weźmiemy Grzegorza z Synaju i jego tekst, który mówi o tym, aby siedzieć jak najdłużej na stołeczku i nie należy wstawać zbyt szybko, to jeżeli nikt nigdy nie siedział na stołeczku, to nawet nie wie, o jakim stołeczku on mówi i dlaczego to wymaga trudu oraz o jakim trudzie on mówi. Dopiero ten, który rzeczywiście ma jakieś doświadczenie i przynajmniej spróbował kilka razy siąść dłużej na małym stołeczku i wytrwać w bezruchu, rozumie, o czym Grzegorz pisze. Jeżeli weźmiemy dla przykładu teksty Ewagriusza, który mówi o demonie, którzy przychodzi do mnie znienacka i podczas modlitwy drapie mnie w gardło oraz w nos, to też nie rozumiemy, o czym on mówi, dopiero kiedy usiądziemy w bezruchu i rzeczywiście bezruch powoduje, że jest tendencja do tego, żeby coś zrobić. To są tylko niektóre przykłady pokazujące, że człowiek, który nie ma żadnego doświadczenia w modlitwie, nie zrozumie tekstów, które oni piszą, ponieważ oni piszą z doświadczenia. To jest ta różnica pomiędzy Filokalią a innymi traktami modlitewnymi. Te drugie mogą traktować modlitwę bardziej w ujęciu teologicznym, filozoficznym czy potrzeby pastoralnej. Natomiast Filokalia traktuje modlitwę bardziej z perspektywy doświadczenia i praktyki. Stąd oznacza, że ona będzie zrozumiała dla praktyków. To jest odpowiedź na ojca pytanie. Czy jest ona skierowana tylko do mnichów? Oczywiście, że nie. Uważam, że słowo mnich możemy dzisiaj rozumieć w sensie szerszym, nie tylko jako tego, kto mieszka w klasztorze i złożył śluby, ale wszystkich którzy podjęli kiedykolwiek drogę modlitwy serca. Dotyczy to także ludzi świeckich, którzy podjęli modlitwę serca. Jeżeli ją podjęli, to te teksty będą także skierowane do nich. Jeżeli są na drodze poszukiwania Boga na tej ścieżce modlitwy nieustannej, modlitwy Jezusowej, to te teksty będą dla nich zrozumiałe. Natomiast jeżeli mnich, żyjąc w klasztorze, nie jest zainteresowany modlitwą serca, to te teksty także dla niego nie będą zrozumiałe. Więc tu akurat kwestia mnicha czy nie mnicha nie wchodzi w grę, jeśli mówimy o rozumieniu tekstów Filokalii. Bardziej wchodzi w grę praktyka modlitwy. Teksty więc będą o tyle jaśniejsze i bardziej zrozumiałe, na ile człowiek, który je czyta, wzrasta w praktyce.
Spójrzmy zatem na tytuł „Filokalii”, który jest szerszy niż tylko jedno słowo. Pojawiają się w nim ciekawe elementy, o których już ojciec zdążył wspomnieć. Pełny tytuł „Filokalii” to – „Filokalia świętych Ojców neptyckich, ułożona z pism świętych i teoforycznych Ojców, w której przez duchową filozofię działania i kontemplacji, umysł zostaje oczyszczony, oświecony i udoskonalony”. Mamy w tytule zwrot „duchowa filozofia”. Czy zatem „Filokalia” to dzieło filozoficzne, teologiczne, duchowe czy modlitewne? Czy może raczej jest wszystkim po trochu?
Jeżeli więc spojrzymy na ten tytuł i przeanalizujemy część po części, to możemy zobaczyć, że jest przede wszystkim mowa o zbiorze pism ułożonych przez Ojców teoforycznych. Teoforos to jest ten, który niesie Boga, czyli ma w sobie doświadczenie Boga. Jest niosącym Boga. Określano ich także jako pneumatoforos, czyli tych, którzy nieśli ze sobą Ducha. To niesienie Boga wiązało się ze zjednoczeniem z Nim. To nie wiązało się z przynależnością do instytucji zakonnej czy z przyjęciem święceń kapłańskich. To nie wiązało się z żadną pozycją w hierarchii kościelnej czy społecznej. To wiązało się tylko i wyłącznie z indywidualnym zaangażowaniem w praktykę modlitwy.
