Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów». A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: „Bóg z nami”. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie, lecz nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus (Mt 1,18-25)
Tak jak wiemy, w czterech Ewangeliach, które Kościół ma do swojej dyspozycji, w dwóch czyli u Łukasza i Mateusza występują wątki dotyczące dzieciństwa Pana Jezusa, a dwie czyli Marka (najstarsza) i Jana są tych wątków pozbawione. Kiedy wracamy do tekstów, które opisują początek życia Pana Jezusa na ziemi, w jakiś sposób wracamy również do tych tekstów, które są określane mianem apokryfów. I jest o tyle też ważne, że bardzo często tradycja apokryficzna jest deprecjonowana, czy odsuwana na bok, co nie wydaje się być do końca zabiegiem rozsądnym. Apokryfy, które mamy do dyspozycji (nie chodzi oczywiście o wszystkie, jak np. objawienia Katarzyny Emmerich itp.), te które są najstarsze – głównie Protoewangelię Jakuba, tj. teksty z tej rodziny, które swoimi początkami sięgają II w. n.e. i zawierają tradycję, która jest równie stara jak teksty, które przynależą do późniejszych Ewangelii.
Musimy pamiętać o tym, że teksty które składają się na Ewangelię św. Mateusza, są z tradycji Judeochrześcijańskiej, również te, dotyczące rodziców Pana Jezusa i Jego rodziny. Tradycja Judeochrześcijańska była bardzo żywa, aż do zburzenia Świątyni Jerozolimskiej przez wojska Tytusa w 70 roku n.e. Gdybyśmy poszli do Wieczernika, poniżej jest tzw. Grób Dawida i według tradycji (wielce prawdopodobnej) sięgającej II w. n.e., właśnie wokół Grobu Dawida, Wieczernika, tj. dzisiejszego naszego opactwa Dormitio, miał znajdować się kościół, do którego przychodzili wierni związani z Jakubem. Świadczą o tym też napisy, które tam się znajdują, są tam odkrywane. Napisy paleochrześcijańskie, pochodzące jeszcze z I w., czyli z czasów sprzed zburzenia Świątyni Jerozolimskiej przez wojska rzymskie. Z tego nurtu tradycji, wywodzi się nie tylko Ewangelia Mateuszowa, ale również teksty, które przynależą do Protoewangeli Jakuba, do wszystkich historii opisujących życie Joachima i Anny. Są to więc teksty bardzo stare. Dlatego też sięgnięcie do tych wątków trochę starszych, jakby równoległych do tekstów ewangelicznych, nie wydaje się niewiernością wobec Tradycji, ale takim nachyleniem się w tamtym kierunku, taką próbą lepszego zrozumienia.
Ostatnio też rozważaliśmy, to jak ważne jest włączenie całej tradycji hebrajskiej w czytanie Ewangelii, kiedy czytaliśmy to pod kątem genealogii. Również takie zapożyczenie, czy spojrzenie na te tradycje apokryficzne może być interesujące i nie wolno nam tego lekceważyć. Jest to też jakiś kawałek dziedzictwa Kościoła, trochę zapomniany. I w tym wypadku można zadać sobie takie pytanie: Dlaczego tych pierwszych chrześcijan (Protewangelia Jakuba to jest II w. n.e., czyli czasy redakcji Ewangelii św. Jana) tak bardzo fascynowało zagadnienie dzieciństwa Jezusa? Pamiętajmy, że to był też ten czas, kiedy w ogóle nie było etosu dziecka. My żyjemy w czasach postromantycznych, gdzie jest takie duże przywiązanie do roli dziecka w rodzinie. Na przykład, jak ktoś ma syna, czy córkę, wnuka, wnuczkę to życiem tego dziecka żyje. Starożytność nie zna czegoś takiego. Dzieciństwo jest tematem mało interesującym, z tej prostej przyczyny, że ludzie umierali bardzo szybko. Do dzieci nie wolno było się przywiązywać. Był to taki rodzaj zabezpieczenia emocjonalnego. Więc tym bardziej opisywanie dzieciństwa kogokolwiek, czy w tym wypadku dzieciństwa Mesjasza, może być lekko zaskakujące. I analogicznie tak, jak w przypadku genealogii, która jest zabiegiem typowo hebrajskim, tak teraz opis poczęcia znowu odwołuje się do wątku Wcielenia, czyli starożytnego wyznania wiary, że Syn Boży stał się człowiekiem. Druga Osoba Trójcy Świętej przyjęła ludzką naturę. Genealogia robi to po żydowsku, w symboliczny sposób podając „dowód osobisty” Pana Jezusa, natomiast historia, która jest opisana w tych kilkunastu wierszach dopiero co odczytanych, pokazuje nam z drugiej strony, w jaki sposób to się stało, czyli jak ludzie przyczynili się do tego, że coś takiego w ogóle mogło mieć miejsce.
