Rozdział 6. Reguły zatytułowany jest: „O cnocie milczenia”. Jego tekst jest wyciągiem z wcześniejszej Reguły Mistrza.
Postępujmy tak, jak mówi Prorok: Rzekłem: Będę pilnował dróg moich, abym nie zgrzeszył językiem; wędzidło nałożyłem na usta, oniemiałem w pokorze i powstrzymałem się nawet od [słów] dobrych (Ps 38,2–3 Wlg). W ten sposób chce nam Prorok wskazać, że jeśli powinniśmy się niekiedy powstrzymywać od mówienia rzeczy dobrych ze względu na milczenie, tym bardziej musimy unikać mówienia złych rzeczy z obawy przed karą za grzechy.
Dlatego też ze względu na ważność milczenia, nawet na rozmowy dobre, święte i budujące należy rzadko pozwalać uczniom dojrzałym, bo jest napisane: Nie unikniesz grzechu w gadulstwie (Prz 10,19) i gdzie indziej: Życie i śmierć jest w mocy języka (Prz 18,21). Wypada bowiem, by nauczyciel mówił i uczył, uczeń zaś powinien milczeć i słuchać.
Toteż kiedy mamy prosić o coś przełożonego, należy prosić z szacunkiem pełnym pokory i uległości.
Nie dopuszczamy zaś nigdy do niestosownych żartów oraz do gadania pustego i pobudzającego do śmiechu; potępiamy je zawsze i wszędzie. Nie pozwalamy uczniowi otwierać ust do takich rozmów.
Kiedy przyjrzeć się dokładnie temu rozdziałowi, uderza nas fakt, że dotyczy on właściwego sposobu mówienia. Potrzeba milczenia bierze się stąd, że najczęściej grzeszymy językiem. Jest to niewątpliwie prawda. Najczęstsze grzechy, jakie u nas w Polsce popełniamy, to grzechy języka. Niestety bardzo często sobie nawet ich nie uświadamiamy. Warto w tym kontekście przeczytać fragmenty Pisma Świętego mówiące o gadulstwie i złej mowie.
U św. Benedykta nie znajdujemy bezpośrednio głębszej refleksji na temat samego milczenia i jego istoty. Ono samo i jego wartość były dla niego i mnichów w tym czasie czymś oczywistym. O wartości milczenia można jednak nieco wnioskować, czytając fragmenty o słuchaniu i o pokorze.
Istnieją różne rodzaje milczenia. Nie wszystkie są dobre. Istnieje milczenie człowieka, który po prostu nie potrafi mówić – milczenie niemowy. Podobne milczenie dotyczy kogoś, kto znalazł się w środowisku mówiącym obcym mu językiem. Jest to milczenie bezradności. Przybiera ono szczególnie dramatyczną postać, gdy ktoś czuje się niezrozumiany i widzi, że wszelkie jego odezwanie jest odebrane niezgodnie z intencją, przekręcane i wykorzystane opacznie. Cierpi on rozmaite posądzenia i agresję ze strony innych. Dlatego postanawia milczeć. Takie milczenie jest dla niego smutną koniecznością, wymuszoną i dlatego wcale niebudującą. Raczej pogrąża go w głębokim smutku, a nawet prowadzi do bezradności i kompleksów.
Istnieje także „głośnie milczenie” pełne pretensji do drugiego. Charakterystyczne są w tym wymiarze tak zwane „ciche dni” między małżonkami. Jednak to zjawisko nie ogranicza się jedynie do małżeństw. Tak bywa w rozmaitych wspólnotach, a także np. w pracy. To milczenie bywa „głośne”, bo właściwie chodzi w nim o pokazanie swojej pretensji, swojego bólu, zranienia itd., które się w sobie nosi. „Zobaczcie, jak mnie zraniliście, jacy jesteście okrutni”. Jest ono bardzo niszczące nie tylko dla wzajemnych relacji we wspólnocie, ale przede wszystkim dla samego milczącego, bo właściwe jest gromadzeniem agresji i zła w sobie. Trzeba sobie zadać pytanie: w imię czego obnoszę się ze swoją pretensją w wewnętrznym zamknięciu? Co chcę naprawdę uzyskać? Czy nie lepiej wówczas wypowiedzieć te swoje pretensje? Powstaje wówczas szansa na konfrontację naszych pretensji z oceną innych. Może się wówczas okazać, że nasze pretensje były urojone.