Nie chodzi o żadnego nauczyciela.
Nie chodzi. Zobaczmy, że większość ojców żyjących w IV w. jest świeckich. To nie są kapłani. To nie są członkowie hierarchii Kościoła. To są zwykli chrześcijanie, którzy zdecydowali się na bardzo radykalną drogę, po to, żeby zjednoczyć się z Bogiem. Zjednoczenie z Bogiem spowodowało, że inni chrześcijanie rozpoznawali w nich Boga czy niosących Boga. Dlatego do nich przychodzili. Nie przychodzili do kogoś, kto miał tylko jakąś pozycję w Kościele, ale przychodzili do takiego ojca, w którym rozpoznawali obecność Ducha. Ta obecność Ducha nie pojawiała się z jakichkolwiek elementów zewnętrznych. Ona wiązała się z jego wewnętrzną wędrówką modlitwy nieustannej, czyli zjednoczenia z Bogiem. To wyraźnie pokazuje, że Filokalia nie mówi o teorii. Filokalia mówi o praktyce. Duchowa filozofia to wyrażenie, które już my tutaj poruszyliśmy. To nie jest spekulacja intelektualna na temat życia. To jest mądrość życiowa, która wynika znowu z praktyki. Jeżeli więc wrócimy do tekstów filokalicznych, to zobaczymy, że tam nie znajdziemy spekulacji na temat modlitwy. Możemy powiedzieć, że znajdziemy tam przysłowia. To jest pewna mądrość życiowa, która wynikała z doświadczenia, z jakiegoś przeżycia ascetycznego walki z grzechami, z pokusami, zmaganiem o trwanie w obecności Boga. Z tego wynikało doświadczenie. Ono było mądrością życia. Nią ojcowie dzielili się z innymi. Ktoś, kto przychodził do takiego starca, który był doświadczony, mógł usłyszeć jego doświadczenie życia. Starzec mógł podzielić się z nim filozofią życia, która jest bardziej rozumiana jako mądrość niż jako spekulacja intelektualna.
W tytule mamy zwrot „duchowa filozofia działania i kontemplacji”. Co to oznacza?
Działanie jest związane z praktyką. To jest to, co w tradycji ojców nazywa się bios theologikos i bios praktikos. Pierwsze to życie duchowe. Praktikos to asceza. Jeżeli oni mówią o działaniu, to myślą nie o działaniu pastoralnym, aktywności duszpasterskiej czy jakiejkolwiek innej aktywności, ale mówią o działaniu ascetycznym, czyli o wszystkich praktykach, które towarzyszą modlitwie. Może to być np. post, czuwanie, milczenie, samotność. To są elementy, które często pojawiają się w Filokalii, jako towarzyszące samemu doświadczeniu modlitwy. To będzie działanie.
Współcześnie natomiast bardziej rozumiemy działanie jako aktywność duszpasterską, zrobienie czegoś, co ma ludzi przyciągnąć do Kościoła.
Dokładnie. Dzisiaj nawet mamy podział: zgromadzenia czynne i kontemplacyjne. Pierwsze to takie, które są zaangażowane w prace pastoralne. Drugie to takie, które są wolne od zaangażowanie duszpasterskiego, a skupiają się bardziej na doświadczeniu modlitwy. Podczas gdy u ojców czynne, czyli działanie, było związane tylko i wyłącznie z ascezą. Po to właśnie wyszli z miasta, aby nie uczestniczyć w pracach duszpasterskich. Mamy więc działanie i kontemplację, które są razem. Zatem praktyki ascetyczne to elementy, które towarzyszą modlitwie. Ona zaś prowadziła do kontemplacji, czyli do wewnętrznego przebywania z Bogiem.
