Umieszczony przez 11:49 Małgorzata Borkowska OSB wyjaśnia..., Nowości i recenzje, Pismo Święte

Droga do Emaus – w poszukiwaniu Prawdy

W rozmowie z s. Małgorzatą Borkowską OSB wokół publikacji „Świadectwo, czyli o drodze do Emaus” zanurzamy się w refleksję nad sensem duchowego życia w czasach, w których Słowo Boże często sprowadzane jest do akademickich analiz i filologicznych debat.

W rozmowie z s. Małgorzatą Borkowską OSB wokół publikacji Świadectwo, czyli o drodze do Emaus zanurzamy się w refleksję nad sensem duchowego życia w czasach, w których Słowo Boże często sprowadzane jest do akademickich analiz i filologicznych debat. Siostra poddaje w wątpliwość, czy takie podejście wystarczy, aby prawdziwie spotkać się z Bogiem i zrozumieć Jego wolę. Jak więc pogodzić naukową egzegezę z żywym doświadczeniem wiary, gdy współczesny Kościół coraz bardziej skłania się ku akademickiemu studium Pisma? Czy podejście symboliczne do Zmartwychwstania Chrystusa nie grozi rozmyciem fundamentów chrześcijaństwa? Siostra Borkowska nie unika trudnych kwestii, pytając, czy nowoczesność rzeczywiście musi być lepsza i jak zachować nadprzyrodzony charakter Objawienia w dobie demitologizacji tekstów biblijnych.

Zauważa Siostra, że interpretacja Pisma Świętego powinna iść dalej niż filologiczne i historyczne podejście, prowadząc do spotkania z Bogiem. Jak w dzisiejszym Kościele, z jego rosnącą tendencją do akademickiego studium Pisma, pogodzić naukową egzegezę z żywym doświadczeniem wiary? Czy sądzi Siostra, że takie podejście jest zagrożone?

Małgorzata Borkowska OSB: Myślę, że przede wszystkim działa tu magia słów. Ktoś powie „naukowa egzegeza”, i padajcie narody, skoro „naukowa”, to już musi być jedynie słuszna. Ale każda nauka ma swoje kryteria naukowości, i egzegeza chrześcijańska może się na wstępie podpierać filologią i historią, ale na niej nie może kończyć.

W „Świadectwie, czyli o drodze do Emaus” omawia Siostra ideę, że „całe Pismo prowadzi do Chrystusa”, mimo że nie każdy werset jest proroctwem mesjańskim. Jak współczesny chrześcijanin powinien podejść do tekstów Starego Testamentu, które nie są bezpośrednimi proroctwami, aby dostrzec ich wartość duchową i zrozumieć je w kontekście Nowego Przymierza?

Może je czytać jako dokument historii zbawienia i jako modlitwę odwiecznej tęsknoty, identycznej z jego tęsknotą.

Pisze Siostra o Ewangelii jako o prawdzie, która nie może być jedynie „ludzkim wymysłem”. Jakie konsekwencje niesie ze sobą przyjęcie podejścia alegorycznego lub symbolicznego do zmartwychwstania Chrystusa dla współczesnej wiary i Kościoła? Czy istnieje niebezpieczeństwo, że takie podejście osłabi istotę chrześcijaństwa?

Jeżeli relacje o Zmartwychwstaniu Chrystusa uznać za alegorię lub symbol, to tym samym zarzucamy kłamstwo apostołom, którzy twierdzili, że to fakt. Św. Paweł mówi to bardzo mocno! A w takim razie całe chrześcijaństwo jest oparte na kłamstwie, i zupełnie nie wiem, po co by się nim dalej interesować.

W kontekście analizy Septuaginty i tekstu masoreckiego zwraca Siostra uwagę na różnice w interpretacjach Starego Testamentu. Czy uważa Siostra, że Kościół powinien większą wagę przywiązywać do starożytnych wersji Biblii, takich jak Septuaginta, w przeciwieństwie do nowszych wersji, które mogły zostać zmienione przez późniejsze interpretacje? Jakie są tego implikacje teologiczne?

Implikacji teologicznych jest bardzo niewiele, bo znaczących różnic jest bardzo mało, a zresztą od czasów Ojców Kościoła akurat te prawdy, których różnice dotyczą, trwają niezmienione, choćby dlatego, że na świadectwie Septuaginty zostały oparte. Niemniej i dzisiaj dobrze jest wiedzieć, ilekroć różnica jest, jak dany tekst rozumiano w epoce przyjścia Chrystusa.

W książce podkreśla Siostra znaczenie świadków Zmartwychwstania. Dlaczego, według Siostry, Bóg postanowił objawić się tylko wybranym jednostkom, a nie całemu ludowi? Jak ten wybór świadków wpłynął na kształtowanie się pierwotnego Kościoła i ewangelizację? Czy można w tym widzieć pewien zamysł pedagogiczny Boga?