W tradycji monastycznej istnieje zalecenie, aby wszystkie myśli, jakie nam przychodzą do głowy, szczególnie chodzi o pokusy, wyjawiać ojcu duchowemu. Milczenie w takim przypadku jest błędem, bo pozwala Złemu nas wewnętrznie niszczyć.
Milczenie harmonizuje z pokorą.
Dziewiąty stopień pokory: jeżeli mnich powstrzymuje język od mówienia, a zachowując milczenie, nie odzywa się nie pytany, gdyż Pismo poucza, że nie uniknie się grzechu w gadulstwie (Prz 10,19) i że mąż gadatliwy nie znajdzie kierunku na ziemi (Ps 139,12 Wlg) (RegBen 7,56–58).
Warto zatem zastanowić się nad samą mową, bo te milczenia, o których mówiliśmy, są przepełnione wewnętrzną mową. Nie są one prawdziwym zamilknięciem po to, aby słuchać.
Istnieje w nas ogromna potrzeba mówienia. We wspomnieniach człowieka, który siedział w celi śmierci w więzieniu hitlerowskim, przeczytałem taką refleksję: „Ludziom wydaje się tutaj, że mogą bez przerwy gadać o wszystkim. Wydaje się, jak gdyby chcieli zagadać siebie w niepohamowanej namiętności mówienia”. Istnieje w nas prawdziwie „niepohamowana namiętność mówienia”. Przy czym charakterystyczne jest to, że człowiek chce w tym mówieniu uzyskać potwierdzenie siebie, swoich racji. Z tego powodu ważny jest słuchacz. Kiedy spokojnie słucha, wydaje się, że nas rozumie, jest z nami, potwierdza nam nasze racje, popiera nas. Kiedy nie słucha, nie potwierdza naszych myśli, zaczynamy postrzegać go jako wroga. Potrzeba potwierdzenia jest w nas ogromna. Aby je uzyskać, jesteśmy w stanie zrobić więcej niż nam się nawet zdaje. Jest często wykorzystywane przez manipulatorów, którzy dając nam potwierdzenie, potrafią uzyskać od nas podobne potwierdzenie siebie, poparcie polityczne czy w sporze z innymi, a nawet całkowite podporządkowanie się im itp.
Bardzo ważne jest uświadomienie sobie owej potrzeby mówienia i bycia słuchanym. Ta potrzeba bierze się z samej naszej ludzkiej natury. Osoba jest kimś, kto się spełnia we wzajemności z inną osobą. Podstawowym wymiarem tej wzajemności jest słowo, rozmowa. Dlatego słuszne jest ustawienie milczenia w kontekście mowy i komunikacji w ogóle. Ale z kim mamy rozmawiać i czemu ma służyć nasza mowa?
Człowiek ze swojej istoty jest odpowiedzią na Boże wezwanie. Tak widzi go Biblia. Z tej prawdy wynika bardzo ważna zasada życia duchowego: jeżeli cokolwiek ma się w nas dokonać autentycznie, to tylko jako odpowiedź na Boże wezwanie. Sami z siebie, z własnego pomysłu, nie jesteśmy w stanie zrobić niczego prawdziwie dobrego. Ta zasada jest innym sformułowaniem prawdy wiary mówiącej o konieczności łaski do zbawienia. Jednak łaska buduje na naturze. Dlatego też słowo od Boga najczęściej dochodzi do nas przez człowieka. Komunikacja z drugim człowiekiem powinna nieść w sobie taką świadomość.