Co natomiast oznacza zwrot ojcowie neptyccy? Jest bardzo tajemniczy.
Jest wiele takich zwrotów w Filokalii. Należy je rozumieć najpierw poprzez tłumaczenie z greki. Nepsis to trzeźwy, przytomny. Ojcowie neptyczni to ci, którzy są trzeźwi, przytomni. Jednak zarówno nepsis, jak i prosoche, hesychia, cardia czy nous, to są pojęcia, które z jednej strony mówią o praktyce, czyli czymś, co zależy od mojej woli i praktyki, a z drugiej strony mówią o darze. Dla przykładu weźmy termin neptyczny. Z jednej strony ojcowie neptyczni to tacy, którzy praktykują w swoim życiu przytomność, uważność, czyli prosoche. Co to znaczy przytomność, uważność? To znaczy m.in., że ograniczają rozproszenia zewnętrzne, czyli starają się o samotność, milczenie, o to, żeby było jak najmniej tych impulsów zewnętrznych, które mogą rozpraszać umysł.
Czy możemy pokusić się o twierdzenie, że wszyscy ojcowie filokaliczni są ojcami neptyckimi, a może nawet wszyscy święci?
Wszyscy święci to bym nie poszedł tak daleko. Wszyscy autorzy filokaliczni, których jest prawie czterdziestu, są neptyczni, ponieważ modlitwa, którą praktykują i o której nauczają, prowadzi do tego. Hezychiusz z Synaju mówi, że nie ma modlitwy czystej, nie ma proseuche, czyli modlitwy serca, prawdziwej modlitwy, bez prosoche, czyli uważności. Zaś każda prosoche prowadzi do proseuche, czyli do doświadczenia modlitwy. Dla wszystkich ojców neptycznych, filokalicznych to jest razem. Więc możemy śmiało powiedzieć, że wszyscy autorzy wybrani w Filokalii są neptycznymi. Natomiast nie możemy tego powiedzieć o wszystkich świętych, ponieważ świętość rozeznawana jest na podstawie heroiczności cnót, a nie przytomności w życiu. Może więc być ktoś bardzo heroiczny, np. w posłudze ubogim czy zaangażowaniu duszpasterskim czy w jakimkolwiek innym i to jest heroiczność jego cnoty. Nawet męczennicy w swoim życiu nie muszą praktykować uważności. Trzeba to rozróżnić. Natomiast wróćmy jeszcze na chwilę do tytułu. Jest w nim powiedziane, że „umysł zostaje oczyszczony, oświecony i udoskonalony”. To także wskazuje, dlaczego wybrano te teksty, a nie inne. Nikodem Hagioryta i Makary z Koryntu wybrali teksty tych ojców, którzy z doświadczenia przeszli pewną drogę oczyszczenia, dochodząc do oświecenia. W klasycznym ujęciu duchowym mówimy, że jest droga oczyszczenia, oświecenia i zjednoczenia.
Czy to odniesienie do tych trzech dróg w życiu duchowym jest w pewnym stopniu nawiązaniem do tego, co na ten temat pisał już Orygenes?