Przepraszam, ale to wyjaśniam w tekście…

Czy współczesne próby demitologizacji Pisma Świętego, mające na celu zbliżenie tekstu do współczesnego czytelnika, w Siostry opinii nie prowadzą do rozmycia nadprzyrodzonego charakteru Objawienia? Jak zatem zachować równowagę między wiernością duchowemu przesłaniu a nowoczesnym podejściem interpretacyjnym?

Tu znowu magia słów: skoro „nowoczesne”, to już słuszne… Ale Bóg jest w każdych czasach równie nowoczesny i równie starożytny, bo jest „ponad” czy „poza” tą naszą czasoprzestrzenną kapsułą. Już nauka w stalinowskiej szkole pomogła mi zrozumieć, że „nowoczesność” i „postępowość”, którymi nas tam karmiono, to trele-morele; jeżeli szukam prawdy, i to Prawdy ponadczasowej, to się takimi terminami nie przejmuję. Co do wszelkich gałęzi teologii, w tym także egzegezy biblijnej, zasada jest prosta: trzeba ją uprawiać na modlitwie. Inaczej będzie sucha jak pieprz i równie pożywna.

Pisze Siostra o tym, że Bóg preferuje „naszą wolność” ponad pełną oczywistość objawienia. Jakie granice, według Siostry, istnieją w ludzkiej wolności interpretacji Pisma? Czy Kościół powinien bardziej restrykcyjnie podchodzić do pewnych nowoczesnych interpretacji, które mogą zagrażać dogmatom?

W tej sprawie trzeba przede wszystkim pamiętać, że „dogmat” chrześcijański to nie jest jakieś sztuczne odgórne usztywnienie myśli, tylko zdobycz, skarb, ułamek Bożej prawdy wyrażony w ludzkim języku. Im więcej tych ułamków nazbieraliśmy, tym dla nas lepiej. Dla nas samych, a nie dla jakiejś watykańskiej mafii. A Kościół ma funkcję sita: musi rozróżniać, które z kolejnych przez wieki interpretacji posuwają naprzód zrozumienie danej prawdy, a które ją rozmywają, czasem nawet do zera.

W refleksji nad Księgą Rodzaju i innymi tekstami Starego Testamentu widzi Siostra wiele obrazów wskazujących na Chrystusa. Jak można dzisiaj efektywnie przekazywać te typologiczne powiązania młodym ludziom, którzy często mają problem z odbiorem Starego Testamentu jako istotnego elementu chrześcijaństwa?

Nie mam do czynienia z „dzisiejszą młodzieżą” ani żadnego doświadczenia w tej sprawie. Wiem tylko, że każdy przekaz potrzebuje wzajemnego zrozumienia, a ściślej: obustronnej chęci porozumienia. Czyli że obie strony powinny dążyć do tego, żeby wzajemnie poznać swój, nazwijmy to, język, system pojęciowy. Nie nauczy się dziecka arytmetyki, jeśli ono się upiera, że „plus” i „minus” to pojęcia dla niego niezrozumiałe, a uczący chce pozostać na gruncie języka ucznia. Taka katecheza przekształca się łatwo w śpiewki albo wycieczki.

Wspomina Siostra, że „całość Pisma” powinna była doprowadzić Lud Boży do rozpoznania Mesjasza. Jakie przeszkody teologiczne lub duchowe sprawiły, że nie wszyscy Żydzi rozpoznali w Chrystusie Mesjasza? Czy podobne przeszkody mogą istnieć w Kościele wobec współczesnych znaków Bożej obecności?

Nie bardzo rozumiem, co to są te „współczesne znaki Bożej obecności”. Ale każdemu ludowi i w każdej epoce grozi uciekanie przed problemami. Tylko że podjęcie nowych trudności nie polega na wyzbyciu się „starych” pojęć, tylko na zastosowaniu do nich nauki wiecznego Boga.

Siostra wskazuje, że egzegeza nie może być celem samym w sobie, lecz musi prowadzić do relacji z Bogiem. Jak Siostra widzi rolę teologów, którzy koncentrują się na filologii i historii, ale mogą nie dostrzegać tego duchowego wymiaru? Czy ich praca nadal może prowadzić do „spotkania”, o którym Siostra pisze?

Ich samych, zapewne może prowadzić, jeśli i to potrafią robić „na kolanach”. Ale chyba nikogo poza tym.

Pisząc „Credo” w końcowej części książki, wyznaje Siostra wiarę w sposób osobisty, a zarazem bardzo tradycyjny. Czy w dzisiejszym świecie, pełnym różnorodnych interpretacji duchowości, widzi Siostra miejsce na wyraźne podkreślenie ortodoksyjnej, katolickiej wiary? Czy może Siostra dostrzega niebezpieczeństwo utraty tej tożsamości w imię dialogu?

