Kolejne lectio divina poświęcone będzie trzem wierszom z rozdziału piątego Ewangelii św. Mateusza.
Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem, powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim. Bo powiadam wam: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego (Mt 5, 17-20).
Wsłuchując się w ten tekst, warto zwrócić najpierw uwagę na to, jak bardzo głębokim i ludzkim jest marzenie o tym, żeby coś drastycznie w naszym życiu się zmieniło, żeby wreszcie coś przestać, albo wreszcie zacząć. Żeby już nigdy więcej nie stało się to, czy tamto, albo żeby wreszcie zaczęło się dziać to, lub tamto. To mocne pragnienie wynika z pewnej ciągłości charakteryzującej nasze życie. Jest to takie pragnienie radykalnego zwrotu, który bardzo często mylony jest z nawróceniem.
Kiedy czytamy historie nowotestamentalne, o ludziach, którzy się nawracali – np. o św. Pawle, czy o św. Piotrze zauważamy, że oni nigdy nie odcinali się dramatycznie od swojego poprzedniego życia. Bo łaska Boża, która doprowadziła ich do nawrócenia sprawia, że opierając się właśnie na tym wszystkim, co działo się wcześniej w ich życiu, Pan Bóg stawał się dla nich najważniejszy i zaczynał zajmować w ich sercu pierwsze miejsce.
Dostrzegł to św. Tomasza z Akwinu, formułując zasadę o łasce, która buduje na realnej a nie wymyślonej rzeczywistości.
Jezus mówiąc: Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków, właśnie o tym mówi; nie przyszedłem znieść Stary Testament, nie sądźcie, że teraz to wszystko, co było wcześniej jest bez jakiegokolwiek znaczenia, nie myślcie sobie, że jak Pan Bóg przychodzi to po to, by wywrócić świat do góry nogami.
Pan Bóg przychodzi do świata takiego jaki jest. Nie odrzuca, ale odwołuje się do jego historii, do tego co było wcześniej po to, żeby mógł być przyjętym. Ten obraz możemy ekstrapolować na nasze życie, które powinno być głęboką jednością między życiem przed i po nawróceniu.
Kiedy decydujemy się, żeby służyć Panu Bogu, nie znaczy to, że wszystko co było przed tą decyzją należy wyrzucić do kosza, bo to czego się w tym czasie nauczyliśmy, czego doświadczyliśmy, to kim jesteśmy teraz, będzie wreszcie służyć dobrej sprawie – czyli życiu z Panem Bogiem.
Tak jak to było ze św. Pawłem, który wykształcenie otrzymał u faryzeusza Gamaliela, członka Sanhedrynu, a wykorzystał je do przepowiadania Ewangelii i do budowania doktryn teologicznych, np. o usprawiedliwieniu. Gdyby nie miał wykształcenia, odebranego u Gamaliela – czyli gdyby nie był po prostu dobrym faryzeuszem, to nie byłby w stanie sporządzić takiej syntezy jaką sporządził.
Tak więc to nawrócenie, które w nas następuje przez wkroczenie Chrystusa w nasze życie, nie niszczy tego co było, nie neguje tego kim jesteśmy, ale przychodzi po to, by je wypełnić, przychodzi po to, żeby nadać naszemu życiu ostateczny sens.
Przed nawróceniem nurtowało nas wiele pytań, było w naszym życiu wiele zagadek: dlaczego jestem taki a nie inny? Dlaczego stało się to albo tamto? Czemu interesowało mnie to albo tamto? Było też wiele spraw, na które nie zwracaliśmy uwagi.
Kiedy Bóg wkracza w nasze życie, kiedy staje się w nim najważniejszy, wszystko nagle się porządkuje, znajduje swoje miejsce, nic nie jest przypadkowe. Dostrzegamy ważność spraw, nawet takich, które wcześniej były nie wiadomo po co. Bóg, który do nas przychodzi jest Bogiem jednoczącym i porządkującym.
Teraz kiedy jesteśmy w okresie Zmartwychwstania, pomyślmy o tym, jaki naprawdę jest jego sens. Może lepiej byłoby być duchem bez ciała i wynikających z niego problemów?