Kluczem do naszej przemiany wewnętrznej jest słuchanie. Milczenie ma służyć słuchaniu. Do prawdziwego milczenia dochodzi wówczas, gdy otwieramy się na słuchanie tego, co pojawia się w sercu jako pochodzące od Boga. Zarówno gadanina, jak i milczenie pełne wewnętrznego wrzenia, wyobraźni, rozbudzonych uczuć, sporów… zagłuszają delikatny głos Boga, który nie ma zwyczaju się narzucać, przekrzykiwać inne głosy. Bóg przemawia do tego, kto chce słuchać. Stąd milczenie jako ćwiczenie w życiu duchowym w istocie polega na skupianiu się na słuchaniu, na budowaniu w sobie przestrzeni dla Boga, aby On mógł przemówić. Zewnętrzne milczenie, dyscyplina milczenia, powinny temu służyć. Nie chodzi zatem o sam zakaz mówienia, ale o zabezpieczenie warunków dla naszego otwarcia się na Boga. W dobrym milczeniu skupiamy się na odbiorze Boga, podobnie jak przy dostrajaniu radia do właściwej fali. Mowa Boga ogarnia nas całkowicie, jest powszechna i przenika wszystko. Z drugiej jednak strony jest przeciwieństwem gadaniny – ona jest milczeniem, gdyż jest głębsza niż jakiekolwiek sformułowanie wypowiedziane przez człowieka. Jego mowa trafia prosto do serca. Boga można usłyszeć jedynie sercem, gdyż Jego mowa jest głębsza niż jakakolwiek werbalna mowa.
Że nie jest to łatwe wyciszyć się i zamilknąć, można się łatwo przekonać, udając się na modlitwę z zamiarem milczenia i słuchania Boga. Okazuje się, że wówczas pojawiają się najgenialniejsze pomysły, wyobraźnia podsuwa nieustannie jakieś obrazy, przypominają się przeszłe sprawy, czasem słuszne pretensje, żale itd. Wszystko to przeszkadza w słuchaniu Boga. Z naszej strony potrzeba czujności i nieustannego wracania do słuchania. Wewnętrzny hałas wydaje się nas przerastać. Milczenie jest jedną z najtrudniejszych umiejętności, których trzeba się uczyć. Jest ono bardzo ściśle związane z modlitwą, a w swym najgłębszym wymiarze jest z nią tożsame. Dlatego św. Benedykt tak bardzo stara się zabezpieczyć dla niego właściwe warunki.
W tradycji monastycznej spotykamy rozmaite techniki, które pomagają to milczenie uzyskać. Do paradoksalnych metod należy np. modlitwa Jezusowa, w której nieustannie powtarza się modlitewne wezwanie: „Panie Jezus Chryste, Synu Boga żywego, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem”. W tej modlitwie nie chodzi jednak o samą modlitewną formułę, ale o otwarcie serca na słuchanie Boga. Paradoksalnie zatem do milczenia dochodzi się przez mówienie! Metoda ta jest próbą zaradzenia niepohamowanemu naporowi myśli i wyobrażeń. Wypowiadanie słów ma „zająć” naszą wyobraźnię, aby nie przeszkadzała w wewnętrznym otwarciu na Ducha Świętego.
Niewątpliwie nie jest łatwo powiedzieć, kiedy nasze milczenie jest dobre. Możemy to poznać po owocach. Milczenie, które jest milczeniem w Duchu Świętym, niesie z sobą: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie (Ga 5,22n) – jak pisze św. Paweł.
Jak widzimy, u podstaw prawdziwego milczenia musi być to samo nastawienie, jakie mamy przy posłuszeństwie: „wyrzec się swoich chęci”, aby prawdziwie można było usłyszeć słowo od Boga, który przemawia inaczej, najczęściej nie tak, jak byśmy tego chcieli. Inaczej będziemy się spotykać nieustannie tylko z sobą samymi i będziemy tworzyli wewnętrzny chaos lub budowali własną ideologię, szukając jedynie dla niej potwierdzenia u innych. Umiejętność spotkania się i rozmowy z drugim jest ściśle związana z naszą umiejętnością milczenia. Jeżeli nie umiemy zamilknąć, nie potrafimy także otworzyć się na spotkanie z drugim człowiekiem, gdyż zostajemy w kręgu swojej rozbudzonej subiektywności. Milczenie jest podstawą autentycznego posłuszeństwa. Nie przypadkiem posłuszeństwo pochodzi od słuchania, które jest istotą milczenia we właściwym sensie. Człowiek rozgadany nie dochodzi do prawdziwej głębi posłuszeństwa, gdyż nie potrafi słuchać. Praktycznie rzecz biorąc, milczenie jest wewnętrzną walką o spotkanie się z prawdą.
Fragment książki Komentarz do Reguły św. Benedykta
Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.
Fot. Robert Krawczyk
Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.
Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.
To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!