Opowieść Mateusza stara się mieć taką narrację zawierającą pewne aluzje do ksiąg historycznych. W taki sposób można to zrozumieć, zinterpretować. Ale tym, co jest tu najbardziej kluczowe, to jest to, co się dzieje pomiędzy Józefem, a Najświętszą Maryją Panną. Mówiliśmy już wielokrotnie i trzeba powiedzieć to jeszcze raz, że w momencie gdy dochodzi do Poczęcia, Maryja ma około piętnastu lat, może nawet nie tyle, a Józef, maksymalnie osiemnaście. Kontekst wskazuje, że raczej nie było to małżeństwo niezwykłe, ale zwyczajne, klasyczne zawierane w owym czasie w Ziemi Świętej. Czyli obydwoje mieli mniej niż 20 lat, jak wiadomo kobieta mniej, mężczyzna trochę więcej. Znowu coś, co wydaje się nam trochę szokujące, czy nawet gorszące. Jednak w tamtych czasach umierało się bardzo szybko. Badania, które były robione przez Amerykanów, na początku naszego wieku, dotyczące socjologii Imperium Romanum w I w. n.e., czyli właśnie czasów Panajezusowych, mówią nieubłaganie: średnia życia mężczyzny trzydzieści lat, kobiety około dwudziestu trzech (większość z nich umierała w połogu, przy trzecim, czwartym, piątym dziecku). Dlatego wychodzić za mąż, żenić się trzeba było szybko, i szybko mieć jak najwięcej dzieci. Przyczyny takie czysto prozaiczne. Oczywiście mowa tu o warstwie średniej i niższej, warstwy bogate miały zupełnie inny układ w tym wypadku. Natomiast Najświętsza Maryja Panna i św. Józef przynależeli do ludzi najbardziej ubogich. Dlatego byli narażeni na wszelkiego rodzaju niedogodności z tym związane.
Bohaterowie tej naszej dzisiejszej Ewangelii mają po kilkanaście lat. W naszych kategoriach dzieci, albo wczesna młodzież. W kategoriach ludzi ich epoki, młodzi dorośli, predystynowani do tego, żeby zawrzeć związek małżeński. Ewangelia zastaje ich właśnie w tej chwili, kiedy już są małżonkami, kiedy zostaje zawarte pierwsze małżeństwo. Dlatego, że żydowskie małżeństwo miało dwa etapy. Pierwszy, gdy byli już „po słowie”, byli małżonkami, ale jeszcze nie mieszkali razem. Potem drugi, gdy panna młoda przeprowadzała się do domu pana młodego. I oni są właśnie w tym momencie, już po ślubie, ale nie mieszkają jeszcze razem. Kiedy już są małżonkami, dochodzi do czegoś, co Józefa wprawia w osłupienie, bo nagle zdaje sobie sprawę, że jego żona jest w ciąży. I Józef doskonale zdaje sobie sprawę, że nie z nim. Skoro zaś, nie z nim, to znaczy, że z innym mężczyzną. Dlatego jego rozważania w tej materii są jak najbardziej przyziemne i zwyczajne. Możemy teraz inaczej popatrzeć także na Święta Bożego Narodzenia. Mówimy, że są one świętami rodzinnymi, mówimy o Świętej Rodzinie itd., malując czy czytając takie Ikony, ale zwróćmy na to uwagę, że ta Święta Rodzina, właśnie przed Bożym Narodzeniem o mały włos się nie rozpada, bo Józef chce się z Matką Boską rozwieść. Tak ten tekst należy rozumieć – „Oddalić ją potajemnie”. On się chce po prostu rozwieźć z Nią, tak jak Prawo Mojżeszowe pozwalało, a co potem Pan Jezus odrzucał. Pamiętamy fragment, kiedy przychodzą Faryzeusze i pytają Jezusa: Czy wolno oddalić żonę z jakiegokolwiek powodu? Zawsze, kiedy do tego tekstu się wraca, w czasie ceremonii ślubnej, czy jakiejkolwiek innej warto też wrócić do 1. rozdziału Mateusza, kiedy Józef myśli o tym, żeby matkę nieswojego dziecka oddalić (bo to nie jest jego dziecko). Czyli jest to pytanie, które osobiście dotknęło Jezusa, bo wiedział, że również Jego rodzice, byli o krok od podjęcia takiej decyzji. Może mało myślimy o tym, że Maryja Dziewica i św. Józef chcieli się rozwieść, ale chcieli, mieli takie myśli. Mogą być przez to też troszkę bliżsi nam samym. To też inaczej stawia ich świętość. Święta Rodzina nie dlatego jest święta, że nie ma problemów, tylko dlatego że z tymi problemami potrafi sobie jakoś radzić. Tutaj wybiegając do przodu, do Ewangelii Łukaszowej, ale też patrząc na Ewangelię Mateusza widać, że cała sytuacja, w której Bóg ich stawia, wymaga od nich olbrzymiej wiary.