Tak. Redaktorzy Filokalii znali te teksty, więc to nie jest tak, że wybór Filokalii zakłada, że oni innych nie znali. Natomiast warto jeszcze uzupełnić to, co mówiliśmy o tych trudnych pojęciach. Ojciec neptyczny to jest taki, który z jednej strony praktykuje uważność w swoim życiu, czyli jest samotny, troszczy się o milczenie, praktykuje modlitwę monologiczną, czyli nie idącą w wielomówstwo, a więc w polilogoi, tylko skupiającą się na jednym zdaniu, jednym słowie, po to, żeby nie rozpraszać umysłu. Innymi słowy, cytując Grzegorza z Synaju, należy odzwyczaić umysł od błądzenia i przyzwyczaić go do jednego. To zależy od niego. Samo doświadczenie uważności umysłu jest darem. Podobnie jest, jeśli weźmiemy hesychię. Ojciec i ja jesteśmy hezychastami, bo praktykujemy modlitwę, staramy się o milczenie, nie rozpraszamy się, zwracamy uwagę na proste życie itd. Każdy, który to robi, jest hezychastą. Natomiast to nie oznacza, że każdy z nas ma ten dar wewnętrznego, głębokiego pokoju. Więc z jednej strony mamy wszystkie te pojęcia, jak nepsis czy hesychia, które są używane w stronę praktyki, czyli co robić, żeby to było, ale to wcale nie oznacza, że to jest już dar. Również ojcowie używają tych terminów do opisania łaski, która za tym idzie, czyli daru, który został udzielony, np. dar modlitwy serca czy modlitwy nieustannej. Można praktykować modlitwę nieustanną, ale to jeszcze nie oznacza, że ma się dar modlitwy nieustannej. Można się starać o to, żeby praktykować modlitwę nieustanną, ale sam stan modlitwy nieustannej jest darem. Można starać się o to, aby w życiu osiągnąć hezychię i ją praktykować (poprzez różne elementy ascezy), ale to nie oznacza, że już się to osiągnęło, że to zostało udzielone. Dar jest niezależny od czasu. Mamy takie przykłady w historii, że byli ojcowie, którzy wiele lat praktykowali i coś tam mieli, ale to jeszcze nie było to i byli tacy, którzy przez kilka miesięcy zostali wprowadzeni na drogę takiej modlitwy wewnętrznej, monologicznej i po kilku miesiącach został im udzielony dar wewnętrznego wyciszenia i modlitwy nieustannej. Przykładem jest Sylwan z Góry Athos. Więc jak patrzymy na ten pełny tytuł, to on wyraźnie pokazuje, że Filokalia jest przewodnikiem praktycznym po modlitwie czy do modlitwy monologicznej lub do modlitwy serca.
Czy występowanie tych tajemniczych pojęć nie jest zniechęcające w lekturze tego dzieła? Czy potrzeba być specjalistą z filozofii i teologii, aby móc z korzyścią czytać te teksty?
Na pewno jakaś wiedza ogólna z teologii by się przydała, natomiast ja bym tutaj bardziej skłaniał się znowu ku praktyce. Teksty Filokalii nie będą zrozumiałe dla kogoś, kto nie praktykuje modlitwy, niezależnie od języka, który został użyty. Gdyby nie było tych różnych pojęć i w przekładzie mielibyśmy bardziej zrozumiałe słowa, jak np. trzeźwy zamiast neptycki, to teksty Filokalii nie będą zrozumiałe dla kogoś, kto nie praktykuje modlitwy. Dopiero, jak wejdzie ktoś na drogę modlitwy, to razem z jego doświadczeniem te teksty staną się coraz bardziej jasne, w tym pojęcia, które są tam użyte. Będzie to bowiem korespondowało z jego doświadczeniem. To jest ta różnica. Filokalia nie jest książką, którą można sobie poczytać do poduszki. Nie jest to opowieść o przygodzie duchowej jakiejś osoby, jak np. Opowieści pielgrzyma. To bardziej praktyczny przewodnik do wejścia w modlitwę. Do tych tekstów trzeba wracać, trzeba się z nimi konfrontować przez pryzmat własnego doświadczenia. Filokalia była rekomendowana dla tych wszystkich, którzy chcieli wejść w modlitwę serca, monologiczną, a nie mogli znaleźć przewodników, czyli tzw. ojców. Wtedy często mówiono, żeby czytali Filokalię, bo tam jest wszystko powiedziane. To jednak zakładało, że będą ją czytali razem z praktyką, bo samo jej czytanie nie zastąpi im praktyki i do niczego nie doprowadzi, ponieważ człowiek nie zrozumie tego, co oni mówią, jeżeli sam najpierw nie ma tego doświadczenia. Im większe ono jest, tym teksty stają się jaśniejsze.