Ile się człowiek z tym swoim ciałem namęczy przez całe codzienne życie! A jeszcze jak jest chory! Czy nie lepiej byłoby więc, żeby potem w życiu wiecznym już tego ciała nie mieć? Po co człowiekowi zmartwychwstanie ciała? Przecież dużo prościej byłoby żyć bez ciała. Skąd ten Boski upór, żeby to ciało żyło wiecznie? Odpowiedź jest prosta: nie przyszedłem znieść, tylko wypełnić.
To diabeł nas kusi: „a nie rób!”, „a wytnij!”, „a przestań!”, „a zobacz, że bez sensu!”. Bóg nas na szczęście ocala. Wszystko ocala i wszystkiemu nadaje ostateczny sens.
W tych analizowanych słowach Jezusa wypowiedzianych na Górze, jest bardzo dużo pokoju. Słuchający go tam na tej Górze ludzie, to są podekscytowani izraelscy patrioci, gotowi chwycić za kije i tymi kijami wyrzucić Rzymian z Palestyny, bo teraz zbliża się Królestwo Boże. A On oczekiwany Przywódca mówi spokojnie: nie przyszedłem znieść, zniszczyć, przyszedłem wypełnić, nadać ostateczny sens.
Więc pomyślmy w oparciu o tę Ewangelię o Chrystusie, który wprowadza pokój, który wprowadza jedność i nadaje ostateczne znaczenie rzeczom, które czasami są w naszym życiu bardzo zagadkowe, w zasadzie nie wiadomo po co Pan Bóg nam je dał, bo bez nich może życie byłoby prostsze. Kiedy Bóg wkracza w nasze życie, odkrywamy, że to tak dokładnie ma być.
Zauważmy dalej jaki wielki nacisk Jezus kładzie na zachowanie przykazań. Kto uczy wypełniać Prawo ten będzie wielki, a kto tego nie uczy będzie mały w królestwie niebieskim. Musimy pamiętać o tym, że nasza perspektywa patrzenia na faryzeuszy jest trochę skrzywiona: faryzeusze to są ci źli, co walczą o zachowanie Prawa, a Pan Jezus to jest ten dobry, co przykazania znosi, zachowując tylko przykazanie miłości.
Jest to skrzywienie spowodowane patrzeniem na judaizm przez filtr łaciński, prawniczy, w wyniku, którego przykazania to przepisy. A tymczasem greckie słowo, które tutaj pada: εντολή to nie tylko nakaz, ale również przymierze. Ustanowione przez Boga przykazania są formą umowy. Są formą relacji, więzi.
Analogiczne jest w małżeństwie. Mąż jest w relacji małżeńskiej z żoną. W wyniku tego obowiązuje ich przestrzeganie zasad (przykazań) np. że będą względem siebie lojalni. Ale to nie jest nakaz obwarowany karami, tylko jest to rodzaj umowy, którą zawarli. Oni nawzajem dla siebie tacy będą. Nie jest to umowa jednostronna. I w przypadku przykazań, które Bóg ustanawia jest podobnie, jest to forma przymierza, czyli pogłębiającego się związku.
Jezus uczy odczytywania przykazań swoim życiem. Kluczowe tutaj będzie pytanie, które Mu zada faryzeusz: które jest największe spośród wszystkich przykazań? Z 613 żydowskich przykazań, które jest najważniejsze? My się przerażamy, że jest ich 613, skoro mamy tylko 10, jak można przestrzegać 613 przykazań?
W odpowiedzi Jezus zwraca uwagę, na ich hierarchię. Jeżeli powiemy, że najważniejsze jest przykazanie miłości Boga i bliźniego, to te pozostałe nie będą traktowane jako zbiór zastawionych pułapek czy min, w które gdy wpadnę, to wylecę w powietrze, tylko jest to rozbudowana wrażliwość, zdolność kochającego serca, które znajdzie wiele sposobów na to, by Bogu i bliźniemu okazać miłość. To jest zupełnie inna perspektywa. Nie prawniczy gorset, który mnie trzyma, tylko raczej wielość dróg, które prowadzą do tego, żeby okazać i zachować miłość względem Boga i człowieka.