Postawmy się w sytuacji Maryi Dziewicy, która otrzymuje Zwiastowanie i teraz poczęła dziecko. Wie, że jest w stanie błogosławionym i teraz – jak ma to powiedzieć Józefowi. Bo co mu powie: „Przyszedł do mnie Anioł, jestem w ciąży”? A sam Anioł zachował się „trochę nieładnie”, bo przyszedł, załatwił co miał załatwić i jak „dostał podpis na pokwitowaniu”, to się zabrał i go nie było. A Ona została z tym sama i co ma zrobić? Zostaje jej tylko wiara, że skoro Pan Bóg ją w to „wpakował”, to nie pozwoli jej zginąć, tym bardziej, że Ona wie, że jest teraz podejrzana o cudzołóstwo. Każdy normalny człowiek tak będzie myślał, łącznie z jej mężem. A karą za cudzołóstwo jest kamienowanie. Czyli Ona musi uwierzyć w to, że skoro Bóg przez Nią chce sprowadzić swego Syna na świat, to nie pozwoli, aby to dziecko zginęło, nie pozwoli zrobić Mu krzywdy. Gdy mówimy o Matce Bożej „Panna Wierna”, to w Jej wypadku to się dzieje jakby dosłownie. Ona jedyny swój ratunek widzi w Tym, Którego nosi w łonie. Skoro Bóg sprawił, że Ona poczęła, to nie pozwoli, aby Ten Którego poczęła zginął. A skoro On nie zginie, to Ona też nie. On jest Jej jedyną nadzieją, dosłownie. Ona nie ma innego wyjścia. Potem przez wieki ten zabieg się będzie powtarzał. Pan Bóg swoich świętych będzie doprowadzał do takiej sytuacji, żeby nie mieli innego oparcia niż Jezus Chrystus, tak jak Matka Jego Syna. Ona też nie miała innego oparcia, w Józefie nie miała.
Z drugiej strony mamy Józefa w tym wszystkim, który też wszystko musi postawić na Pana Boga. W jakiś sposób może nawet Panu Bogu przebaczyć. Dlaczego doprowadził do takiej sytuacji, czy nie mógł jakoś inaczej swego Syna sprowadzić? Musiał mu „majstrować” przy jego małżeństwie? Akurat, w taki sposób wywracać je do góry nogami? Sprawiać, że stanie się ono tak nietypowe? Po co to wszystko Panu Bogu? To są pytania, które przychodzą Józefowi, które wymagają od niego wielkiej wiary.
Po trzecie, (kiedyś zwracał na to uwagę nasz o. Hieronim) warte przemyślenia jest to, że mówimy bardzo często o św. Józefie, że był przybranym ojcem Pana Jezusa. Podkreślamy tę „przybraność”, po to żeby nie poddać w wątpliwość dziewiczego poczęcia, bez udziału mężczyzny, co jest prawdą naszej Katolickiej Wiary. I tak rzeczywiście było, tak wierzymy. Z drugiej strony zapominamy zupełnie o tym, że Józef rzeczywiście był ojcem Jezusa. Nie w sensie biologicznym – dziecko „zmajstrować” – to potrafi byle chłystek. Ale był Jego ojcem naprawdę, tak jak mężczyzna jest wzorem, ojcem dla swojego syna. Uczył Go modlitwy, uczył Go składania liter, prowadził do Synagogi. Pokazywał Mu w jaki sposób trzeba zachowywać się wobec kobiet. To, że Pan Jezus ma taki dość nietypowy stosunek do kobiet (w Jego czasach), to jest zasługa Józefa. To w jaki sposób Jezus się modli, w jaki sposób buduje jako człowiek olbrzymie zaufanie do Boga, to jest wszystko zasługa Józefa. Józef przez to przeszedł jako młody chłopak. Zakochany pewnie, jak wszyscy w swoich młodych żonach, przeszedł taką próbę wierności i tego nauczył swego Syna. Józef w tym sensie może być ojcem dla tych, którzy mają dzieci z adopcji, dzieci z drugich związków. Ojcostwo prawdziwe, takie które rodzi do Życia Wiecznego, nie tylko ojcostwo w sensie biologicznym. Naturalnie wiadomo, że jest poczęcie i potem jest się ojcem, ale czasem życie stawia nas wobec innych form i Józef coś takiego nam tu pokazuje.