To spójrzmy na modlitwę, o której mówią ojcowie filokaliczni. Święty Nikodem Hagioryta we wstępie pisze, że sposobem na odnalezienie łaski i powrotu do Boga jest modlitwa nieustanna. Pojawia się od razu pytanie – w jaki sposób można nieustannie się modlić?
To jest pytanie, które zajmowało ojców przez wiele lat. Wiąże się ze słowami św. Pawła: Módlcie się nieustannie (1 Tes 5,17). Więc albo św. Paweł żartował i to jest taka figura retoryczna, albo jest to rzeczywiście jakieś wezwanie czy przykazanie. Możemy prześledzić proces, jak to się odkrywało na zasadzie pewnego wykluczania. Pierwszym wykluczeniem było to, że jeśli modlitwa jest tylko myśleniem o Bogu, i tu trzeba podkreślić słowo tylko, bo myślenie zawsze jakieś jest, to jest to niemożliwe. Jeżeli bowiem ktoś śpi czy pracuje, to nie jest w stanie cały czas myśleć o Bogu. Doświadczamy mnogości rozproszeń, które powodują, że nie jesteśmy w stanie nieustannie utrzymać pamięć o jednym. Jeżeli więc modlitwa nieustanna jest tylko myśleniem o Bogu, to nie można modlić się nieustannie. Idąc dalej drogą wykluczeń – jeżeli weźmiemy emocje i modlitwa jest tylko odczuwaniem czegoś (np. ciarki na plecach, ciepło w sercu, doświadczenie błogości itd.), to wiadomo, że emocje są bardzo zmienne i raz na modlitwie jest nam lepiej, a innym razem gorzej. Zatem jeśli modlitwa ma być tylko doświadczeniem emocjonalnym, to nie można się modlić nieustannie. Więc ojcowie zaczęli szukać na zasadzie eksperymentu czegoś, co jest z nami zawsze, niezależnie od tego, czy ja myślę, czy nie myślę, czy odczuwam, czy nie odczuwam. Zwrócono więc uwagę na oddech. Zaczęło się to już na Synaju, od św. Jana Klimaka, a potem to się rozwija jeszcze bardziej w metodzie psychofizycznej na górze Athos (m.in. Nicefor Pustelnik). Wskazywano, że oddech jest czymś związany z życiem i jest niezależny od mojego działania intelektualnego i wolitywnego. Oddycham niezależnie od tego, czy mam taką chęć, czy nie. Jeżeli oddech jest zawsze ze mną i ja w każdej chwili i w każdej okoliczności mogę do niego świadomie powrócić, to jeżeli złączę z nim świętą formułę z wezwaniem imienia Bożego i umysł połączy to jedno z drugim, tak, że się przyzwyczai do tego, to osiągnie się Boży stan. Hezychiusz z Synaju mówi, że każda częstotliwość prowadzi do przyzwyczajenia, przyzwyczajenie prowadzi do nawyku, a nawyk tworzy Boży stan. Ten Boży stan to moment, w którym każde świadome powrócenie do oddechu jest jednocześnie powróceniem do modlitwy. Uświadamiam więc sobie, że modlitwa cały czas się we mnie dokonuje, a ja mogę tylko do niej wejść. Przechodzimy od takiego modelu, kiedy to człowiek wykonuje akt modlitewny, czyli modli się (coś myśli, coś mówi, coś robi itp.), do modlitwy kontemplacyjnej, czyli odkrywania działania modlitewnego we mnie. Uświadamiam sobie, że modlitwa we mnie się dzieje. Dołączam się do działania Ducha, który już jest we mnie. To koresponduje z tym, co Pan Jezus mówił, że Królestwo Boże jest w was (por. Łk 17,21).