W czwartym rozdziale Reguły św. Benedykta jest mowa o narzędziach dobrych uczynków. Narzędzi takich jest całkiem sporo i nie chodzi o to, żeby człowiek każdego dnia odhaczał co zrobił, a czego nie zrobił i co jeszcze musi zrobić, tylko o to, żeby zobaczył jak wielkie możliwości kryją się w ludzkiej woli, w życiu, które prowadzimy, w tym ile dobra możemy zdziałać.
Jezus mówi: nie rezygnuj lekkomyślnie z dobra które ci daje Bóg, czyli z tego przymierza, które zawarł przed wiekami z twoimi ojcami. Możemy oczywiście migać się mówiąc, że teraz żyjemy w innych czasach i to już nie obowiązuje. Coś, co było dobrze sprawdzone przez wieki, człowiek może bezmyślnie odrzucić. A Jezus mówi właśnie nie przyszedłem znieść, przyszedłem wypełnić niczego nie usuwam. To jest fascynujące, że niczego nie niszczy, niczego nie podważa, niczego nie poddaje w wątpliwość, wszystkiemu ostatecznie nadaje sens i znaczenie.
Trzeci aspekt wart dostrzeżenia, to bardzo ścisłe powiązanie Jezusa z Pismem Świętym. Nie przyszedłem znieść Prawa i Proroków, ale przyszedłem je wypełnić. Czyli wszystko to co w Piśmie jest o Nim powiedziane, wypełni w swoim życiu.
Tę metodę czytania Starego Testamentu i stosowania go w swoim życiu, praktykowali też Ojcowie Pustyni. Warto o tym pamiętać i do ich tekstów wracać.
Ukazał się kolejny 99. tom Źródeł Monastycznych, w którym znajdą się pisma ascetyczne św. Diadocha z Fotyki, biskupa z V wieku. Z tego co wiemy, był on pierwszym, który zaproponował formułę modlenia się imieniem „Jezus”. Diadoch pisze tam, że stawia swojemu umysłowi jedyne zadanie, by modlił się krótką modlitwą: Kyrie Jesu – Panie Jezu. Pierwszy autor, który proponuje modlenie się powtarzaniem imienia Zbawiciela.
Dodajmy, że podobną modlitwę proponował Kasjan, ale Kasjan mówił o modleniu się wersetem psalmu.
Przeglądając indeks cytowań w 99 tomie, okazuje się, że najczęściej cytowanym źródłem są psalmy. Dużo psalmów. I ze znacznie mniejszą częstotliwością Nowy Testament: List do Rzymian i fragmenty Ewangelii Mateusza. Tam są cytowane przede wszystkim Psalmy! Tak czytali ojcowie Pismo Święte odnajdując w Starym Testamencie zapowiedzi Chrystusa Pana.
Konsekwencje takiego rozumienia Pisma można znaleźć w wielu miejscach. Przykładem jest tu List do Hebrajczyków, który warto przeczytać wraz z Księga Kapłańską. Zauważymy wtedy jak te księgi stanowią jedno, jak jedna dopowiada drugą. Listu do Hebrajczyków nie da się zrozumieć bez Księgi Kapłańskiej i odwrotnie, ponieważ mają punkt wspólny, którym jest osoba Jezusa Chrystusa.
Mówimy o Ewangelii, że jest Dobrą Nowiną. I ten tekst jest rzeczywiście Dobrą Nowiną. Zauważmy, ile ciężarów z nas zdejmuje. Jak skleja nasze życie. Diabeł chce, żebyśmy wycinali, niszczyli, wstydzili się.
Bóg nadaje sens temu wszystkiemu co wydaje się być bez sensu. Nie przyszedłem znieść tylko wypełnić.
Jedna z najstarszych modlitw chrześcijańskich, zapisana w Apokalipsie to: Amen. Przyjdź Panie Jezu. Przyjdź Panie Jezu właśnie po to, żeby nie znosić, tak jak człowiek miałby czasem ochotę, tylko żeby wypełnić, żeby wszystko wreszcie nabrało sensu.
Tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Benedictus”, który prowadzony jest przez oblatów benedyktyńskich.
Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Wykłada w Kolegium Teologiczno-Filozoficznym oo. Dominikanów. Autor książki na temat ośmiu duchów zła Pomiędzy grzechem a myślą oraz o praktyce modlitwy nieustannej Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie.
Fot. Stanisław Matusik
Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.
Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.
To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!