Ten fragment Ewangelii mówi nam o jeszcze jednej ważnej rzeczy, że wiara jest dla każdego. Nie trzeba być specjalnie starym, mieć skończonych 40 lat, żeby zacząć dojrzalej wierzyć. Można mieć lat 15 i ta wiara też może być dojrzała. Można być dzieckiem dosłownie i w przenośni i mieć wiarę taką, która ocali świat. Bo to, że Maryja z Józefem właśnie w taki sposób zareagowali na te szokujące wydarzenia w ich życiu, ocaliło świat. Jest taki franciszkanin, o. Celestyn Napiórkowski, profesor teologii dogmatycznej na KULu, który dużo uwagi poświęca też studiom dotyczącym mariologii (działu dogmatyki). Jest on znany z ciętego języka, z bardzo trafnych metafor. Kiedyś pytany o kult Maryi, jak ją dzisiaj czcić, odpowiada:
Wyobraźmy sobie taką nastolatkę z takiego galilejskiego Garwolina, bez perspektyw, z totalnej biedy, z jakiś slumsów, która mając te naście lat i zero perspektyw zaczyna najważniejszy chyba dialog w dziejach świata – 14 – i bierze taką olbrzymią odpowiedzialność na siebie i ryzyko rozpadu małżeństwa, odwrócenia się wszystkich. Tak bardzo wierzy Bogu.” Mówi: „Czy to nie jest wzór, czy taki przypadek na nasze czasy, że właśnie z taką wielką i dynamiczną siłą powinniśmy zwrócić się do Pana Boga.
I dopowiadając ten obraz, „garwolińskiej nastolatki” możemy pomyśleć o Józefie, też młodym człowieku, niewykształconym, bardzo prostym chłopaku, który chciał mieć normalną rodzinę i Pan Bóg mu nagle, jak to czytamy w tej Ewangelii, sporo zamieszał. A jednak Józef wybierając drogę wiary w to, że Pan Bóg nie przychodzi po to, żeby niszczyć, wygrywa jakby dwa razy. Zachowuje kobietę, którą kocha – Maryję Dziewicę, którą on po prostu kochał tak, jak mężczyzna kocha kobietę. Buduje z Nią związek małżeński. A nadto ma jednak Syna – nie biologicznego, ale takiego którego będzie musiał formować, tak jak się formuje człowieka. Otrzymuje potężne zadanie. Mało myślimy o Józefie, który ma zadanie „wychowania Syna Bożego”, w Jego aspekcie ludzkim. Czy to nie jest też taki wzór na nasze czasy, żeby podejmować odważnie potężne, mocne wyzwania, które Pan Bóg stawia przed nami.
I to są ludzie, właśnie ta Święta Rodzina, która potrafi schować się w cień, bardzo mało wiemy o ich życiu. Przyznam, że jednym z takich przemyśleń, które często do mnie wraca, to jest pytanie: Jak wyglądało te trzydzieści lat życia Świętej Rodziny? To były, jak się domyślamy zwykłe dni, ale też dni niełatwe, kiedy w Jezusie dorastała świadomość, że jest Bogiem, chociaż nie wiedział tego od razu. Kiedyś musiał to sobie uświadomić, Kim jest. Zapewne były choroby, śmierć Józefa, ale z drugiej strony, to są rzeczy takie intymne i osobiste, że Pan Bóg zachował to tym dwóm wybranym duszom, Józefowi i Maryi Pannie. To są ich sekrety między nimi, a Synem Wcielonym. Nikt nie ma do tego dostępu. Wiemy że były, ale to jest ich tajemnica. Nie wiemy jak to wyglądało i Pan Bóg szanuje tę intymność człowieka, który wchodzi z Nim w dialog i myślę że tego warto od Niego się uczyć i tym się inspirować.
Tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Benedictus”, który prowadzony jest przez oblatów benedyktyńskich.
Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Wykłada w Kolegium Teologiczno-Filozoficznym oo. Dominikanów. Autor książki na temat ośmiu duchów zła Pomiędzy grzechem a myślą oraz o praktyce modlitwy nieustannej Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie.
Fot. Stanisław Matusik
Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.
Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.
To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!