Możemy więc powiedzieć, że modlitwa jest świadomym powrotem do bycia w obecności Bożej?
Dokładnie. Cała Filokalia o tym mówi. Jest to również nawiązanie do Bazylego Wielkiego, który rozumiał modlitwę nieustanną jako stałą pamięć o Bogu (mnéme toû Theoû). Mówił o pamięci o Bogu, czyli o stałym powracaniu do tej świadomości Boga. Między innymi ta modlitwa nieustanna będzie takim świadomym powracaniem do Boga, który zawsze jest ze mną obecny. To odkrywanie Jego działania, które jest cały czas ze mną, niezależnie od tego, czy chcę, czy nie chcę, czy mam teraz intencję do tego, aby się modlić. To zobaczenie, że modlitwa przechodzi od aktywności człowieka do odkrycia w sobie życia Bożego.
Ta praktyka modlitwy rozwinęła się w coś, co dzisiaj możemy nazwać modlitwą Jezusową.
Tak. Jej korzeniem jest modlitwa monologiczna. Możemy ją porównać do takiego pnia, który wypuścił później różne gałęzie. Najbardziej znaczącym odgałęzieniem od modlitwy monologicznej jest modlitwa Jezusowa. Od czasów wspólnoty z Synaju oraz Jana Klimaka, który mówił, aby złączyć imię z oddechem, zaczyna się coraz bardziej rozwijać poprzez Konstantynopol aż do Góry Athos. W tym ostatnim przypadku przychodzi określenie pełnej formuły, czyli wezwanie: Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną (Kyrie Iesu Christe, eleison me). To korespondowało mocno z tym doświadczeniem oddechu, który jest wdechem – przyjęciem i stanięciem w obecności Bożej i wezwaniem imienia Bożego oraz wydechem – powierzeniem się ze słowami zmiłuj się, czyli powierzam się Tobie. To eleison me rozumiemy nie jako błaganie o litość, ale bardziej na zasadzie powierzenia się. Podobnie jak s. Faustyna podpowiedziała nam inną modlitwę: Jezu, ufam Tobie. Modlitwa Jezusowa najbardziej teologicznie wpisuje się też w metodę psychofizyczną. Ona zdobyła największą popularność, także przez Filokalię. Jest więc duża wdzięczność za Filokalię w języku cerkiewnosłowiańskim. Ważna jest rola Paisjusza Wieliczkowskiego, który dokonuje przekładu. Później Teofan Rekluz, który niestety ze względów pastoralnych, jako biskup zatroskany o to, aby trzoda nie pobłądziła za bardzo bez pasterza, bez nauczycieli, pomija wszystkich tzw. ojców związanych z metodą psychofizyczną. Mówi tylko o takim bardziej pastoralnym wymiarze tej modlitwy. Mimo wszystko jest to jakaś zachęta do tego, aby modlitwa Jezusowa towarzyszyła chrześcijaninowi.
Czy każdy może tę modlitwę praktykować? Czy są jakieś ograniczenia i warunki?
