Śpiewy chorałowe na Boże Narodzenie są najpiękniejsze. Tyle w nich spokojnej radości, ale i refleksji! I co za bogactwo melodii! Siostra Halina tyle czytała na ten temat. Studiowała go z rozmaitych źródeł i na rozmaitych kursach. To było naturalne rozwinięcie kierunku jej studiów, muzykologii. Od „zawsze” śpiewała też w profesjonalnym zespole wokalnym, z czasem, gdy chodzi o wykonywanie chorału jednym z najlepszych w kraju. Z tym zespołem jeździła na kursy, ale i zdobywała nagrody na festiwalach i przeglądach. Nigdy nie ukrywała, że to miłość do chorału zaprowadziła ją do klasztoru – zresztą jednego z nielicznych, który jeszcze kultywuje śpiew gregoriański. Czekała więc na Boże Narodzenie zawsze ze szczególnym utęsknieniem. Na wzruszający hymn nieszporów, na świetlisty, rozedrgany klimat antyfon, na proprium mszy o północy, mszy o świcie czy wreszcie na sławny introit „Puer natus”, tak pięknie i wymownie opracowywany przez kompozytorów muzyki organowej.
„I znowu się siostra wydziera! Ile razy mówiłam, by uważać, jak się śpiewa! Jak ma siostra zagłuszać innych i robić z siebie solistkę, to proszę gdzie indziej, nie w klasztorze!” – te słowa mistrzyni chóru w sumie znowu musiały paść. Zwyczajowy zimny prysznic – tym razem już po pierwszych nieszporach Bożego Narodzenia. Może tęsknota Siostry Haliny za Bożonarodzeniowym chorałem była zbyt wielka! Zresztą, jak co roku. Tym razem na ziemię została ściągnięta natychmiast. W sumie nic nowego. Od samego początku pobytu w klasztorze odczuwała niechęć ze strony mistrzyni chóru, która pełniła tę funkcję od lat, szczycąc się wcześniejszym, wieloletnim doświadczeniem śpiewania w chórze parafialnym i braku „skażenia” jakimkolwiek śpiewem profesjonalnym. Uważała się za czystą przedstawicielkę prawdziwego śpiewu liturgicznego. I wielokrotnie dawała to odczuć Siostrze Halinie, zwłaszcza podczas lekcji śpiewu. Bo te lekcje miały na celu próbę skierowania śpiewu Siostry Haliny na właściwe tory. Oczywiście z łatwym do przewidzenia skutkiem. Nie obywało się bez złośliwości, choć wszystko zawsze było opakowane kulturą i uśmiechem.
Oczywiście Siostra Halina nie mogła być kantorką. Miała „zbyt inny” głos. Promowane były młode siostry często z głosem nijakim, zawsze jednak takim, na tle którego rozchwiany głos mistrzyni chóru mógł zawsze dominować. I tak było od lat. Bo mistrzyni chóru nie tylko lubiła śpiewać, ale lubiła być ważna jako jedyna ekspertka od śpiewania. To było jej niezagrożone miejsce w klasztorze. Nie było wyjścia jak przyzwyczaić się do jej głosu. Nikt nie wiedział, nie wierzył, że można chorał śpiewać inaczej. Młodsze siostry ze scholi szczęśliwe, że mogły śpiewać jako kantorki, były siostrze magister chóru niezmiernie wdzięczne, bezkrytycznie w nią wpatrzone.
Siostra Halina udawała, że nic się nie dzieje. W końcu w głębi serca czuła, że nie wstąpiła do klasztoru „dla chorału”, ale „poprzez chorał”. Zdawała też sobie sprawę, że nikt tego nie rozumiał.
Szybko bowiem zobaczyła, jak wiele współsióstr było w klasztorze właśnie „dla” czegoś, dla konkretnych jakichś zadań, funkcji, ról. No, może na początku miały w sercu jakiś ideał. Potem codzienne życie wypłukiwało go szybko. Siostra Halina żyła zbyt długo w świecie, by pójść na taka łatwiznę. Zbyt wiele widziała w muzycznym światku gierek o pozycję, prestiż, przestrzeń do zaistnienia.
Jasne, że w klasztorze może być tylko jedna mistrzyni chóru. I jedna pierwsza kantorka. Myśląc o tym, Siostra Halina rozpogadzała swe serce wspominając to, co powiedziała jej jedna siostra z Senegalu, skądinąd wirtuoz kory, strunowego instrumentu używanego w tamtej liturgii. Na pytanie, czy nie ma wśród „korzystek” konkurencji czy zazdrości, jak to zazwyczaj bywa między organist(k)ami czy kantor(k)ami ta Senegalka odpowiedziała rozbrajająco: dla każdego jest miejsce. U nas te siostry, które grają na korze, mogą to czynić podczas liturgii bez problemów. Każda przynosi swój instrument, dostraja się i gra jak potrafi.
Siostra Halina zastanawiała się tylko, jak to pogodzić z zaleceniem św. Benedykta, że bracia powinni czytać i śpiewać nie według kolejności, ale tylko ci, którzy mogą zbudować słuchających (RB 38,12). Czyli nie ma demokracji? Nie wszyscy powinni? Nie wszyscy mogą? Ale kto o tym decyduje? Co to znaczy „budować słuchających”? Czy ma to być śpiew „nijaki”, nikomu nie wadzący ani nie niosący nic ze sobą. Taki równy, „neutralny”? Czy może taki który rozgrzewa i rozpala serca, odciskając na nich wonny ślad niebiańskich melodii? Bo czy jednak pięknym melodiom nie należy się śpiew płynący z serca, a nie z kalkulacji czy… kompleksów? Oczywiście te melodie nic nie tracą, gdy się je śpiewa kiepsko. Ale może nie wibrują tak w sercu, nie przemieniają go…
Siostra Halina nauczyła się już, że lepiej na te tematy zbytnio nie myśleć. I że lepiej uważać, jak śpiewa. Ostatecznie za śpiew klasztorny odpowiedzialna jest od lat mistrzyni chóru. Najwyraźniej nikomu, z przełożoną włącznie, nie przeszkadza jej ten styl. A Boże Narodzenie uczy również, że Pan Jezus przyszedł na świat ogołocony z całego swego bogactwa, oddając się jedynie prostym ograniczonym ludziom. Jedynie na początku tej przygody Wcielenia aniołowie śpiewali z nieba „Gloria”, jakby z rozpędu. Potem byli pastuszkowie. Czy śpiewali i grali, jak to opowiadamy w kolędach? W tę zimną noc? Może rozbudzeni, na pewno zaskoczeni…
Ale ci aniołowie! To jednak szansa, nadzieja. Siostra Halina pozostaje spokojna i pogodna. Nie umiałaby wyjaśnić dlaczego. Po ludzku to kolejne niełatwe Boże Narodzenie. I nie zanosi się by było ostatnie. Wierzy jednak, że kiedyś zaśpiewa z aniołami – jak nigdy na ziemi. I może tym wspanialej i serdeczniej, im bardziej tutaj za pięknym śpiewem tęskni.
Bernard Sawicki OSB – absolwent Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie (teoria muzyki, fortepian). Od 1994 r. profes opactwa tynieckiego, gdzie w r. 2000 przyjął święcenia kapłańskie, a w latach 2005-2013 był opatem. Studiował teologię w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie oraz w Ateneum św. Anzelma w Rzymie. Autor publikacji z zakresu muzyki sakralnej oraz teologii i duchowości monastycznej.
Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.
Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.
To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!