Oczywiście, bo rezygnacja z raz zdobytej prawdy albo jej rozmywanie byłoby wielką stratą.

W „Credo” podkreśla Siostra, że Katechizm Kościoła Katolickiego nie jest pełnym wykładem wiary, szczególnie w kwestiach związanych z Trójcą Świętą. Czy uważa Siostra, że teologowie powinni bardziej rozwijać te aspekty, które w Katechizmie zostały jedynie zarysowane? Jakie konsekwencje dla duchowości ma pomijanie głębi trynitarnych relacji w praktyce duszpasterskiej?

Jak można mówić o pełnym wykładzie wiary, skoro tak zgrabnie pominięto jakąkolwiek wzmiankę o pochodzeniu Ducha Świętego? Zapewne „w imię dialogu”, jak to sugeruje poprzednie pytanie, ale gdyby konsekwentnie iść dalej tą drogą, to by w końcu można w imię dialogu z niewierzącymi pominąć prawdę, że Bóg istnieje.

Sugeruje Siostra, że dzieło stworzenia było wynikiem wzajemnej miłości między Osobami Trójcy Świętej. Jak Siostra rozumie to w kontekście współczesnych debat teologicznych na temat stwórczego aktu Boga? Czy teologia ta ma znaczenie dla ekoteologii i nowoczesnych rozmów na temat troski o stworzenie?

Przepraszam, ale tych debat nie znam. Myślę, że szacunek dla stworzenia Bożego jest jak najbardziej rzeczą dobrą, byleby go nie splatać z rozgrywkami politycznymi.

Wyznając wiarę, wspomina Siostra o napięciu między praktyczną moralnością a teologią. W jaki sposób Kościół powinien reagować na współczesne tendencje, które zdają się oddzielać moralność od dogmatów, skupiając się tylko na „pragmatycznych” zasadach życia?

Myślę, że trzeba mimo wszystko uczyć od podstaw, od Trójcy Świętej, inaczej moralność wisi w powietrzu. Ktoś nie chce słuchać, trudno; może dorośnie do tego później; ale mówić trzeba. Tylko że na to trzeba i we własnym życiu na tej podstawie budować.

Zakończenie książki wydaje się pożegnaniem – sugeruje Siostra, że „Świadectwo, czyli o drodze do Emaus” może być ostatnią publikacją?

Kiedy się pochodzi z rodziny, w której trzy najbliższe mi osoby umarły na zawał, i ma się już 85 lat, to śmierć nagła nie jest śmiercią niespodziewaną. Ale oczywiście pewności nie mam.


Małgorzata (Anna) Borkowska OSB, ur. w 1939 r., benedyktynka, historyk życia zakonnego, tłumaczka. Studiowała filologię polską i filozofię na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, oraz teologię na KUL-u, gdzie w roku 2011 otrzymała tytuł doktora honoris causa. Autorka wielu prac teologicznych i historycznych, felietonistka. Napisała m.in. nagrodzoną (KLIO) w 1997 roku monografię „Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII do końca XVIII wieku”. Wielką popularność zyskała wydając „Oślicę Balaama. Apel do duchownych panów” (2018). Obecnie wygłasza konferencje w ramach Weekendowych Rekolekcji Benedyktyńskich w Opactwie w Żarnowcu na Pomorzu, w którym pełni funkcję przeoryszy.

(Visited 137 times, 60 visits today)


Jeśli zainteresował Cię nasz materiał, mamy dla Ciebie propozycję! Możesz otrzymywać raz w tygodniu, w sobotę o 19:00, e-mail z najnowszymi artykułami z portalu cspb.pl. Wystarczy, że zapiszesz się do naszych powiadomień poniżej...

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi artykułami, informacjami dotyczącymi projektu "Filokalia" oraz nowościami wydawniczymi? Jeśli tak, zapraszamy do odwiedzenia strony internetowej, gdzie znajdziesz formularze do zapisu na nasze newslettery.

Czytelnicy i słuchacze naszych materiałów dostępnych w księgarni internetowej, na stronie cspb.pl, kanale YouTube oraz innych platformach podcastowych mogą być zainteresowani, w jaki sposób mogą nas wesprzeć. Od jakiegoś czasu istnieje społeczność darczyńców, którzy aktywnie i regularnie wspierają nasze działania.

To jest tylko pewna propozycja, możliwość wsparcia — jeżeli uważasz, że to, co robimy, jest wartościowe i chcesz dołączyć do darczyńców, od teraz masz taką możliwość. Z góry dziękujemy za każde wsparcie!

Zamknij