Ograniczeń i warunków nie ma. Dlatego, że modlitwa nieustanna nie może być ograniczona ani do warunków, ani do czasu. Jeżeli mówimy o takim doświadczeniu, to musimy wiedzieć o tym, że ona nie jest związana tylko i wyłącznie np. ze świętym miejscem kaplicy czy kościoła, czy czegokolwiek innego albo tylko z półgodzinną praktyką rano i wieczorem, tylko musi się rozciągać na całe życie. Więc jako takich warunków nie ma. Ona jest adresowana do każdego. Forma jest tak prosta, że w zasadzie w ciągu pół godziny można każdego człowieka w tę formę wprowadzić. Więc w tym sensie nie ma żadnych obiekcji i nie trzeba spełniać żadnych kryteriów, żeby być dopuszczonym do tajemnicy modlitwy nieustannej. To nie jest jakaś tajna wiedza gnostyczna, która jest tylko dla wybranych, którzy spełniają określone kryteria. Modlitwa Jezusowa, modlitwa nieustanna, modlitwa medytacyjna, modlitwa kontemplacyjna, modlitwa serca jest adresowana do wszystkich. Natomiast sama praktyka jest wymagająca. Jan Kasjan, który się uczył od ojców egipskich, pisze w swoich Rozmowach, że sama forma nas zachwyciła, ponieważ jest bardzo prosta. Jednak bardzo szybko odkryliśmy, że praktyka tej modlitwy jest bardzo trudna. Dużo łatwiej jest umysłowi przechodzić w wolnych rozmyślaniach od jednego fragmentu Pisma Świętego do kolejnego niż trwać tylko z jedną prostą formułą. Więc w tym sensie jakby sprawdzianem, czy ktoś jest do tej modlitwy wezwany, czy nie, jest samo trwanie w praktyce. Tutaj jest coś takiego, co wiąże się z rozeznaniem, kiedy i kto jest powołany do tej modlitwy. Z mojego doświadczenie mogę powiedzieć, że wielu ludzi jakby się zafascynowało medytacją czy modlitwą Jezusową z różnych względów, z entuzjazmem rozpoczęli i potem z takim samym entuzjazmem zakończyli. Zdarza się, że po latach wracają i mówią, że tamten moment nie był dla nich i teraz są gotowi do tego, żeby praktykować. Jest więc pewna dynamika tego, w jaki sposób Duch prowadzi. Uważam, że dla niektórych osób modlitwa Jezusowa będzie jedną z wielu modlitw, które odmawiają i ona będzie im towarzyszyć w mniejszym lub w większym stopniu w ich życiu. Dla niektórych będzie wiodącą modlitwą. Dla innych będzie w ogóle ich formą życia duchowego. Widzimy bowiem w Filokalii, że ta modlitwa nie jest tylko jakiś aktem zewnętrznym, ale jest całościową formą życia duchowego. Dlatego dla niektórych stanie się ona życiem. To wszystko w zależności od tego, jak Duch prowadzi i możemy tutaj wrócić do św. Bazylego Wielkiego, który mówił wyraźnie, że nie jesteśmy wezwani tylko do modlitwy ogólnie, ale każdy z chrześcijan musi rozeznać swój sposób modlitwy, do jakiej Bóg go wzywa i na jakiej go chce prowadzić. Podsumowując, sama prostota modlitwy jest adresowana do wszystkich, natomiast sprawdzian będzie wiązany z praktyką, czyli z tym, w jaki sposób ona się odnajdzie się w moim życiu albo ja się w niej odnajdę. Czy ona będzie tylko na marginesie, czy będzie on poszerzony, czy ona w ogóle stanie się życiem. To już jest kwestia indywidualna.
Co jest w niej takiego, czego nie możemy znaleźć w innych, znanych nam formach modlitwy?
Prostota i to, co mnie najbardziej do niej przekonuje – ubóstwo formy. Kasjan mówi o tym, aby się zgodzić na ubóstwo. Zgodzić się na ubóstwo to jest modlitwa uboga, modlitwa ogołacająca. Uboga w tym sensie, że sama forma jest uboga. Z drugiej strony trzeba też się zgodzić na własne ubóstwo, na własną niemoc, na to, że się odkrywa różne rzeczy w sobie. Natomiast ta modlitwa ma wielką moc zwracania uwagi na zasadniczy kierunek, jakim jest obecność Boża. O tyle, o ile w innych formach (np. Ćwiczenia duchowe św. Ignacego Loyoli) jest duża aktywność człowieka, musi on myśleć, wyobrażać sobie, wejść w scenę, analizować, to podczas modlitwy Jezusowej ta aktywność musi być coraz bardziej wycofywana. Jak mówimy o pewnych etapach życia duchowego w tradycji karmelitańskiej (np. o mieszkaniach), o tyle w modlitwie Jezusowej nie mówi się o etapach, tylko mówi się o samym trwaniu. W tym sensie ona ma w swej prostocie coś takiego, czego w innych formach modlitwy nie ma, co też mnie osobiście daje poczucie bezpieczeństwa. Oznacza to, że ja nie mam kryterium, które by mi pozwalało rozeznać, czy to, co się dzieje ze mną na modlitwie, jest wytworem mojej wyobraźni i świadomości, czy jest działaniem łaski Bożej. Rozeznanie tego jest bardzo trudne i nie ma takich narzędzi, które by to mogły stwierdzić. Łatwo człowiek może ulec złudzeniu. Może myśleć, że to, co odczuwa na modlitwie, to doświadczenie mistyczne, a może się okazać, że to wytwór jego świadomości. Modlitwa Jezusowa jest modlitwą ogołacającą. Mówi, aby nie zwracać uwagi na to, co się z tobą dzieje. Ona daje poczucie bezpieczeństwa, że człowiek przestaje zajmować się sobą samym, swoimi przeżyciami, doświadczeniami mistycznymi i nie wiadomo, czym jeszcze, tylko zaczyna zwracać uwagę na to, co jest najbardziej esencjalne, czyli na obecność samego Boga. Z drugiej strony, ta prosta forma jest do zastosowania zawsze i wszędzie i nie wymaga żadnych warunków specjalnych do praktykowania. Czy ja jadę w pociągu, czy jestem w samolocie, czy siedzę u siebie w pokoju, zawsze mogę tę modlitwę praktykować. To nie wymaga żadnej specjalnej przestrzeni ani czasu. Kolejnym elementem, który się pojawia w tej modlitwie, to jest to, że ta forma nie wymaga żadnych dodatkowych rzeczy. Oznacza to, że ja nie muszę mieć ze sobą podręczników, Pisma Świętego, narzędzi. Ta sama prostota powoduje, że ona jest do powszechnego stosowania. To są rzeczy, które w innych formach modlitwy się nie pojawiają. Dla przykładu w ćwiczeniach św. Ignacego musisz mieć jakiś tekst albo prawdę wiary, która też bazuje na podstawie tekstu biblijnego. W wielu innych formach modlitwy coś musisz mieć. W modlitwie Jezusowej wszystko jest ogołocone, dlatego że najbardziej znaczące jest zrozumienie, że w życiu duchowym nie chodzi o mnie samego, ale chodzi o obecność Boga. To jest coś, co modlitwa Jezusowa najwyraźniej i najprościej daje.
Fragment wywiadu pochodzi z czasopisma Cenobium, które powstało w ramach Instytutu Monastycznego działającego przy Opactwie Benedyktynów w Tyńcu. Więcej o projekcie wydania Filokalii znajdziesz na stronie filokalia.pl
Maksymilian Nawara OSB (ur. 1979 r.) – benedyktyn lubiński, dr patrologii. Śluby monastyczne złożył w 2000 r. Święcenia kapłańskie przyjął w 2008 r. W klasztorze pełnił funkcje wychowawcy (magistra nowicjatu) oraz podprzeora w latach 2008–2018. Od 2018 opat Prezes Benedyktyńskiej Kongregacji Zwiastowania.
Brunon Koniecko OSB – benedyktyn tyniecki. Do opactwa wstąpił w 2010 roku. Święcenia kapłańskie przyjął w 2018 r. Jest absolwentem administracji oraz teologii. W opactwie tynieckim był m.in. przeorem, podprzeorem i wychowawcą. Autor książek: Medytować to…, Nie żartujcie sobie z Bóstwa!, Modlitwa Jezusowa. Przewodnik po rekolekcjach Oddychać Imieniem, Droga Filokalii. 50-dniowe ćwiczenie duchowe
Opracowanie graficzne: Mikołaj Jastrzębski OSB
Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.
Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.
To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!